Tyłem

W wąskich kręgach ludzi zajmujących się żartowaniem od dość dawna panuje przekonanie, że żart, jako elementarne prawo i cecha człowieczeństwa, wymiera.

07.01.2019

Czyta się kilka minut

Zaiste, można mieć pewność, że ludzkość żartuje dziś słabiej niż, dajmy na to, rozdrażniona puma w połogu. Pożartować można – i to też nie do woli – w katakumbach, w starannie dobranym gronie ludzi szalenie zaufanych, gibkich umysłowo, potrafiących zachować dyskrecję, bo publiczne żarty kończą się zawsze źle. Żartowanie przestało być zabawą bez kary, przestało być takoż zabawą, jest bowiem postrzegane powszechnie jako próba dźgnięcia bliźniego w serce, czyli de facto w jego umysłowość, co pokazuje skalę jej zdegenerowania. Nie tylko dlatego, że żart bywa zły, ale dlatego, że jest niezrozumiały. Niezrozumienie żartu jest dziś znakomitym powodem do bezwstydnej obrazy, czy jak kto woli, do odziania się w zawsze za ciasny, naelektryzowany golf godności. Godność, owa bliźniaczka egzaltacji i braku dystansu, stoi na warcie już każdej rozmowy, w tym o zdrowiu, jakże dziś powszechnej ścisłej diecie czytelniczej, i oczywiście o polityce.

Po tych krystalicznie oczywistych i znakomicie skomponowanych uwagach przejdziemy teraz do żartowania. Z polskiego parlamentu i rzecz jasna z rządu, które to ciała nie nadają się do niczego innego. Warto tu wtrącić, że gdy ktokolwiek, kto jest od jakiejkolwiek agencji bądź urzędu państwowego zależny, pozwoli sobie na najdrobniejszy z nich żarcik, jest wyrzucany z pracy w trybie natychmiastowym. I nie jest to żart, jest to bowiem praktyka powszechna, charakterystyczna dla powszechnych tu nadęć.

Oto polska polityka zagraniczna – weźmy coś śmiesznego, pierwszego z brzegu – od czasu wstąpienia Polski do NATO polega de facto na oglądaniu telewizora. Owszem, ktoś od czasu do czasu wstawał, by pójść do lodówki po piwo, a zdarzało się takoż, że ten i ów mniej lub bardziej celnie komentował wyświetlane obrazy. Od lat wydawało się nam, że jest to dość niewinne hobby, zważywszy, że polska polityka zagraniczna to nie jest i nigdy nie była nasza mocna strona. Może z wyjątkiem stosunków z Cesarstwem Rzymskim i wyznaczeniem naonczas do dziś ważnej granicy pomiędzy masłem i oliwą czy jak kto woli: wódką i piwem a winem. Tego się trzymamy ku chwale ojczyzny, był to bowiem i jest podział świata słuszny, trwały, a ten słup graniczny stoi, nie to co groteskowy kijek wbity na plaży płytkiego akwenu.

Jako się rzekło, uważamy, że w polskich realiach politycznych oglądanie telewizora to raczej sukces. Już sama umiejętność włączenia go budzi nasz podziw, ale nie sądziliśmy, że tę prostą, wydawałoby się, czynność można modyfikować. Otóż, jak się okazuje – można. Można bowiem siedzieć do telewizora tyłem. Od jakiegoś czasu zastanawialiśmy się nad kompetencjami dzisiejszego ministra spraw zagranicznych. Czymże on mianowicie wybija się, że doznał łaski posiadania wizytówki z wydrukowaną godnością? Otóż ów siedzi tyłem do odbiornika, dodajmy – wyłączonego. Ujawnienie teraz, w tym miejscu i czasie, że jego praca polega na siedzeniu tyłem do zgaszonego telewizora, nic nie zmienia, nie jest to przecież żadna tajemnica dla kogokolwiek za granicą naszego imperium. To po prostu ciekawostka z kalendarza dla psychologów czy jakichś tam behawiorystów.

Idźmyż dalej, gdyż się ściemnia. Zawsze uważaliśmy, że im wcześniej człowiek się dowie, skąd się biorą dzieci, i że pieniądze nie rosną na drzewach, tym lepiej. Sami mamy o tym wszystkim pojęcie bardzo średnie, nad czym nieustannie bolejemy. Otóż takoż dobrze jest się orientować, na czym polega ustrój, w którym przyszło żyć. Dużo się dziś mówi – na ogół ze znawstwem godnym kwestii aktualniejszych – o czasach komunistycznych. Jednak ze świecą szukać (jest zima stulecia) znawcy tego czegoś, czego właśnie doświadczamy. Punktami odniesienia są niewątpliwie demokracja i parlamentaryzm, mamy jednak do czynienia z silnym skołtunieniem jednego i drugiego z cechami innych porządków, by nie rzec: bałaganów. Jak ugryźć zachowanie parlamentu, który uchwala prawa tylko po to, by je natychmiast odwołać? Nie mamy tu na myśli zdarzających się wszędzie, korygowanych pomyłek w stanowieniu prawa, ale regułę – dziś uchwalamy, jutro to odwołujemy, w przerwach pompujemy flaczejące ego. Jak to rozumieć? Tego się nie da zrozumieć, to można tylko wyśmiać albo się ulitować. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Felietonista „Tygodnika Powszechnego”, pracuje w Instytucie Literackim w Paryżu.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 2/2019