Uniesienie

Maryja znalazła się w niebie wraz z ciałem. W niebie ma to samo ciało, które miała, chodząc po Jerozolimie i Nazarecie. Co to oznacza dla nas?

10.08.2010

Czyta się kilka minut

H. Armstrong Roberts / CclassicStock / Corbis /
H. Armstrong Roberts / CclassicStock / Corbis /

Jadąc przez Polskę w święto Matki Bożej Zielnej - szczególnie bocznymi drogami - można ujrzeć korowody ludzi, którzy idą lub wychodzą z kościołów, niosąc bukiety kwiatów i ziół. W bukiety wetknięte bywają kłosy żyta, owsa czy pszenicy, gałązki jarzębiny, a nawet pojedyncze marchewki. W kościele św. Marcina na Piwnej w Warszawie siostry Franciszkanki Służebniczki Krzyża składają tego dnia śluby. Świątynia przybrana jest nie tylko kwiatami, ale i warzywami, wśród których królują dynie. Dominikanie na Freta ozdobili kiedyś ołtarz także owocami; dzieci wychodziły z Mszy rodzinnej z bananami, które zdejmowały z ołtarza.

W Matki Boskiej Zielnej materia wyjątkowo mocno wchodzi do Kościoła. Ale też święto to mówi coś tak ważnego o Bogu, że zrozumiałe wydaje się w przeżywaniu tego dnia przekraczanie granic sacrum i profanum.

Ciało

w niebie

"Ogłaszamy, orzekamy i określamy jako dogmat objawiony przez Boga: że Niepokalana Matka Boga, Maryja zawsze Dziewica, po zakończeniu ziemskiego życia z duszą i ciałem została wzięta do chwały niebieskiej" - czytamy w konstytucji apostolskiej "Munificentissimus Deus" Piusa XII. I dalej: "Osiągnęła wreszcie jakby najwyższą koronę swoich przywilejów, że została zachowana wolną od zepsucia grobu, aby na podobieństwo Syna, po zwycięstwie nad śmiercią, z duszą i ciałem zostać wyniesioną do najwyższej chwały nieba i tam jaśnieć jako Królowa po prawicy tegoż Syna, nieśmiertelnego Króla wieków".

Dogmat nie rozstrzyga, czy Maryja umarła, czy też nie. Czy została uniesiona do nieba jeszcze przed śmiercią, czy w trakcie łagodnej śmierci nazywanej zaśnięciem.

Nie to zresztą jest najważniejsze, lecz to, że znalazła się w niebie wraz z ciałem - chciałoby się powiedzieć: ziemskim i śmiertelnym. Jej ciało zostało przebóstwione, ale jest tym samym ciałem, które chodziło po ścieżkach Jerozolimy i Nazaretu.

Dogmat mówi o "podobieństwie do Syna". Dopiero wmyślenie się w Jego zmartwychwstanie pozwala przybliżyć się do wniebowzięcia. Zmartwychwstanie nie jest wskrzeszeniem. Chrystus nie powrócił do dawnego życia tak jak Łazarz, córeczka Jaira czy syn wdowy z Naim. Przeszedł do innego rodzaju życia. Jego ciała nie więziła odtąd materia - wchodził do wieczernika mimo zamkniętych drzwi - ale przecież było to ciało: jadł przy apostołach rybę, miał na rękach i nogach ślady gwoździ...

Chrystus przed wcieleniem nie był człowiekiem. Druga Osoba Trójcy Świętej nazywana jest Słowem, Logosem (na początku było Słowo). Chrystus stał się człowiekiem, przyjął ciało i już w nim pozostał - również po zmartwychwstaniu i wejściu do chwały. W niebie jest w pełni Bogiem i w pełni człowiekiem.

O. Thomas Philippe (1905-1993), dominikanin, wybitny mariolog, współzałożyciel z Jeanem Vanierem "Arki", wspólnot osób niepełnosprawnych i ich przyjaciół - tak pisze o wniebowzięciu: "Jezus zechciał, by Maryja była z Nim złączona: żeby Ona również była w niebie w ciele: pragnął jedności ich dwóch ciał dla jedności dwóch Serc. Chciał, żeby we wniebowzięciu Najświętsza Panna stała się Matką królewską, żeby mogła królewsko promieniować. Nadal jest matczyna, ale odtąd to macierzyństwo może się rozszerzyć, może ogarnąć całe królestwo".

Związek istotny

Co dla nas oznacza obecność Jej ciała w niebie?

Po pierwsze, daje nam możliwość wypracowania innego stosunku do ciała, niż proponuje współczesna kultura. Po drugie, zaprasza do kontemplacji, gdyż ten wielki poryw "wzięcia Jej do nieba" trwa i można się w swym wnętrzu na niego otworzyć. I doświadczyć samemu - czasami - "uniesienia". Pozwolić się niekiedy "wziąć w niebo".

