Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
To nie jest zresztą jedyna rzeczywistość rosnącego, a nie malejącego wyzwania. Inną zapowiada ogłoszony właśnie buńczuczny zamiar naszych najgłośniejszych ideologów prawicowych, planujących dalsze ograniczanie niekaralnych wyjątków w ustawie antyaborcyjnej. Intencje są tu oczywiście jak najbardziej chwalebne, niestety jednak tylko intencje. Nie zrozumiem nigdy, dlaczego całą wartość moralności lokuje się w samych zakazach, nawet, można by myśleć, w samym tylko ich dobitnym sformułowaniu i ogłoszeniu, bez zadania sobie pytania, jak się to ma urzeczywistniać, z jakim rezultatem, z jakimi skutkami, których uniknąć nie będzie łatwo. W tym przypadku - trzeba to już teraz powiedzieć expressis verbis - zapisanie bezwzględnego, pod rygorem karnym, nakazu przyjęcia dziecka ciężko chorego czy dotkniętego wadami rozwojowymi winno być dla ustawodawcy połączone z przyjęciem równie bezwzględnego obowiązku stworzenia systemu pomocy skutecznej i wydolnej, ponieważ taka sytuacja dla rodziców (czy tym bardziej dla samotnej matki) może być sytuacją nie do udźwignięcia. A wtedy stwarzanie tylko przymusu moralnego stałoby się nieuczciwością.
Norwid nie jest dziś ani cytowany, ani przywoływany. Więc pewnie i jego wiersz o człowieku, który "za kościołem o ratunek woła", też mało kto pamięta. Ten wiersz kończy się luźno rzuconym zdaniem: "A faryzeusz mimo idzie zadumany...".