Ukradziona prezydentura

Największy dylemat Andrzeja Dudy polega na tym, że jego sytuacja sprowadza się do karkołomnego politycznego paradoksu: bez prezesa PiS-u nie byłby tym, kim jest.

08.08.2016

Czyta się kilka minut

Tyle że jeśli zawsze będzie z Jarosławem Kaczyńskim, nie będzie nikim więcej niż dzisiaj: dość lubianym prezydentem, który jednak w warstwie politycznej zachowuje się jak notariusz rządzącej partii.

Prawnik z Krakowa potrafił wykorzystać szansę, jaką dał mu los. Gdyby nie decyzja Kaczyńskiego z jesieni 2014 r., że to on ma wystartować w wyborach prezydenckich, byłby dziś europosłem, a jego żona uczyłaby w krakowskiej „Dwójce”. Wygrał wybory dzięki błędom przeciwników i fali społecznego rozczarowania Platformą Obywatelską. Jej wywołaniu pomógł fenomen Pawła Kukiza. Ale Duda potrafił na tę falę wskoczyć i surfować aż do zwycięstwa.

W kampanii zbudował wizerunek polityka, o którym część prawicy mogła marzyć – z jednej strony pobożnego, konserwatywnego, ale równocześnie nowoczesnego, wykształconego, znającego języki, wykorzystującego w polityce nowe narzędzia komunikacji i nowe media. Sęk w tym, że od roku w polityce krajowej z każdym dniem trwoni kapitał, jaki wówczas zbudował.

Wielkim błędem była bierność w sporze o Trybunał Konstytucyjny. Duda dał się wciągnąć w wojnę swego obozu z Trybunałem, z Andrzejem Rzeplińskim, z całą opozycją. Ten błąd z pewnością najbardziej waży na jego ocenie.

Mówiąc wprost – w Polsce Duda dał sobie ukraść pierwszy rok prezydentury. Za namową współpracowników mocno postawił na politykę międzynarodową. Owszem, odnosi w niej pewne sukcesy, choćby szczyt NATO, w którego powodzenie był osobiście zaangażowany.

Problem w tym, że awantura o Trybunał dogania go także na tym froncie i bywa okazją do upokorzeń – jak choćby wówczas, gdy został publicznie upomniany przez prezydenta USA.
Duda świetnie czuje się w jeszcze jednej sferze – w polityce historycznej. Ma talent do wystąpień na rocznicowych uroczystościach, potrafi się zachować, ma do siebie dystans. Ale i tu staje się zakładnikiem swojej partii, jak choćby wtedy, gdy obchody rocznicy powstania warszawskiego dały powód gorszących przepychanek o pamięć z udziałem ministra obrony narodowej. W kilku dziedzinach PiS pisze historię na nowo, co stawia prezydenta w niezręcznej sytuacji.

Wiele wskazuje na to, że sam Duda zdaje sobie sprawę z trudnego położenia, a pierwsze miejsce w sondażach zaufania publicznego może być nagrodą pocieszenia. Z obchodzenia rocznicy urzędowania zrezygnował (choć jest aktywny medialnie, nie udzielił z tego powodu specjalnego wywiadu). Jeśli poważnie myśli o swojej przyszłości politycznej, musi na nowo ułożyć relacje z macierzystą partią. Jeśli tego nie zrobi, nigdy nie przestanie być oskarżany o to, że jest marionetką Jarosława Kaczyńskiego. ©

​Autor jest zastępcą redaktora naczelnego „Rzeczpospolitej”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 33/2016