Twarzą w twarz ze wstydem

Kościół coraz bardziej otwarcie mówi o problemie seksualnego wykorzystywania dzieci przez księży. Jednak bardzo wiele zostało tu jeszcze do zrobienia.

13.02.2012

Czyta się kilka minut

 / rys. Mieczysław Wasilewski
/ rys. Mieczysław Wasilewski

Nabożeństwo rozpoczęło się w zupełnie ciemnym kościele, a centrum celebracji stanowił krzyż. Jeden z biskupów wygłosił modlitwę: „Zgrzeszyliśmy, nie potrafiliśmy wsłuchać się w ból wielu najmniejszych, czuliśmy strach i przerażenie grzechem, który nas zranił”.

Ta liturgia pokutna w uznaniu grzechów i zaniedbań biskupów była tylko jednym z elementów ogólnokościelnej konferencji dotyczącej radzenia sobie z problemem seksualnego wykorzystywania nieletnich w Kościele. Odbyła się ona 6–9 lutego w Rzymie. Pod auspicjami Uniwersytetu Gregoriańskiego; oraz instytucji watykańskich. W sympozjum brali udział przedstawiciele 100 Konferencji Episkopatów oraz 30 zgromadzeń zakonnych, wśród nich troje Polaków: przemyski biskup pomocniczy Marian Rojek, przewodnicząca Światowej Konferencji Instytutów Świeckich Ewa Kusz oraz wicegenerał zakonu franciszkanów konwentualnych Jerzy Norel.

Rzymskie sympozjum było kolejnym z działań podejmowanych w związku z tą, jak się często mówi, „otwartą raną” w Kościele.

Ponure fakty

Problem seksualnego molestowania nieletnich przez osoby związane z instytucjami kościelnymi, głównie przez księży, dotarł do świadomości publicznej na początku lat 90. XX wieku. Pierwszym krajem, w którym ofiary molestowania zaczęły masowo ujawniać się i oskarżać swych dawnych gnębicieli, były Stany Zjednoczone. Skala oskarżeń była tak duża, że zasądzone odszkodowania doprowadziły do bankructwa kilku diecezji. Jak pokazał zamówiony przez Konferencję Episkopatu USA niezależny raport, w latach 1950–2002 molestowaniem dotkniętych zostało grubo ponad 10 tys. osób. Problemem nie było jednak samo molestowanie, lecz również zachowanie biskupów i instytucji kościelnych: systematyczne ignorowanie ofiar i ich problemów, ukrywanie i chronienie sprawców oraz brak działań mogących chronić dalsze potencjalne ofiary.

W pierwszej dekadzie XXI wieku podobny scenariusz spotkał Irlandię. Przerażającą skalę molestowania ujawniły dwa raporty sporządzone na polecenie rządu. Oba były druzgocące dla instytucji kościelnych. Dobrze podsumowuje je konkluzja drugiego z nich, w której stwierdzono, że „w postępowaniu w kwestiach molestowania seksualnego dzieci zasadniczą troską Archidiecezji Dublińskiej, przynajmniej do połowy lat 90., było zachowanie sekretu, uniknięcie skandalu, obrona reputacji Kościoła oraz jego stanu posiadania. Wszystkie inne kwestie, włączając w to dobro dzieci i sprawiedliwość dla ofiar, były podporządkowane wcześniej wymienionym priorytetom”.

W następnych latach podobne, większe lub mniejsze skandale ujawniano w innych krajach, takich jak Austria, Niemcy, Anglia, Belgia, Holandia, Szwajcaria, Malta, Australia. Za każdym razem okazywało się, że schemat działania instytucji kościelnych jest podobny: lekceważenie problemu lub zaprzeczanie, że dotyczy on również danej wspólnoty; koncentracja bardziej na ochronie dobrego imienia własnego i powiązanych z instytucją sprawców niż na ochronie ofiar. Działania instytucji kościelnych, takie jak przyznanie się do winy i podjęcie działań zmierzających do naprawienia krzywd, były w dużej mierze wymuszane przez okoliczności zewnętrzne lub zdecydowaną postawę nielicznych członków kościelnej wspólnoty.

