Wojna pokojowego noblisty

Rok temu przyznano mu Pokojową Nagrodę Nobla. Dziś przywódca Etiopii Abiy Ahmed Ali prowadzi swoją armię do wojny domowej, która spowoduje nowy kryzys uchodźczy.
w cyklu STRONA ŚWIATA

13.11.2020

Czyta się kilka minut

Premier Etiopii Abiy Ahmed Ali w Addis Abebie, październik 2019 r. AA/ABACA/Abaca/East News /
Premier Etiopii Abiy Ahmed Ali w Addis Abebie, październik 2019 r. AA/ABACA/Abaca/East News /

Równie błyskotliwa co krótka kariera ledwie 44-letniego (nadal pozostaje najmłodszym przywódcą w całej Afryce), panującego od dwóch lat Abiya dowodzi, jak ryzykownym przedsięwzięciem jest wręczanie Pokojowych Nobli wciąż czynnym politykom. Jeszcze rok temu Abiy wynoszony był pod niebiosa jako wielka nadzieja Etiopii i Afryki, uosobienie dobrego przywódcy, który powierzoną mu władzę traktuje jako obowiązek służby, a nie należny mu łup czy hołd. Wychwalano go za wolę współpracy i wyrzeczenie się przemocy, zrozumienie i szacunek dla narodowego pojednania oraz praw obywatelskich.

Tigrajczycy przekraczają Rubikon

Nie minął rok, a próby remontu starej, mocno przestarzałej struktury etiopskiego państwa policyjnego doprowadziły do wojennej katastrofy. W zeszłym tygodniu premier Abiy wydał rządowemu wojsku rozkaz ataku na północną prowincję Tigraj, której przywódcom zarzucił bunt, dywersję, zdradę – zamiar rozbicia etiopskiego państwa na udzielne księstwa.

Powodem wojny stały się tajemnicze ataki na wojskowe koszary w Tigraju, a także Oromii, największej i najludniejszej w całej Etiopii. Uzbrojeni napastnicy zaatakowali tam zamieszkaną przez Amharów wioskę, mordując pół setki ludzi. Do ataku doszło wkrótce po tym, jak z pobliskiej bazy wojskowej wyjechali z nieznanego powodu wszyscy rządowi żołnierze.

Nazajutrz do ataków na wojskowe bazy doszło w Tigraju. Napaść na koszary w Danszy udało się odeprzeć dzięki wojskom przybyłym z sąsiedniej prowincji Amhara, ale bazę wojenną i magazyny broni Dowództwa Północnego w Mekelle przejęli buntownicy z Tigraju. Rozjuszony premier Abiy w Addis Abebie ogłosił, że Tigrajczycy przekroczyli Rubikon i gorzko tego pożałują. Podporządkowany mu parlament uznał władze prowincji Tigraj i rządzącą tam partię za organizację terrorystyczną, wprowadził półroczny stan wyjątkowy, a w zeszłą środę, na rozkaz pokojowego noblisty, jego wspierana przez lotnictwo piechota pomaszerowała do szturmu na górzysty Tigraj.

Igranie z ogniem

Tigraj to wąski pas terytorium nad północną granicą z Erytreą. Mieszka tam około 5 milionów ludzi, jedna dwudziesta ponad 100-milionowej Etiopii. Tigraj jest także jednym z najbiedniejszych, najbardziej zacofanym, a przede wszystkim zniszczonym przez niezliczone wojny regionem kraju. W latach 70. i 80. właśnie w górach Tigraju miejscowi partyzanci podnieśli zbrojne powstanie przeciwko rządom wojskowego tyrana „Czerwonego negusa” Mengistu Hajle Mariama (1977-91), pogromcy cesarza Hajle Sellasje I (1930-36 i 1941-74), Zwycięskiego Lwa Plemienia Judy. W 1991 r., sprzymierzeni z jeszcze dłużej walczącymi partyzantami z sąsiedniej Erytrei oraz powstańcami z kraju Amharów i z południowych prowincji pokonali Mengistu i przejęli władzę w kraju.

Niedługo potem, rządząc już w Addis Abebie, pokłócili się z niedawnymi towarzyszami broni z Erytrei i wdali się z nimi w dwuletnią, krwawą (prawie sto tysięcy zabitych), lecz nierozstrzygniętą wojnę graniczną.

Partyzanckie doświadczenie i bojowy staż, a przede wszystkim zasługi w wojnie z Mengistu sprawiły, że w nowym rządzie Tigrajczycy, choć nieliczni w porównaniu z Amharami czy Oromami, zagarnęli niemal całą władzę dla siebie. Nowym premierem został ich przywódca Meles Zenawi, a jego towarzysze broni zajęli wszystkie najważniejsze stanowiska w wojsku, wywiadzie, policji i służbach bezpieczeństwa. Do podległych sobie oddziałów brali na służbę głównie rodaków z Tigraju, na których lojalności mogli najbardziej polegać.

