To idzie młodość

Czy młodzi polscy katolicy są faktycznie zdewociali, zacofani i obciachowi? Nie taki Kościół straszny, jak go malują. Zobaczcie zresztą sami.

29.07.2013

Czyta się kilka minut

Nie taka zima zła. Mimo niskich  – jak na Brazylię – temperatur (12 stopni) Copacabana tętniła życiem także pod nieobecność papieża. 27 lipca 2013 r. / Fot. Tasso Marcelo / AFP / EAST NEWS
Nie taka zima zła. Mimo niskich – jak na Brazylię – temperatur (12 stopni) Copacabana tętniła życiem także pod nieobecność papieża. 27 lipca 2013 r. / Fot. Tasso Marcelo / AFP / EAST NEWS

Kiedy 21 lipca kard. Stanisław Dziwisz wspomniał o „niespodziance”, która w Rio de Janeiro czeka na młodych Polaków, w internecie rozpoczęła się dyskusja. Na Facebooku pojawiły się komentarze: „Przepraszam bardzo, a po co? I kto za to zapłaci? Jeśli Kościół ze swojej kieszeni, to proszę bardzo, jeśli z kieszeni podatników, to dosyć fundowania takich kościelnych imprez w naszym mieście”; „Nie wiem, czy to taki powód do radości”; „A kto posprząta potem?”; „Tylko tego nam tu trzeba – tłumu zdewociałej młodzieży”.

Czy młodzi katolicy w Polce są faktycznie zdewociali, zacofani i obciachowi? Czy rzeczywiście jest z nimi tak źle?

Spotkania w Lednicy. Wakacyjne festiwale młodych organizowane przez wspólnoty zakonne. Ewangelizacja Krakowa zainicjowana przez bp. Grzegorza Rysia. Niedawne spotkanie z o. Bashoborą na Stadionie Narodowym. Wszystko to składa się na całkiem ciekawy obraz Kościoła próbującego, na różne sposoby, dotrzeć do młodych.

Ale najważniejsze jest i tak to, że wiele nowych projektów prowadzą właśnie młodzi.

WYKSZTAŁCONY, Z WIELKIEGO MIASTA

Konrad Kruczkowski mieszka pod Krakowem. Żonaty, dziecko w drodze. Pracuje w agencji reklamowej jako senior graphic designer. Nie ma wiele wolnego czasu. Ale na blogu „Halo Ziemia” i portalu deon.pl pisze o wierze, Bogu i Kościele.

„Straszenie piekłem, potępieniem i wizją wiecznych cierpień – choć ma swoje uzasadnienie – jest o tyle mało skuteczne, że niewiele mówi o Bogu – czytamy w jednym z tekstów Konrada. – Budowanie wiary na fundamencie strachu u dzieci jest zwyczajnie okrutne. W odniesieniu do ludzi dorosłych – po prostu nie działa. Miałem szczęście. Wcześnie wytłumaczono mi, że dobre i uczciwe życie, które wynika ze strachu przed karą lub z troski o nagrodę, nie jest szczytem chrześcijańskiej dojrzałości. Owszem, nie jest może złe, ale jest niewystarczające. Bywa niebezpieczne: przy wierze opartej na nagrodzie i karze można nie mieć żadnej relacji z Bogiem, ale zachowywać jej wszelkie możliwe pozory. Z przyzwoitym życiem włącznie”.

Po co mu to pisanie? Przecież bez niego też byłby szczęśliwy. No i nie obrywałby od „hejterów” – ludzi, od których nienawistnych komentarzy roi się w sieci.

– Piszę o „Bożych rzeczach”, bo to lubię – mówi bloger. – Funkcjonuję głównie wśród ludzi, którzy traktują chrześcijaństwo nie jako styl życia „tu i teraz”, ale jako zastygły zbiór zasad i wyobrażeń. Sami często nie spotkali nikogo, kto mógłby im powiedzieć, o co chodzi wierzącym. Ludzie z pogranicza wiary i niewiary są głodni rozmów o Bogu bardziej niż my, zdeklarowani. Rzecz w tym, że najczęściej ktoś chciał ich do czegoś przekonać. Ja nie chcę, bo wierzę, że Bóg zrobi to lepiej ode mnie, a więc mogę pisać dla nich i o nich bez konfliktu.

