Trudne czasy dla Pokojowych Noblistów

Rok 2021 może okazać się fatalny dla sprawujących władzę Pokojowych Noblistów. W Birmie wojskowi obalili właśnie rządy laureatki z 1991 roku, Aung San Suu Kyi, a ją samą wtrącili do więzienia. Pod znakiem zapytania stoi także przyszłość laureata z 2019 roku, premiera Etiopii Abiya Ahmeda.
w cyklu STRONA ŚWIATA

05.02.2021

Czyta się kilka minut

Demonstracja potępiająca zamach stanu w Birmie. Protestujący pod ambasadą w Bangkoku trzymają zdjęcie Aung San Suu Kyi, 4 lutego 2021 r. Fot. MLADEN ANTONOV/AFP/East News  /
Demonstracja potępiająca zamach stanu w Birmie. Protestujący pod ambasadą w Bangkoku trzymają zdjęcie Aung San Suu Kyi, 4 lutego 2021 r. Fot. MLADEN ANTONOV/AFP/East News /

Birmańskie wojsko, które rządzi prawie przez cały czas niepodległego istnienia państwa od 1948 roku, dokonało w tym tygodniu kolejnego przewrotu i odebrało władzę Aung San, która stała się symbolem oporu przeciwko dyktaturze.

Przypadki Aung San

Właśnie za tę niezłomność i walkę bez odwoływania się do przemocy w 1991 roku przyznano jej Pokojową Nagrodę Nobla. Pokojowa wojna, którą Birmanka wytoczyła tyranom w generalskich mundurach, zakończyła się jej wygraną, bo w 2010 roku, wobec kłopotów gospodarczych i ostracyzmu, wojskowi zgodzili się złożyć władzę. Swoje ustępstwa obwarowali całą litanią warunków sprowadzających się głównie do tego, by zastrzec sobie nietykalność zdobytych dzięki władzy majątków oraz zachować wpływ na najważniejsze decyzje w polityce. W tym celu przywłaszczyli sobie monopol na obsadzenie wszystkich resortów związanych z przywilejem użycia przemocy, a także wpisali do konstytucji prawo wkraczania w życie polityczne w przypadku zagrożenia bezpieczeństwa państwa. I właśnie na ten zapis powołali się, dokonując w poniedziałek kolejnego przewrotu.

Za zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa birmańskiego generałowie uznali wyniki jesiennych wyborów do parlamentu, które przyniosły bezapelacyjne zwycięstwo Aung San i upokarzającą porażkę generalskich faworytów. To już drugie wygrane przez Aung San wybory, po których zamiast na fotel szefa rządu ląduje w areszcie. Poprzednie, z jesieni 1988 roku, unieważnione przez juntę, stały się początkiem jej niewoli i politycznej kariery. Te z zeszłorocznej jesieni mogą ją ostatecznie zakończyć.


Czytaj także: Przyznając jej Pokojową Nagrodę Nobla, przewodniczący kapituły powiedział, że „uosabia potęgę bezsilnych” i jest symbolem niezłomności i pokojowego sprzeciwu wobec tyranii jak Mahatma Gandhi, Martin Luther King czy Nelson Mandela.


 

Straciła wiele z wcześniejszego podziwu i sympatii, gdy przejąwszy w 2015 roku, w wyniku zwycięskich wyborów, władzę w Rangunie, nie reagowała – zdaniem międzynarodowej opinii publicznej – na pogromy, jakie birmańskim muzułmanom, Rohingom, urządzili współrządzący z nią wojskowi. Podniosły się nawet głosy, by za tę jej obojętność na nieszczęście Rohingów odebrać jej Pokojowego Nobla. Aung San, postawiona przed rokiem przed Międzynarodowym Trybunałem Sprawiedliwości (Birma przegrała proces o pogromy Rohingów), broniła się przekonując, że zwalczając muzułmańską partyzantkę wojskowi dopuszczają się może zbrodni, ale zaprzeczała, jakoby jedynym celem pacyfikacyjnej kampanii było ludobójstwo.

Dziś, licząca 75 lat Aung San trafiła za kratki z powodu generalskich oskarżeń o sfałszowanie jesiennych wyborów. Na razie policja postawiła jej jedynie zarzut dotyczący znalezionych podczas rewizji radiotelefonów, które Aung San sprowadziła do kraju i używała, nie mając na to stosownych zezwoleń. Grożą jej za to dwa lata więzienia.