Spodziewając się zagrożenia głównie ze strony Erytrei (sąsiadkę ze wschodu Etiopczycy sami najeżdżali; sąsiad z zachodu, Sudan, właśnie rozpadał się na dwa niezależne państwa, a sąsiadka z południa, Kenia, w etiopskie sprawy nigdy się nie wtrącała), rząd z Addis Abeby właśnie na północy, czyli w Tigraju, rozmieścił najlepsze, najlepiej uzbrojone i najbitniejsze wojska, składające się głównie z miejscowych żołnierzy.

Według znawców Etiopii i wojskowości, z sześciu dywizji piechoty, jakie posiada, cztery, i to najlepsze cztery, stacjonują w Tigraju, a większość służących w nich oficerów i żołnierzy stanowią Tigrajczycy. Nie wiadomo, jak zachowają się, gdy przyjdzie im walczyć z rodakami. Tym bardziej że na stronę buntowników przeszło już potężne Dowództwo Północne, rozlokowane w tigrajskiej stolicy, Mekelle.


STRONA ŚWIATA to autorski serwis Wojciecha Jagielskiego, w którym dwa razy w tygodniu reporter i pisarz publikuje nowe teksty o tych częściach świata, które rzadko trafiają na pierwsze strony gazet. 


 

Z Tigraju, do którego władze z Addis Abeby zabroniły dostępu, docierają jednak pogłoski o coraz liczniejszych dezercjach i o tym, że całe oddziały północnej armii etiopskiej przechodzą na stronę Tigrajczyków, a w Addis Abebie mnożą się aresztowania tigrajskich oficerów, podejrzewanych o sabotaż i sprzyjanie rebelii. Poza rodakami z rządowego wojska buntownicy z Tigraju mogą w dodatku liczyć na liczące ćwierć miliona bojowników zbrojne milicje, składające się z zaprawionych w bojach wojennych weteranów i utworzonych dla obrony przed Erytreą.

Nawykła do wojny jest też ludność cywilna Tigraju, która podczas wojny z Mengistu żyła w utworzonym w górach powstańczym państwie, przywykła do dyscypliny, zwyczajów i wyrzeczeń partyzanckiego obozowiska.

Zadzierać z takim przeciwnikiem zakrawa na misję straceńczą. Abiy twierdzi jednak, że nie miał innego wyjścia – bunt Tigrajczyków nie pozostawił mu wyboru. Badacze etiopskiej polityki są jednak zdania, że to władza i sława uderzyły mu do głowy – przecenił swoje siły i zlekceważył przeciwników.

Zawrót głowy

Na sam szczyt piramidy władzy w Addis Abebie Abiy trafił niespodziewanie dla siebie, a błyskawiczny awans zawdzięcza tym, którym dziś wydał wojnę, Tigrajczykom. Po śmierci wywodzącego się z Tigraju premiera Melesa Zenawiego w 2012 r. jego towarzyszom nie udało się znaleźć godnego następcy.

Zenawi, który wzorował się na Chińczykach, rządził żelazną ręką. Kiedy go zabrakło, przeciwko dominacji Tigrajczyków zaczęli występować Amharowie, którzy wydali spośród siebie większość etiopskich cesarzy, a przede wszystkim najliczniejsi Oromowie, którzy – choć stanowią jedną trzecią ludności kraju – zawsze traktowani byli jak obywatele drugiej kategorii. I to właśnie Oromowie podnieśli pięć lat temu otwarty bunt przeciwko Tigrajczykom.

Naśladując Chińczyków, Zenawi dokonał cudu gospodarczego w Etiopii, która z synonimu upadku i nędzy stała się nie tylko na nowo afrykańskim mocarstwem, ale też „afrykańskim lwem”, rozwijającym się na potęgę, jak niegdyś „azjatyckie tygrysy” – Korea Południowa, Singapur czy Tajwan. I właśnie gospodarcza koniunktura stała się iskrą, która rozpaliła powstanie Oromów.

Addis Abeba założona pod koniec XIX w. przez cesarza Menelika II wyrosła na oromskich ziemiach. Budowlany boom sprawił, że miasto rozrastało się coraz bardziej, zajmując nowe ziemie Oromów, których rządzący Tigrajczycy próbowali rugować i wywłaszczać. Kiedy uliczna rebelia i zbrojne powstanie zagroziło bezpieczeństwu etiopskiego państwa, Tigrajczycy postanowili pójść na ustępstwa i na nowego przywódcę kraju wybrali wywodzącego się z Oromów Aiya Ahmeda Alego.


