Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
O tym, że fraza »serce wezbrane nadzieją« była mi dotąd z gruntu obca, nawet nie wspominam”. Ci, którzy przeczytawszy patetyczne pierwsze zdanie spodziewają się potoku niekontrolowanych i bezwstydnie ekshibicjonistycznych zwierzeń, już przy zdaniu drugim powinni zacząć podejrzewać podstęp. Bo „Trzeci dziennik”, choć daje wgląd w stan ducha autora i stanowi rodzaj ćwiczenia wewnętrznej wolności, jest jednak książką przemyślnie skomponowaną, która tyleż samo odsłania, ile ukrywa. Nie, zdaje się mówić Pilch, to nadal ja rozdaję karty, ja wyznaczam reguły gry, ja decyduję, ile się, czytelniku, naprawdę dowiesz.
Oczywiście – jest choroba, ogrywana czarną groteską („Nie ma rzeczy śmieszniejszej, niż powiedzieć parkinsonikowi: – Proszę się nie ruszać”), i stany przejściowej bezradności. Jest samotność – choć celebrowanie warszawskiej samotności stanowi pewnie zasłonę. Żeby jednak te niedole opiewać, tłumaczy Pilch, „musisz się dobrze czuć, musisz się czuć jak zwykle przy pisaniu (...). W czarnej rozpaczy nikt sensownego słowa o czarnej rozpaczy nie napisał”. Postawa pragmatyczna i heroiczna zarazem. Wiąże się z nią filipika dotycząca samospalenia Piotra S. czy raczej sposobu, w jaki się o tym pisze, która – przyznam – przy pierwszej lekturze mnie odrzuciła.
„Z pewnymi zastrzeżeniami wierzę w pisanie. Bez najmniejszych zastrzeżeń wierzę w przepisywanie”. No i cytatów tutaj sporo, niektóre obszerne: z „Prób” Montaigne’a, ze „Zmyślenia i prawdy” Goethego. Fragmenty z Babla i „Czarodziejskiej góry” Manna dotyczące erotyki ilustrują dwie odmienne strategie pisarskie, obie prowadzące w mistrzowskim stylu do założonego celu. Fragment z „Muzykofilii” Olivera Sacksa należy do wątku parkinsonicznego, przytoczenie paszkwilowatej rocznicowej książki o Lutrze to element prywatnej wojny ewangelika z polskim katolicyzmem.
Jest oczywiście podróż do Wisły, dom na Parteczniku zasikany przez stare psy, rozmowy z głuchnącą matką. Mało polityki, za to jeszcze więcej lektur i trochę wspomnień. Wszystko zaś podszyte lękiem, który choć delikatny i finezyjny, jest zarazem „wiotki i szczelny jak celofan najwyższej jakości” i „przez swą nieustępliwość staje się coraz dokuczliwszy”. ©℗
Jerzy Pilch TRZECI DZIENNIK 7 MAJA 2017 – 15 LIPCA 2018, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2019, s. 184.