WARTOŚĆ W KOŚCIELE

Basia Wilińska skończyła geodezję na AGH. Już na studiach zaangażowała się w działalność grupy ewangelizacyjnej „Refidim”. Razem ze swoimi rówieśnikami poświęca czas na przygotowywanie akcji i spotkań, które pomagają Kościołowi dotrzeć do młodych. Razem z dominikaninem o. Adamem Szustakiem głosi rekolekcje dla uczniów gimnazjów i szkół średnich.

– Do „Refidim” pchnęła mnie bieda, którą zobaczyłam wśród znajomych ze studiów i innych młodych osób. „Bieda” – to ich spojrzenie na Kościół – wyjaśnia Basia. I dodaje, że choć są oni ostatnim pokoleniem wychowanym lub związanym z wartościami, jakie głosi Kościół katolicki, jedyne co z tym robią, to się tego wstydzą albo im zaprzeczają. Kościół jest dla nich sloganem, instytucją, azylem dla moherów, opłacanym z naszych podatków, funkcjonującym jako samotna, starzejąca się wyspa pośród świata, który wciąż się rozwija.

– Tylko niewielu z nich odrzuca Boga; Kościołem „zgorszona” jest większość. Mało kto zauważa, że to Pan Bóg wybrał sobie właśnie takie narzędzie, żeby głosić ludziom swoją miłość, a także aby w tym słabym Kościele móc jej doświadczać. Zaangażowanie w „Refidim” to moja próba powiedzenia, że nie odcinam się od przyjęcia Kościoła, że widzę w nim wartość. I że wszystko, co wiem o sobie jako człowieku i godności, do jakiej zostałam powołana, wiem dzięki wspólnocie, w której mnie wychowano – mówi Basia.

PRODUCENT OD ŚW. FRANCISZKA

Brat Patefon jest franciszkaninem. I w dodatku – uwaga: producentem, montażystą, dźwiękowcem, grafikiem, specjalistą od nieszablonowych działań w sieci. Prowadzi stronę franciszkanie.tv, nagrywa cykle komentarzy wideo do Ewangelii, kręci filmiki promujące Kościół i jego zakon, prowadzi audycję muzyczną.

Ale to nie wszystko. Bierze udział w promowaniu akcji związanych ze Spotkaniem Młodych Lednica 2000. W tym roku nagrał klip do utworu „Tango Francesco” Siewców Lednicy.

Brat Patefon produkuje też klipy muzyczne, m.in. dla zespołu Luxtorpeda. Muzyka to jedna z jego pasji. Nie wszystkim podoba się sposób jego działania. – Pamiętam komentarze po tym, jak przygotowałem zapowiedź nowej płyty zespołu Kazik Na Żywo: „A co, k..., Kazik ma wspólnego z franciszkanami?” – mówi zakonnik.

Skąd takie pomysły? – Idąc za naszym duchowym przewodnikiem, św. Maksymilianem, staramy się wykorzystywać wszelkie dostępne środki, by głosić Dobrą Nowinę. Z pewnością konto na Facebooku czy nawet świetna strona internetowa nie zastąpią ambony, ale dają możliwość dotarcia do tych, którzy ambony nie widzieli od lat. I być może nie chcą zobaczyć.

Jak definiuje swoją misję? – Internet jest miejscem „rozmów” z osobami niewierzącymi, wątpiącymi itp. Dzięki temu można im mówić bardziej osobiście o Panu Bogu. Zresztą do tego ma taka działalność prowadzić – do zaciekawienia, zafascynowania, zaskoczenia – aby potem można było spotkać się z osobą, udzielając jej sakramentów.

CZADOWY BRAT

„Mówią o mnie czadowy brat” – śmieje się o. Benedykt Pączka, kapucyn. Jeździ na rolkach po krakowskim Rynku, żeby ewangelizować. Pomysłów ma tyle, że można by nimi obdzielić kilku innych księży.