Czytaj także: Amerykanom wciąż nie udaje się pogodzić ich afrykańskich sojuszników, Egiptu i Etiopii, spierających się o podział wód Nilu.


 

Początkowy entuzjazm Oromów szybko ostygł, gdy przekonali się, że wyniesiony do władzy rodak wcale nie zamierza zastąpić dyktatury Tigrajczyków rządami Oromów, lecz chce scalić etiopską federację, zabierając prowincjom podarowaną im przez Tigrajczyków autonomię (sprytni Tigrajczycy wiedzieli, co robią, stawiając federalizm ponad demokrację – w scentralizowanym kraju, jako nieliczni, nie mieliby większych szans na zwycięstwa w wyborach i utrzymanie władzy).

Przystępując do remontu etiopskiego państwa, Abiy szybko zyskał wrogów z obu przeciwstawnych obozów. Nacjonaliści Oromowie zarzucali mu zdradę, a Tigrajczycy nie mogli darować niewdzięczności. Twierdzili, że usuwając ich z rządowych stanowisk i wytaczając procesy za korupcję i nadużycia władzy, Abiy stara się uczynić z nich „kozły ofiarne”, zrzucić na nich i tylko na nich winę za całe zło poprzednich rządów. Rodakom Oromom Abiy zarzucał fanatyzm, a Tigrajczyków oskarżał o sabotaż. Ani z jednymi, ani z drugimi nie planował się jednak układać, szukać porozumienia. Ani myślał także zwalniać tempa reform czy rewidować ich program.

Nie brak dziś głosów, że władza uderzyła mu do głowy, że uznał się za nieomylnego, a głęboka wiara (jest chrześcijaninem, zielonoświątkowcem) i porady duchownych, którzy otaczają go jako doradcy, sprawiły, że uważa się niemal za mesjasza, który ma zbawić Etiopię. Inni przypominają, że nie urodził się przecież pacyfistą ani demokratą, a wojskową i polityczną karierę zrobił w szeregach partyzantki i partyzanckiej partii kierowanej przez Tigrajczyków, musiał więc nabrać autokratycznych nawyków, które potem trudno porzucić.

Wojna coraz większa

Początkiem wojny stała się ubiegłoroczna jesień, gdy nagrodzony Pokojowym Noblem w Addis Abebie rozwiązał starą rewolucyjną partię rządzącą, której przewodził, a na jej miejsce postanowił powołać nową Partię Dobrobytu. Stary, Etiopski Ludowo-Rewolucyjny Front Demokratyczny był przymierzem kilku bratnich partii, z których najsilniejsza, tigrajska, Ludowy Front Wyzwolenia Tigraju, sprawowała absolutne rządy w Addis Abebie.

Tigrajczycy, jako jedyni z dawnej rządzącej partii, odmówili akcesu do nowej Partii Dobrobytu. W ten oto sposób w etiopskim parlamencie, w którym zasiadali wyłącznie posłowie z rządzącej partii, pojawiła się silna opozycja – Ludowy Front Wyzwolenia Tigraju, który zachował rządy w rodzimej prowincji.

Wiosną w Addis Abebie obwieszczono, że zapowiedziane na sierpień pierwsze w historii Etiopii wolne wybory, które miały stać się także pierwszym sprawdzianem popularności lub niepopularności młodego premiera, trzeba odwołać z powodu epidemii wirusa. Tigrajczycy odpowiedzieli, że w Etiopii Abiy wyborów może sobie nie przeprowadzać, ale w Tigraju elekcja się odbędzie. Nie przestraszyli się pogróżek, nie ulegli namowom i we wrześniu jako jedyni w Etiopii wybrali swój parlament i rząd.

Zanim do tego doszło, w czerwcu, w Addis Abebie, nieznani napastnicy (aresztowano kilka osób, ale wciąż nie podano ich tożsamości ani pobudek) zastrzelili ukochanego pieśniarza Oromów, Hanchalu Hundessę, którego pieśni stały się ich powstańczymi hymnami. Po tym wydarzeniu w stolicy i całej Oromii doszło do rozruchów, a bojówki Oromów atakowały wszystkich, którzy Oromami nie byli. Zginęło prawie 200 osób.

Abiy oznajmił, że pieśniarza zabili wrogowie Etiopii, pragnący wywołać wojnę domową, storpedować jego reformy. Nie mogąc się zdecydować, kogo oskarżyć, oskarżył Tigrajczyków, oromskich radykałów i dodatkowo Egipt, który nie może darować Etiopii, że buduje tamę na Błękitnym Nilu i odbierze mu część życiodajnej wody.