PUCZ W BIRMIE: Wojsko, które rządziło krajem przez większość jego niepodległego istnienia, w poniedziałek znów dokonało zamachu stanu i przejęło władzę. Birmańska przywódczyni Aung San Suu Kyi, uosobienie walki przeciwko wojskowym dyktatorom, ponownie została aresztowana >>>


 

Przypadki Abiya Ahmeda

Kłopotom birmańskiej noblistki sprzed prawie trzydziestu lat z niepokojem przyglądać się powinien inny laureat, premier Etiopii Abiy Ahmed. Niespełna pół roku po uroczystym przyjęciu nagrody i wygłoszeniu okolicznościowego przemówienia, sławiącego pokój i zgodę, wywołał we własnym kraju wojnę domową, która może zagrozić także jego panowaniu.

Najpierw naraził się swoim rodakom, Oromom, stanowiącym trzecią część ponad stumilionowej ludności Etiopii. Upominając się o swoje prawa, wymusili na rządzących w Addis Abebie ustępstwa, które utorowały Abiyowi, pół-Oromo, pół-Ahmarze, drogę ku władzy. Stracił jednak poparcie Oromów, gdy jako etiopski premier zaczął umacniać centralną władzę, a nie oromską autonomię.

Wojnę wywołał w listopadzie, posyłając wojsko przeciwko innym buntownikom, z północnej prowincji Tigraj, którzy sprawowali przez ćwierć wieku dyktatorskie rządy w Addis Abebie. Etiopskie wojsko, uchodzące za jedną z najpotężniejszych armii w całej Afryce, w miesiąc uporało się z buntownikami, a Abiy ogłosił zwycięski koniec wojny.

Rzeczywisty stan rzeczy, jak to zwykle bywa, okazał się jednak znacznie mniej optymistyczny. Przywódcy buntowników z Tigraju poddali jedynie miasta, ale z najwierniejszymi oddziałami wycofali się w góry, skąd zamierzają dopiero rozpocząć partyzancką wojnę na wyczerpanie przeciwnika. Zapowiedział ją właśnie polityczny przywódca Tigrajczyków, ukrywający się Debretsion Gebremichael. Jedną taką wojnę, w latach 1975-1991, już wygrali i wykrwawiwszy tyrana Mengystu Hajle Mariama (1977-1991), zmusili go do kapitulacji i ucieczki z kraju, a sami przejęli po nim władzę.


Czytaj także: Rok temu przyznano mu Pokojową Nagrodę Nobla. Dziś przywódca Etiopii Abiy Ahmed Ali prowadzi swoją armię do wojny domowej, która spowoduje nowy kryzys uchodźczy.


 

Rządząc Etiopią, Tigrajczycy, nie stanowiący nawet dziesiątej części jej ludności, obsadzili wszystkie najważniejsze posady w wojsku, policji, służbach bezpieczeństwa, wywiadzie. Abiy, ledwie nastał w Addis Abebie, zaczął ich natychmiast usuwać. Wyrzuceni z wojska żołnierze mogą zasilić partyzantkę, a pozbawiona ich etiopska armia nie będzie już tak potężna jak wcześniej.

Wygląda na to, że nie będąc pewnym siły własnego wojska, do rozprawy z Tigrajczykami Abiy zaprosił sąsiadkę z północy, Erytreę, dzielącą miedzę z Tigrajem i śmiertelnie z nim skłóconą. Coraz więcej wskazuje na to, że Erytrejczycy w charakterze „armatniego mięsa” zabrali ze sobą na wojnę do Tigraju rekrutów z Somalii, których obiecali wyszkolić na żołnierzy, a dodatkowo wojsko broniących się Tigrajczyków rozbiły bezzałogowe samoloty dostarczone Erytrejczykom przez zaprzyjaźnionych z nimi szejków ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich (wojna w Tigraju okazałaby się kolejną po ormiańsko-azerskiej wojnie w Górskim Karabachu i domowej w Libii, w której o wygranej zadecydowało właśnie zdalnie sterowane lotnictwo).