Co robi czadowy brat, kiedy wstaje? Zaraz po modlitwie (godz. 6.30) otwiera skrzynkę mailową („żeby nie wypaść z sieci”). Na Facebooku ma ponad 2 tys. znajomych. – Na profilu umieszczam zdjęcia ze spotkań i akcji. Po to, aby nie zamykać życia zakonnego w murach klasztoru – tłumaczy.

Od lat zajmuje się pomocą dla Afryki. To on stoi za akcjami: „Czadowa Tablica” (zbiórka pieniędzy na konkretny projekt i pomoc), „Czadowa Para” (nowożeńcy, którzy się w nią angażują, proszą gości ślubnych o wsparcie budowy szkoły w Czadzie) i „Wyślij pączka do Afryki” (akcja na tłusty czwartek: odmawiamy sobie jednego pączka, a pieniądze w ten sposób oszczędzone wysyłamy na budowę szkoły muzycznej dla dzieci).

– Trzeba łamać schematy w głowach chrześcijan – mówi o. Pączka. – Jezus to robił. Nawet zmęczony, zawsze był otwarty dla tego, kto potrzebował Jego obecności. Pomysłami dzielę się najpierw z przyjaciółmi, współbraćmi. Później idę do prowincjała i pytam o zgodę. A potem działa już Bóg.

KSIĘŻA JAK TESCO

Jest ich około pięćdziesięciu, mieszkają w całej Polsce. Są wśród nich księża diecezjalni, zakonnicy i jeden świecki diakon. Razem tworzą tzw. pogotowie duchowe. W każdej chwili można do nich zadzwonić i poprosić o radę, porozmawiać o problemach.

Swoją misję opisują tak: „Kapłan powinien być jak Tesco: 7 dni w tygodniu i 24 h na dobę otwarty dla ludzi. To stwierdzenie bardzo pasuje do posługi, jaką otrzymujemy od Chrystusa. Święcenia kapłańskie to znak posługi dla ludzi. Nie tylko w Kościele, nabożeństwie, ale zawsze tam, gdzie jesteśmy, by głosić Chrystusa, naszego Mistrza i Pana. Być jak On, który oddał swoje życie za nas, to wezwanie dla nas – abyśmy nasze życie oddali za owce nam powierzone”.

– Sam kiedyś długo szukałem kapłana, który mógłby mi pomóc, wysłuchać i doradzić – wyjaśnia motywy jeden z dyżurujących w „pogotowiu”, werbista o. Bartłomiej Parys. – Choć wiadomo, że ta posługa jest kluczowa, to przecież nie wyczerpuje całości możliwości na linii kapłan-wierny. Szukałem dobrych parę miesięcy i w końcu znalazłem – franciszkanina, który spędzał nieco czasu na modnych wówczas czatach. Kontakt przeniósł się do realu, pomógł mi rozeznać swoje powołanie. Teraz sam staram się wyjść naprzeciw oczekiwaniom innych ludzi.

MODLITWA Z IPADA

Wychodzisz z domu, wsiadasz na rower, wkładasz do uszu słuchawki i włączasz... No właśnie. To nie musi być najnowszy wakacyjny hit. W każdym razie jakieś 10 tys. osób codziennie robi inaczej.

Korzystają z podcastu „Modlitwa w drodze”. To propozycja dla tych zabieganych i zapracowanych ludzi, którzy chcą się modlić.

– To połączenie codziennej Ewangelii z krótkimi pytaniami, które mają pomóc słuchaczowi w aktywnym kontakcie z Pismem Świętym. Wszystkiemu towarzyszy nastrojowa muzyka. Chcemy w ten sposób dotrzeć do ludzi, dzielić się z nimi tym, co jest największym skarbem jezuitów: „Ćwiczeniami duchowymi” św. Ignacego Loyoli – mówi Paweł Witkowski SJ, młody jezuita z Krakowa.