Czytaj także: Etiopia, gdzie latem miało dojść do pierwszych w historii tego starożytnego państwa wolnych i uczciwych wyborów, odwołała je z powodu epidemii.


 

Jeszcze we wrześniu po wyborach w Tigraju nie brakowało głosów, że Abiy uzbroi się w cierpliwość, dogada się z Tigrajczykami, a jesienią przeprowadzi w całym kraju, także w Tigraju, nowe wybory. W październiku doszło jednak do napaści na wojskowe bazy i magazyny broni, a 4 listopada Abiy wydał swojemu wojsku rozkaz do ataku na Tigraj.

Nowe szaty cesarza

Dziennikarze nie mają do Tigraju dostępu, informacje o przebiegu walk pochodzą od uchodźców lub z komunikatów sztabów walczących armii. Sudan podał, że w ciągu pierwszego tygodnia walk na jego terytorium schroniło się ponad 10 tys. uchodźców, a spodziewa się napływu nawet 200 tys.

Sztab armii etiopskiej twierdzi, że w walkach zginęło ponad pół tysiąca rebeliantów a rządowe wojsko zajęło lotnisko w mieście Humera, nad granicami z Sudanem i Erytreą. Prezydent Tigraju Debretsion Gebremichael podał z kolei, że Tigrajczycy zestrzelili etiopski samolot, a w walkach zginęło kilkuset etiopskich żołnierzy. Gebremichael twierdzi też, że Tigraj został zaatakowany także od północy przez wojska Erytrei, której prezydent Isaias Afeworki wdzięczny jest Abiyowi za podpisanie pokoju w 2018 r. (to za nią oficjalnie, a nieoficjalnie za całokształt działalności Abiy dostał Pokojowego Nobla), za to nie może darować dawnym towarzyszom broni Tigrajczykom granicznej wojny.

Erytrea, a także Etiopia odpowiadają, że Tigrajczycy kłamią, ale badacze Rogu Afryki obawiają się, że jeśli etiopska wojna wybuchnie z pełną siłą, rozleje się na sąsiednie kraje i zburzy kruchy spokój w regionie. Do wojny z Tigrajczykami włączą się przede wszystkim etiopscy Amharowie spierający się z nimi o ziemie. Oromowie skwapliwie skorzystają z faktu, że etiopskie wojsko zajęte będzie wojną na północy i zażądają większej autonomii. Niezależności i własnej prowincji mogą żądać także mniej liczne ludy z południa. Etiopska konstytucja z 1995 r. stanowi, że każdy z regionów, tworzących etiopskie państwo, ma prawo nie tylko do samorządu, lecz także samookreślenia, a nawet pokojowej secesji. W najczarniejszym scenariuszu podobna licytacja mogłaby się zakończyć rozpadem najstarszego i drugiego najludniejszego (po Nigerii) państwa w Afryce.

Przedłużająca się etiopska wojna oznaczać będzie także kolejne uchodźcze tsunami, które najpierw zaleje Sudan, ale po jakimś czasie dotrze także do Europy, a także wycofanie się etiopskich oddziałów z wojsk pokojowych Unii Afrykańskiej i ONZ w sąsiednich Somalii i Sudanie Południowym. Tamtejsze wojny domowe wybuchną natychmiast po wyjeździe zagranicznych rozjemców.

Dwa lata temu, goszcząc w Addis Abebie prezydenta Erytrei Afeworkiego i podpisując z nim pokój, Abiy przekonywał, że „przebaczając, oczyszczamy swoje sumienia”. Dziś pokojowy noblista Abiy nie chce słyszeć ani o wybaczeniu, ani o ugodzie. Powtarza, że rozkaże przerwać wojnę dopiero, gdy wymierzy sprawiedliwość buntownikom z Tigraju, kiedy ci złożą i oddadzą mu broń. Jeśli przeliczył się z siłami, przegra wojnę, straci władzę, a może i państwo (jak Michaił Gorbaczow, ostatni przywódca Związku Radzieckiego, również Pokojowy Noblista, do którego jest czasem porównywany). Jeśli wygra – wątpliwe, by wrócił do wcielenia sprzed dwóch lat. Jeśli wróci z wojny jako zwycięzca, to pod postacią nowego cesarza, negusa, nawet gdy nie włoży na skronie korony.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Reporter, pisarz, były korespondent wojenny. Specjalista od spraw Afryki, Kaukazu i Azji Środkowej. Ponad 20 lat pracował w GW, przez dziesięć - w PAP. Razem z wybitnym fotografem Krzysztofem Millerem tworzyli tandem reporterski, jeżdżąc wiele lat w rejony… więcej