Trudniejszą drogą

Po obu stronach ulicy płynie rzeka młodych ludzi. Dziś obowiązuje jedyny właściwy kierunek ruchu, na Błonia. Niosą transparenty: Ciechanów, Radom, Lublin. Na niektórych wypisano hasła po niemiecku: "Wir lieben unseren Papst. Powiewają flagi Ukrainy, Słowacji, Hiszpanii i Niemiec.

30.05.2006

Czyta się kilka minut

fot. G. Kozakiewicz /
fot. G. Kozakiewicz /

Przed wejściem do sektorów ustawiono kontenery, do których można wrzucać kamienie z wypisanym imieniem, nazwiskiem i miejscowością. Gosia Kawka z Częstochowy wrzuca kamyk - niewielki, bo organizatorzy prosili, żeby waga nie przekraczała trzystu gramów. Wraz z innymi posłuży on do budowy fundamentów Centrum Jana Pawła II w Łagiewnikach.

W sektorach trwa oczekiwanie na Benedykta XVI. Jeszcze niedawno organizatorzy spodziewali się 200 tys. uczestników. Tuż przed przyjazdem Papieża ogłoszą, że na Błoniach czuwa trzy razy tyle pielgrzymów.

Na początek sektory ćwiczą okrzyki i śpiewy: "Gloria Tibi Domine" oraz hymn spotkania: "Nie lękajcie się". Na telebimach można obejrzeć skrótowe żywoty świętych - legionisty Floriana, biskupa Stanisława czy Brata Alberta. Na scenie występują również świeccy, żeby opowiedzieć o swoim życiu. Małgorzata i Przemek Sekułowie mówią rówieśnikom, jak rodzice zaszczepili w nich wiarę. Małżeństwo Stockich z sześciorgiem dzieci stara się przekonać młodzież, żeby nie bała się związków na całe życie i troski o liczną rodzinę: - Każdy się boi. Lęk minie dopiero po trzecim dziecku - mówi ojciec. Dziennikarz ze zwyżki dla komentatorów szepcze do kolegi: - Pewnie są z neokatechumenatu.

Można również posłuchać prawnika reprezentującego międzynarodową prestiżową kancelarię. Tłumaczy, że chrześcijanin nie powinien kojarzyć się z nieudacznikiem w niemodnym i brudnym swetrze. Stara się zaświadczyć, że można kochać Jezusa i robić karierę. Dziennikarz znów nachyla się do kolegi: - Ten musi być z Opus Dei.

Na Błonia przychodzą premier Marcinkiewicz, marszałek Jurek oraz wicepremier Giertych. Prowadzący spotkanie ksiądz i muzyk Jan Pospieszalski intonują: "Witamy was, Alleluja". Na inne faux pas zabraknie czasu, bo przy Plantach migają koguty policyjnych wozów. Papież przyjeżdża z piętnastominutowym wyprzedzeniem.

W centrum podestu z herbami Jana Pawła II i Benedykta XVI ustawiono wielki telebim, na którym wyświetlono zbliżenie twarzy z wizerunku Jezusa Miłosiernego. Papieża wita kard. Stanisław Dziwisz i przedstawiciele młodzieży. "Przyszli tu, by spotkać się z Piotrem naszych czasów. Przyszli tu, gdyż chcą budować swoją przyszłość na Piotrze - na Skale" - zapewnia metropolita krakowski. I podkreśla: "Opowiedzieli się za Jezusem. Opowiedzieli się za Ewangelią. Opowiedzieli się za Miłością".

Zaczyna się oratorium poświęcone problemom młodzieży: osobistym, rodzinnym i społecznym. Każda z trzech części przebiega wedle identycznego scenariusza: fragment Pisma Świętego związany z symboliką Skały, potem etiuda filmowa, modlitwa i śpiew. Krótkie filmy przedstawiają historie: narkomanów, alkoholiczki i dziewczyny, która jeszcze w szkole zaszła w ciążę. Teraz mieszka w domu dla samotnych matek i marzy o maturze.