Ciało jest dobre, jego związek z duszą jest - jak mówi Tomasz z Akwinu - nie tylko przygodny, lecz istotny. Ciało stanowi jedność z duszą, wyraża duszę. Nie ma tutaj symetrii. Ktoś może mieć bardzo chore ciało, a duszę w świetnej formie - i odwrotnie. Dusza ożywa, rozszerza się i wzmacnia przez kontakt z Bogiem, choćby nienazywanym tak z imienia, choćby wręcz nieznanym nawet z imienia, a poznawanym dzięki Jego przymiotom: prawdzie, dobru, pięknu, jedności. Inaczej dusza słabnie.

Andrzej Szczypiorski w gorzkim eseju znalezionym po jego śmierci "Novalis i wiek XXI" pisał, że "Europa chrześcijańska przez niemal dwa tysiące lat była świadkiem niedostatku, biedy, chorób, cierpień fizycznych, krótkiego życia, pokornej śmierci (...). Europą współczesną rządzi despotyczne i totalitarne ludzkie ciało. Pragnie ono tylko wygody, dobrego jedzenia, wymyślnego seksu, miękkiej pościeli, ciepłych basenów, miłych zapachów, pięknych widoków". Szczęście zaczęło znaczyć przede wszystkim pewien stan cielesny, stan przyjemności i zadowolenia.

Być może nigdy człowiek w zachodniej kulturze nie czuł się tak dobrze w swoim ciele. Przez wieki ciało traktowano przecież w Europie podejrzliwie, jako naczynie bólu i grzechu.

Przezwyciężyć śmierć

Współczesne odkrycie ciała ma swoją wartość. Można przecież powiedzieć, że w samym sercu chrześcijaństwa jest ciało - Ciało Chrystusa. Przyjęcie, odkrywanie piękna ciała jest najwięcej warte, gdy pozostaje otwarte na transcendencję. Jeśli w centrum zainteresowania jest utrzymanie ciała w owym pożądanym stanie sprawiającym przyjemność - śmierć musi stanowić zagrożenie i tabu, znika z pola widzenia.

Jednak w zmartwychwstaniu i wniebowzięciu - właśnie w śmierci, w jej przezwyciężeniu - ciało ukazuje swój największy blask. Podobnie jak w przemienieniu na górze Tabor, gdy oblicze i szaty Chrystusa stały się lśniące jak śnieg. Ta scena jest niczym otwarte okno, rzuca światło na rzeczy przyszłe, na przyszłe ciało.

Tak widziana śmierć nie tylko nie musi napawać lękiem, ale może stanowić nadzieję, być wręcz oczekiwana. Perspektywa śmierci widzianej jako "porwanie do nieba" i ekstaza wyznacza stosunek do innych ziemskich utrapień: chorób, kalectw, niedołęstwa starości, niepełnosprawności - "cierpień teraźniejszych nie można stawiać na równi z chwałą, która się ma w nas objawić", pisze św. Paweł

(Rz 8, 18). Taka perspektywa nie jest stoicyzmem, lecz zdrowym dystansem, świadomością, że ziemia to "marność nad marnościami" (Kohelet), a to, co najlepsze, "ukryte jest w niebie"

(por. Flp 3, 20).

Dynamika wieczności

Ivan Dragicević, jeden z widzących z Medżiugorja, ma żonę i trójkę dzieci, mieszkają w USA. Ivan został kiedyś zapytany przez dziennikarza, co by zrobił, gdyby Pani zaproponowała mu, że go zabierze ze sobą do nieba. "Nie wahałbym się ani chwili". Z jednej strony - mówi - tak niebywałym szczęściem jest obcowanie z niebem. Z drugiej, twierdzi, stamtąd mógłby więcej zrobić dla swoich dzieci.

Może się nam to wydawać okrutne, bo wiemy, jak wielkim nieszczęściem dla dzieci jest sieroctwo. Ale ta skrajność ma oparcie w częstym i głębokim kontakcie Ivana z niebem. W czasie objawienia widzący są w ekstazie, nie reagują na żadne bodźce (drażnienie źrenic, popychanie, podnoszenie), nie widzą, nie słyszą. To najlepiej przebadane naukowo zjawisko tego typu przez niezależne ekipy, włoską i francuską, z użyciem nowoczesnej aparatury (Henri Joyex, René Laurentin, "Studia medyczne i naukowe nad objawieniami w Medjugorje", Paris 1988). Wykluczone zostały jakiekolwiek zaburzenia psychiczne ze strony widzących, jak również oszustwo. Widzący widzą Panią w trzech wymiarach, mogą Ją dotknąć, dostrzegają towarzyszące Jej anioły. Spontanicznie opowiadają o tym, jak jest piękna, kwitują wzruszeniem ramion wszelkie obrazy czy rzeźby.