Zakładnicy

Zapraszając sąsiadów na wojnę domową, Abiy stał się współwinowajcą zbrodni i grabieży, jakich najeźdźcy dopuścili się w Tigraju. Wciąż nie wiadomo, ilu ludzi zginęło na wojnie, ale mówi się już nawet o 50 tysiącach zabitych w niecały miesiąc. Jedna trzecia z 6 milionów Tigrajczyków straciła dach nad głową. Cały kraj, jeden z najuboższych i najbardziej zacofanych, został doszczętnie splądrowany i zniszczony, a najeźdźcy dopuścili się ponoć masowych gwałtów.

Wobec bezmiaru zbrodni i krzywd nie wydaje się możliwe, by Abiyowi udało się zjednać sobie Tigrajczyków, a nawet zniechęcić ich do popierania partyzantki. Tym bardziej że w czerwcu zamierza wreszcie urządzić przełożone o rok z powodu epidemii wolne wybory, w których liczy, że uprawomocni swoją władzę. Uczciwie i jawnie nie będzie to takie łatwe, jakim wydawało się jeszcze rok temu. Poza Tigrajczykami młody premier stracił też poparcie Oromów, rodaków jego ojca. Pozostaje mu tylko liczyć na Amharów, rodaków matki, stanowiących ponad czwartą część ludności.

Amharowie wydali spośród siebie większość przywódców Etiopii, jednego z najstarszych państw świata, i nie mogli dłużej znieść, że rządy w Addis Abebie sprawują ich ubodzy krewni, Tigrajczycy. Kiedy Abiy odsunął Tigrajczyków od władzy, a wcześniej odmówił Oromom, Amharowie poparli go całym sercem jako rodaka i wskrzesiciela potęgi etiopskiego państwa. W najeździe na Tigraj, z którym Amharowie mają masę zatargów o ziemie i granice, poza etiopskim wojskiem i Erytrejczykami uczestniczyły amharskie milicje i to one odegrały ważną rolę zarówno w zbrojnych podbojach, jak i grabieżach.


STRONA ŚWIATA to autorski serwis Wojciecha Jagielskiego, w którym dwa razy w tygodniu reporter i pisarz publikuje nowe teksty o tych częściach świata, które rzadko trafiają na pierwsze strony gazet. 


 

Zawdzięczając im wojenną wygraną w Tigraju i licząc na ich głosy w wyborach, Abiy staje się zakładnikiem Amharów, a oni spierają się o ziemię i miedzę nie tylko z kuzynami z Tigraju, lecz także z Sudanem. Tigrajczycy, kiedy rządzili w Addis Abebie, oddali sporne ziemie Amharów Sudanowi. Chcieli pomniejszyć silniejszych kuzynów, a przy okazji odwdzięczyć się Sudanowi za pomoc i schronienie, jakich udzielał im, gdy toczyli wojnę przeciwko Mengystu. Teraz, gdy Abiy odsunął ich od władzy, rozochoceni możliwością odwetu Amharowie ruszyli na Tigraj, ale też na przygraniczną al-Faszagę, zamieszkaną przez ich ziomków, ale należącą już formalnie do Sudanu. Na granicy dochodzi do pogromów i strzelanin. Najpierw między sudańskim wojskiem i milicjami Amharów, a ostatnio także z żołnierzami z etiopskiej armii, przybyłej Amharom na odsiecz. Eskalacja konfliktu może sprawić, że dla zaszachowania Etiopczyków władze z Sudanu przypomną sobie o dawnych i wciąż wdzięcznych przyjaciołach z Tigraju i znów udzielą im gościny i pomocy.

Wojna o wielką wodę

W jeszcze poważniejszym sporze, może najważniejszym i najgroźniejszym ze wszystkim sporów w całej Afryce, Etiopia pozostaje z Sudanem, a przede wszystkim z Egiptem. To spór o wody Nilu. Egipt, którego istnienie całkowicie zależy od życiodajnej rzeki i który, choćby z powodu metryki, uważa się za jej jedynego właściciela, przegrodził ją Tamą Asuańską w 1971 roku. Dzięki temu zapewnił sobie prąd, zabezpieczenie przed powodziami i suszami oraz utrzymanie ludności, która rozrosła się do ponad 100 milionów.

