Trzydzieści lat później

Czas Solidarności przeżywałem w Rzymie, nawet, powiedzieć mogę, w Watykanie, a ściślej na jego peryferiach: w "L’Osservatore", co dosłownie znaczy "obserwator".

24.08.2010

Czyta się kilka minut

Pamiętam ludzi Solidarności, nieco irytujących watykański establishment, odwiedzających Papieża: Lecha Wałęsę, Tadeusza Mazowieckiego, Bronisława Geremka i innych. Prominentnych, a także mniej znaczących, jak delegację Solidarności wiejskiej, którą Jan Paweł II przyjął, mimo że leżał złożony chorobą i żadnych wizyt nie przyjmował. Pamiętam już nie delegacje, a zwykłych ludzi Solidarności, którymi niestrudzenie się zajmowała zmarła niedawno Łucja Lehnert i inni ludzie z rzymskiego komitetu "S": tramwajarzy, górników, robotników. Także oni byli przyjmowani przez Papieża, wszyscy w jego oczach ważni. Wracali do Polski dowartościowani i pokrzepieni, wiedząc, że nie są osamotnieni, że mają za sobą Jana Pawła II. Zdarzało mi się czasem przekazywać mu prośby o własnoręcznie napisane błogosławieństwo dla uwięzionych i dla żon uwięzionych, zawsze spełniane.

Wszyscy czuli się ważni, bo wszyscy ponosili ryzyko i każdy był uczestnikiem oraz świadkiem historycznych wydarzeń, których zakończenie nie było przecież z góry wiadome. Bez nich, bez tych "zwykłych", nie byłoby Solidarności, jak pewnie nie byłoby jej bez światłych i odważnych przywódców.

A potem, kiedy nastąpiło zwycięstwo, kiedy rozpoczęło się tworzenie nowych struktur, niedawni przywódcy strajków i działacze stali się mniej potrzebni. Czasem odnosiłem wrażenie, że niektórzy czuli się nową sytuacją jakby przerażeni i na wszelki sposób starali się pozostać liderami, nawet jeśli do nowej sytuacji nie mieli ani przygotowania, ani kompetencji. Oczywiście, tylko nielicznym się udało.

Jeszcze w czasie stanu wojennego ktoś, kto chciał mi pokazać absurd Solidarności, spytał, czy znam nazwiska zabitych w kopalni "Wujek", a kiedy powiedziałem, że nie znam, powiedział: "to tyle było warte". Dziś te nazwiska wykuto na pomniku. Nazwisk tych, którzy przeżyli, nie wykuto nigdzie. Myślę, że oni wtedy nie oczekiwali od przyszłości ani pomników, ani orderów. Że ich zryw solidarnościowy był w ogromnym stopniu bezinteresowny, był zaangażowaniem w wielką wspólną sprawę, dla której ryzykować było warto. Oglądając filmowe obrazy (niektóre utrwalone przez SB) z tamtych wydarzeń, patrząc na tłumy strajkujących, wiecujących czy protestujących robotnic i robotników, warto uważnie popatrzeć na ich twarze, spojrzeć im w oczy... bo każdy z osobna musiał podjąć decyzję o swoim zaangażowaniu w Solidarność i ryzykować, że przyjdzie mu za to ponieść konsekwencje.

Dlatego pamięć i wdzięczność należy się im wszystkim: ludziom, bez których by się nie stało to, co się stało. Tym wszystkim, którzy pierwsi doświadczyli skutków transformacji, których fala przemian, jeśli wyniosła, to gdzieś na mieliznę. Czy mogło być inaczej?... Nie wiem. Wiem, że w to trzydziestolecie należy się im bardzo nisko, z wdzięcznością pokłonić.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się 25 lipca 1934 r. w Warszawie. Gdy miał osiemnaście lat, wstąpił do Zgromadzenia Księży Marianów. Po kilku latach otrzymał święcenia kapłańskie. Studiował filozofię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował z młodzieżą – był katechetą… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 35/2010

Artykuł pochodzi z dodatku „Ludzie tamtego sierpnia (35/2010)