Zdaniem zakonnika, pomysł odpowiada na potrzeby nowoczesnego człowieka. – Jezus uczył, że mądry gospodarz to taki, który potrafi wyciągać ze swego skarbca to, co stare i nowe, a w dodatku je łączyć. Internet to dobre narzędzie w dotarciu do człowieka, który często jest dziś zapracowany. Każdy dobrze wie, ile czasu dziennie spędza w internecie. Słowa Jezusa powinny docierać tam, gdzie dzisiaj jest człowiek – mówi jezuita.

AUTOSTOPEM DO NIEBA

Piszący te słowa rok temu był na dziwnych rekolekcjach. Zorganizowali je świeccy. A dokładnie: kilka osób zakochanych w podróżowaniu autostopem. Znaleźli też dominikanina, który pomógł im poprowadzić cały projekt duchowo: o. Krzysztofa Pałysa, też autostopowicza.

Najpierw kilka dni w Łodzi. Poznawaliśmy się i przygotowywaliśmy do wyjazdów. Później przez kilka dni jeździliśmy po Polsce i Europie. Niektórzy w parach, inni w dużych grupkach. Nie nawracaliśmy nikogo. Staraliśmy się szukać Boga we wszystkich ludziach, których spotkaliśmy, i w sytuacjach, jakie się nam wydarzały. Takie rekolekcje otwierają człowieka i poszerzają horyzonty myślenia. I potrafią zrewolucjonizować życie.

Wzięło w nich udział około sześćdziesięciu osób. Mija rok i kilka osób wylądowało w różnych zgromadzeniach zakonnych. Wśród uczestników zawiązały się też dwa małżeństwa. Jedna z par to Rafał (pracuje w sądzie) i Karolina (dziennikarka). Jak wspominają udział w autostopowej przygodzie?

Rafał: – Zdałem sobie sprawę z tego, że to nie ja sprawiam, że coś się dzieje dobrego – ale właśnie Bóg. Nauczyłem się dziękować Mu za najdrobniejsze rzeczy, ot choćby za to, że miałem co dziś zjeść. Wcześniej myślałem o kapłaństwie, chociaż w głębi serca pragnąłem założyć rodzinę i mieć żonę. Chciałem zrozumieć, co to znaczy, że sam nic nie mogę, że wszystko oddaję Bogu. Większość moich znajomych pukała się w głowę, że to niedorzeczne.

Karolina: – Wierzyłam, że takie rekolekcje w drodze pomogą mi w jeszcze lepszym docieraniu do ludzi z Dobrą Nowiną, a także nauczą mnie samą życia nią na co dzień. I nie myliłam się. Doświadczyłam jak mocno Bóg troszczy się o mnie.

KOŚCIÓŁ I LEWICA RAZEM

Lewica to nie tylko Palikot. Są tacy młodzi katolicy, którzy wierzą w Boga i... w lewicowe ideały. To środowisko skupione wokół magazynu „Kontakt”. Jego przedstawiciele uważają, że w czasie kryzysu w kwestiach społecznych Kościół i lewica mogłyby mówić tym samym językiem. Ubolewają, że dyskusję o wartościach zastąpił dziś rachunek zysków i strat.

Zapytałem Tomka Kaczora, sekretarza redakcji „Kontaktu”, o misję i cele pisma.

– Wrażliwość społeczna i otwartość na ludzi wykluczonych są nieodłącznym elementem chrześcijaństwa. Sądzimy, że na tym polu inspiracje chrześcijańskie doskonale uzupełniają się z lewicowymi. Jako katolicy o przekonaniach lewicowych nie chcemy pogodzić się ze sprowadzaniem troski o ubogich do poziomu fakultatywnej dobroczynności, co zdaje się satysfakcjonować wielu wierzących. Nie przekonują nas także poczynania współczesnej lewicy, która w imię wartości liberalnych produkuje kolejne kręgi wykluczenia. Chcemy przekroczyć spór koncentrujący się wokół kwestii obyczajowych i bioetycznych. Zwrócić uwagę na różne grupy wykluczonych, o których tak Kościół, jak i lewica, w imię swoich idei powinny się troszczyć – tłumaczy Kaczor.