Gdy zaczęły się objawienia w 1981 r.,

jedna z widzących, 16-letnia wówczas Ivanka Ivanković, zapytała od razu o swoją mamę, która zmarła dwa miesiące wcześniej. "Twoja mama jest ze Mną" - odpowiedziała Pani, a w jakiś czas później ukazała się razem z matką dziewczyny. Ivanka nie mogła wyjść z podziwu, że w niebie jej matka stała się piękniejsza, niż była kiedykolwiek na ziemi. W 1991 r. Ivanka znów mogła widzieć swą mamę, to samo powtórzyło się sześć lat później. W zdumienie wprawił ją fakt, że za każdym razem piękniała.

Przeczy to stereotypowemu wyobrażeniu wieczności jako nieporuszonego trwania, stagnacji i nudy. Doświadczenie prywatnych objawień i mistyków ukazują niebo jako rzeczywistość dynamiczną i pełną ruchu, ciągle głębszego poznania - ekstatyczną.

Całkowita pustynia

1 listopada 1950 r. ogłoszenia dogmatu o wniebowzięciu na placu św. Piotra wysłuchała m.in. grupa pielgrzymów z Francji. Siedmiu z nich, niezależnie od siebie i nie znając postanowień reszty, złożyło Bogu obietnicę życia w pustelni łaską wniebowzięcia. Dwanaście tygodni później w wiosce Chamvre we Francji powstała wspólnota. Jej zamiarem jest nieprzerwana adoracja, życie w milczeniu z dala od ludzkich oczu.

Pierwszą kaplicę urządzono w stodole przywodzącej na myśl grotę narodzenia, stąd wspólnota przyjęła nazwę "Betlejem" i jako Małe Siostry i Mali Bracia z Betlejem stała się znana we Francji, a wkrótce w Europie, USA, Kanadzie, Izraelu, Chile. Drugie imię nowej rodziny monastycznej brzmi: "od Wniebowzięcia Najświętszej Dziewicy" i wskazuje na okoliczności, w jakich powstała. Trzecie wreszcie imię brzmi "od św. Brunona" - założyciela kartuzów. Kartuzi bowiem z radością potwierdzili, że nowa wspólnota żyje ich charyzmatem i ma pełne prawo odwoływać się do ich tradycji i założyciela.

Mnisi i mniszki żyją samotnie w pustelniach, modląc się i pracując. Rano zbierają się w kaplicy na Jutrznię, Laudesy i Eucharystię, wieczorem na nieszpory. W sobotę mają kapitułę, w niedzielę jedzą wspólnie obiad i idą na daleki spacer. Poniedziałek jest dniem całkowitej pustyni.

W Polsce pierwszy klasztor Rodziny Monastycznej od Betlejem, od Wniebowzięcia Najświętszej Dziewicy i od św. Brunona powstał w 1998 r. w Szemudzie na Kaszubach. Mimo powołania pustelniczego siostry są otwarte na przyjmowanie gości. Można tam spędzić w milczeniu kilka dni w gościnnej celi, dla gości przeznaczona jest też osobna kaplica adoracji. Gdy zaproponowałam przeoryszy, że o nich napiszę, podziękowała, mówiąc, że nie potrzebują żadnej reklamy, bo mają tak wiele powołań. Nawet jeśli siostry nie potrzebują, by o nich mówiono, my potrzebujemy wiedzieć, że żyją w taki właśnie sposób, łaską wniebowzięcia, niedaleko nas.

***

W święcie Matki Boskiej Zielnej uderza zetknięcie tego, co transcendentne, i tego, co tak mocno związane z ziemią, ciałem, materią, z pierwszymi plonami.

Choć o wniebowzięciu nie ma mowy w Ewangelii, prawda ta - pisze Pius XII - "opiera się na Piśmie Św., zakorzeniona jest głęboko w sercach wiernych, posiada aprobatę w kulcie kościelnym od najdawniejszych czasów". Papież ogłosił więc dogmat na podstawie wiary, w odpowiedzi na prośby nadchodzące od biskupów świata. Podróżujący przez Polskę 15 sierp-

nia zobaczy, że wiara ta żyje.

Dorota Szczerba jest teolożką i tłumaczką książek z zakresu duchowości, publikowała m.in. w miesięczniku "W drodze". Wydała książki "Wielka cisza", "Dotyk miłosierdzia", "Furtki", "Praktyczny leksykon modlitwy".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 33/2010