Najważniejszym punktem jest jednak papieskie przemówienie. Zaskakujące, że gromkie oklaski wybuchają w momencie, w którym nikt by się ich nie spodziewał. Papież wyjaśnia, co znaczy budować na skale, czyli na Chrystusie. I odpowiada, że trzeba żyć w Kościele, z Kościołem. Tym samym polemizuje z popularnym sloganem: "Bóg - tak, Kościół - nie". Popularnym, wydawałoby się, zwłaszcza wśród młodzieży. Tymczasem reakcja na Błoniach jest euforyczna: właśnie w tym momencie, podczas gdy innych fragmentów słuchano w ciszy. Skoro zaś młodzież potrafi zaakceptować nie tylko papieskie serdeczności czy żarty, ale również nauczanie trudne i niemodne - po raz pierwszy można uwierzyć, że kiedyś powstanie pokolenie JP2. Podobnie myśli Kinga Zygmunt z Bochni, uczestniczka spotkania, gdy pytamy o najważniejsze przesłanie: - Trwajcie mocni w wierze - odpowiada. - Trzeba iść przez życie trudniejszą drogą.

Ale spekulując o nowo rozpalonych nadziejach na generację JP2, trzeba dodać, że pokolenie można by opatrzyć również logiem "B16". Ewelina Ladniak z Lublina, która kończy drugą klasę liceum, przyznaje, że do Benedykta przekonała się na samym początku: - Kiedy stanął na podwyższeniu i rozłożył ręce, poczułam, że jest mi równie bliski jak Jan Paweł II.

Jeszcze jeden charakterystyczny moment nastąpi, gdy Papież powie: "Wy młodzi poznaliście dobrze Piotra naszych czasów. Dlatego nie zapomnijcie, że ani ten Piotr, który przygląda się naszemu spotkaniu z okna Boga Ojca, ani ten, który teraz stoi przed wami, ani żaden następny nigdy nie wystąpi przeciwko wam ani przeciw budowaniu trwałego domu na skale". Jasne, że pielgrzymi klaskali, gdy była mowa o Janie Pawle II. Ale z jeszcze większym entuzjazmem bili brawo, gdy po kilku sekundach Benedykt XVI wspomniał samego siebie. Jakby czuli wielką presję, która ciąży na następcy Karola Wojtyły i chcieli Papieża zapewnić, że nie traktują go jako kopii czy substytutu.

Przed rokiem, podczas sierpniowych Światowych Dni Młodzieży w Kolonii Benedykt XVI był spięty. Nieprzyzwyczajony do masowych uroczystości, na dodatek tak żywiołowych, starał się zapanować nad tremą. W Krakowie od początku czuł się swobodnie. Po ruchu ust można było odczytać, jak bezgłośnie stara się nucić wraz z młodzieżą "Abba Ojcze". Kiedy 19 kwietnia zeszłego roku stał na głównym balkonie Bazyliki św. Piotra, nieco zawstydzony rozkładał ramiona w geście błogosławieństwa, a dziennikarze - nie bez sympatii - notowali, że spod zbyt krótkich rękawów wystawały ściągacze czarnego swetra. Na Błoniach błogosławił wylewnym, naturalnym gestem - i uśmiechał się wyraźnie zadowolony.

Zresztą Benedykt XVI dobrze czuł się w Polsce. I chyba w grę wchodziło nie tylko serdeczne przyjęcie. Kto wie, może Polska przypomina mu nieco dawną, rodzinną Bawarię - z powszechnie manifestowaną wiarą, procesjami Bożego Ciała, chóralnie odmawianą litanią loretańską, na głos recytowanym różańcem?

Tymczasem na Błoniach młodzież przejmuje kontrolę nad spotkaniem. Papież musi długo czekać, zanim poświęci kamień węgielny pod Centrum Jana Pawła II, bo nieprzerwanie brzmią pieśni i okrzyki. Wreszcie uroczystość rusza zgodnie z planem. Diakon odpala od Paschału "Ogień Miłosierdza". Po chwili Papież oraz ściśnięci z tyłu w kilku rzędach kardynałowie i biskupi trzymają w rękach płonące świece. Światła, przekazywane dalej, wkrótce płoną we wszystkich sektorach.

I tylko prowadzący spotkanie ksiądz się zapomina. W stylu wodzireja podaje hasła. Gdy młodzież spontanicznie krzyczy: "Benedetto", sam zaczyna skandować do mikrofonu: "Dio te ha eletto", czyli "Bóg cię wybrał". Benedykt XVI obraca głowę i spogląda na niego z dyskretną dezaprobatą. Ma taki wyraz twarzy, jakby chciał powiedzieć: Naprawdę nie rozumiesz, że im nie potrzeba reżysera?

Współpraca: Kamila Kielar, Łukasz Adamski

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Były dziennikarz, publicysta i felietonista „Tygodnika Powszechnego”, gdzie zdobywał pierwsze dziennikarskie szlify i pracował w latach 2000-2007 (od 2005 r. jako kierownik działu Wiara). Znawca tematyki kościelnej, autor książek i ekspert ds. mediów. Od roku… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 23/2006