KATOLICKI LIFESTYLE

Również młode chrześcijańskie dziennikarstwo wcale nie musi być „kościółkowe”. Można pisać o Bogu lekko, ciekawie i oryginalnie. Przykładem internetowy magazyn „Dywiz”.

– Dotąd brakowało w Polsce katolickiego pisma lifestyle’owego, które na lekko i z dowcipem mówiłoby o kulturze – nie tylko tej najwyższej. O przyjemności, stylu życia, choćby o tym, gdzie można wypić piwo w fajnej atmosferze – tłumaczy powód założenia „Dywizu” jedna z jego twórczyń, Ewa Kiedio. – Mamy wrażenie, że rzeczywistość sacrum i profanum zanadto się od siebie odsuwają, sprawy wiary przedstawiane są tak, jakby były czymś zupełnie odległym od zwykłego, codziennego doświadczenia. A to właśnie w codzienności doświadcza się spraw najważniejszych.

Osoby związane z pismem lubią przytaczać dwa cytaty. Autorem pierwszej wypowiedzi jest Paul Evdokimov, rosyjski teolog prawosławny: „Widzisz, gdybyś umiał bawić się z Bogiem, byłoby to największe osiągnięcie ludzkości. Wszyscy traktują Boga tak bardzo poważnie, że czynią Go śmiertelnie nudnym (...) Baw się z Bogiem, synu. Bóg jest najlepszym towarzyszem zabaw”. Drugiego cytatu dostarczył rockman Tomasz Budzyński: „Chce mi się cieszyć, śmiać, pić wódkę, palić papierosy, tańczyć, spraszać gości, siedzieć z nimi i opowiadać dowcipy – bo Chrystus zmartwychwstał!”.

REWOLUCJA FRANCISZKA

Oczywiście nie jest całkiem różowo. Badania uczestnictwa we Mszach św. i przystępowania wiernych do sakramentów pokazują, że coraz więcej ludzi odwraca się od Kościoła. Z najnowszego opracowania Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego wynika, iż do kościoła co niedzielę chodzi 40 proc. wiernych, a komunię przyjmuje niewiele ponad 16 proc.

Jak odwrócić tę tendencję? Najlepszą odpowiedzią jest zaangażowanie się przeciętnego katolika w życie Kościoła. Nie ma skuteczniejszego narzędzia ewangelizacyjnego niż świadectwo. Jeśli młodzi poza Kościołem będą widzieć, że ludzie tacy sami jak oni – uśmiechnięci, otwarci, prawdziwi – właśnie w Kościele znajdują odpowiedzi na najważniejsze pytania, że im się tam pomaga i wspiera ich rozwój – prędzej czy później też przyjdą do Kościoła.

Wszyscy, którym zależy, żeby zmiany w Kościele w Polsce szły właśnie w taką stronę, powinni zakasać rękawy i po prostu wziąć się do pracy. Nie narzekać, nie powtarzać, że jest źle, ale patrzeć na dobre przykłady, nagłaśniać je i samemu tworzyć coś podobnego.

Trudno sobie wyobrazić lepszy moment. Mamy przecież sprzymierzeńca w Watykanie. Papież Franciszek jest ewangelicznym rewolucjonistą. W Rio postawił sprawę jasno: „Wiecie, czego oczekuję po tych Światowych Dniach Młodzieży? Chcę, byście poszli na ulicę robić raban. Chcę rabanu w waszych diecezjach. Chcę, żeby Kościół wyszedł na ulicę. Żeby odrzucił ziemską powłokę, wygodę, klerykalizm, żebyśmy przestali zasklepiać się w sobie. Niech biskupi i księża mi wybaczą, jeśli młodzież zrobi im raban. Ale taka jest moja rada”.

To słowa do każdego młodego katolika. Za trzy lata Franciszek przyjedzie do Krakowa. Co zastanie na miejscu? W jakim stanie będzie nasz Kościół? Piłeczka po naszej stronie.


PIOTR ŻYŁKA (ur. 1986) jest członkiem redakcji portalu Deon.pl, twórcą projektu faceBóg i papieskiego profilu Franciszek na Facebooku.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 31/2013