Teraz Nil, na jego etiopskim, Błękitnym odcinku przegrodzić planuje rząd w Addis Abebie. Budowę największej tamy w Afryce zaczęto w 2011 roku, a podczas zeszłorocznej pory deszczowej gigantyczną zaporę wodną zaczęto już zapełniać. W tym roku Etiopczycy chcą przejąć jeszcze więcej wody, by i sobie zapewnić prąd i utrzymanie dla ludności, której liczba również przekroczyła 100 milionów.

Egipcjanie, którzy sprzeciwiają się budowie tamy od zawsze – zaczęto ją, gdy przez Maghreb i Bliski Wschód przetaczała się Arabska Wiosna, a w Kairze obalano dyktatora Hosniego Mubaraka i władzę przejmowali Bracia Muzułmanie – twierdzą, że jeśli powstanie i przegrodzi Nil, śmiertelnie zagrożone zostanie ich bezpieczeństwo. Etiopczycy odpowiadają, że mają takie same prawa do Nilu jak Egipt i śmiertelne niebezpieczeństwo zajrzy im w oczy, jeśli tamy nie zbudują.

Sudan, niechętny wywyższającemu się od zawsze Egiptowi, w sporze o Nil trzymał raczej stronę Etiopii, ale graniczne konflikty mogą sprawić, że wystąpi przeciwko niej choćby po to jedynie, by ją zmusić do ustępstw w sprawach granic.

Wojsko w pogotowiu

Mnogość sporów i problemów do rozwiązania, a także niepogaszone i wywoływane konflikty zbrojne sprawiają, że rządy etiopskiego noblisty zamiast uchodzić za panowanie spokoju, postępu i zgody, które obiecywał, stają się powoli czasem przemocy i chaosu. Jeśli Abiy nie wygra wszystkich wojen i upora się z problemami do czerwcowych wyborów, nieporządki w Etiopii jeszcze się nasilą, a w takiej sytuacji do akcji, jak w Birmie, może wkroczyć wojsko, dokonać zamachu stanu i przejąć władzę w Addis Abebie.

Tak właśnie stało się w zeszłym roku w Bamako, w Mali. Oficerowie odsunęli tam od władzy nieradzącego sobie z rządzeniem prezydenta. Tak stało się w Sudanie, podczas ulicznej rewolucji w 2018 roku i w 2014 roku w Egipcie. Sudańscy wojskowi podzielili się władzą z przywódcami rewolucji, a za rok mają przeprowadzić wolne wybory. W Egipcie do dziś panuje przywódca przewrotu marszałek polny Abd al-Fattah as-Sisi, który nie kryje, że gdyby to on rządził w 2011 roku, nigdy nie pozwoliłby Etiopczykom na przegrodzenie Nilu. Egipcjanin był „ulubionym dyktatorem” byłego amerykańskiego prezydenta Donalda Trumpa, który – opętany obsesją Pokojowego Nobla – nie mógł darować Etiopczykowi, że to jemu przypadła nagroda. Trump liczył jeszcze, że dostanie Nobla za zeszły rok, kiedy to podpisał pokój z afgańskimi talibami, pogodził Izrael z szejkami z Dubaju i Bahrajnu, Sudanem i Marokiem. Chciał też doprowadzić do ugody w sprawie Nilu, ale nie umiejąc zapanować nad niechęcią do Etiopczyka, straszył go tylko, że jeśli nie pójdzie na ustępstwa, Egipcjanie po prostu zbombardują mu tamę.

W Etiopii stracono złudzenia co do bezstronności Ameryki. Trump natomiast nie dostał Pokojowego Nobla (za to do tegorocznego zgłoszono już jego zięcia, Jareda Kushnera, prawą rękę Trumpa w sprawach bliskowschodnich). Przyznano ją Światowemu Programowi Żywnościowemu, pomagającemu głodującym Tigrajczykom.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Reporter, pisarz, były korespondent wojenny. Specjalista od spraw Afryki, Kaukazu i Azji Środkowej. Ponad 20 lat pracował w GW, przez dziesięć - w PAP. Razem z wybitnym fotografem Krzysztofem Millerem tworzyli tandem reporterski, jeżdżąc wiele lat w rejony… więcej