Przykład idzie z góry

Świadomość i sposób postępowania instytucji kościelnych zmieniały się w miarę ujawniania skali problemu. Najszybciej następowało to na szczeblu watykańskim. Rzym już w 2001 r., w obliczu ujawniającego się kryzysu, zastrzegł sobie prawo rozpatrywania przestępstw na tle seksualnym, dokonanych przez duchownych wobec osób nieletnich. Zarówno Jan Paweł II, jak i Benedykt XVI wielokrotnie podczas spotkań z biskupami czy w trakcie pielgrzymek apostolskich przepraszali za zło, którego wielu ludzi doświadczyło w tej materii w Kościele, i zwracali uwagę na konieczność podjęcia zdecydowanych działań na rzecz pomocy ofiarom oraz zapobiegania podobnym sytuacjom w przyszłości.

Jednak nie wszystkie poczynania Watykanu spotykały się z aprobatą ofiar i opinii publicznej. Krytykowano zwłaszcza postępowanie wobec biskupów, którzy kosztem pokrzywdzonych chronili instytucję. Sztandarowym przykładem jest kazus kard. Bernarda Lawa, byłego metropolity Bostonu, który pomimo ciążących na nim poważnych zarzutów nie spotkał się z żadną krytyką Watykanu i po przejściu na emeryturę wiedzie spokojny żywot w Rzymie, do niedawna piastując honorową funkcję archiprezbitera Bazyliki Santa Maria Maggiore.

Lecz większe kłopoty z odpowiedzialnym potraktowaniem problemu pojawiają się na poziomie poszczególnych Kościołów lokalnych (w porównaniu z Rzymem bardziej bezpośrednio dotkniętych problemem). W wielu miejscach zakłada się, że problem dotyczy „innych”. Episkopaty poszczególnych krajów najczęściej reagują na kryzys dopiero, gdy ten się ujawni, rzadko same podejmując inicjatywę zbadania, w jakim stopniu problem dotyczy własnej wspólnoty i jak można go rozwiązać.

Taka sytuacja jest zapewne jednym z powodów, dla których w maju 2011 r. Watykan wystosował do wszystkich Konferencji Episkopatu okólnik wzywający do opracowania szczegółowych norm postępowania odnośnie do przypadków seksualnego molestowania nieletnich przez osoby duchowne i zatrudnione w instytucjach kościelnych. Zakończona w tych dniach rzymska konferencja została pomyślana jako pomoc w wypracowaniu takich zasad.

Ofiary są najważniejsze

Wszystkie wymienione negatywne zjawiska i postawy zostały zauważone i potępione przez uczestników rzymskiego sympozjum. Jednym głosem mówili ludzie o odmiennych historiach życiowych, zajmujący różne miejsca we wspólnocie Kościoła. Wśród zaproszonych mówców znalazła się bowiem zarówno Mary Collins, jedna z ofiar molestowania, eksperci zajmujący się pomocą ofiarom, prałat Scicluna – watykański „prokurator” zajmujący się przypadkami molestowania, a także biskupi z różnych części świata.

Okazuje się, że problem seksualnego molestowania nieletnich ma dwa zasadnicze wymiary. Pierwszym jest samo molestowanie. Drugim – jak wskazuje głos ofiary, Mary Collins – nie mniej raniącym, jest postępowanie osób odpowiedzialnych za wspólnotę Kościoła. Wnioski rzymskiego sympozjum dotyczą obu wymiarów. Jeśli chodzi o pierwszy, w głównej mierze idzie o właściwą selekcję i formację wszystkich, którzy mają pełnić w Kościele jakieś funkcje, oraz o taką organizację kościelnej przestrzeni, by stanowiła bezpieczne środowisko dla rozwoju dzieci. Gdy chodzi o wymiar drugi, przekaz jest jednoznaczny: to ofiary są najważniejsze; jeśli już doszło do tragedii molestowania, muszą one wiedzieć, że wspólnota i instytucja Kościoła jest po ich stronie, muszą być wysłuchane, mają prawo do pełnej pomocy i dalszej ochrony.

Wszelkie inne kwestie muszą zejść na drugi plan.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Filozof i teolog, publicysta, redaktor działu „Wiara”. Doktor habilitowany, kierownik Katedry Filozofii Współczesnej w Akademii Ignatianum w Krakowie. Nauczyciel mindfulness, trener umiejętności DBT®. Prowadzi też indywidualne sesje dialogu filozoficznego.

Artykuł pochodzi z numeru TP 08/2012