Tłumacz, czyli przewodnik

W miniony piątek ­Ireneusz Kania odebrał w Krakowie Nagrodę im. Kazimierza Wyki.

28.03.2022

Czyta się kilka minut

 /
/

­Przyznaną jak najsłuszniej, choć na pozór niełatwo znaleźć punkty łączące patrona nagrody z jej tegorocznym laureatem. Na pozór, bo jeden punkt jest oczywisty: obaj to humaniści najwyższej próby, traktujący kulturę jako spójną całość, umiejący czytać równie wnikliwie rozmaite jej dziedziny i piętra.

W posłowiu Dariusz Czaja zauważa: ­„Powiedzmy sobie ­szczerze – Ireneusz Kania nie powinien istnieć w przyrodzie. A jednak istnieje. Jest wybrykiem natury, błędem w systemie, wyłomem w taksonomii”. Oczywiście podziwiamy jego poliglotyzm, pamiętajmy jednak, co ­Władysław ­Konopczyński napisał o królu Michale ­Korybucie Wiśniowieckim – że znał osiem ­języków, ale w żadnym z nich nie miał nic ­ciekawego do powiedzenia. W przypadku Ireneusza Kani chodzi przecież nie tylko o samą znajomość ponad dwudziestu języków z kilku rodzin (choć we mnie na przykład budzi ona podziw zabobonny), ale o to, że tłumacząc z portugalskiego, ­rumuńskiego, nowogreckiego, hebrajskiego, sanskrytu czy tybetańskiego, równocześnie z wnikliwą precyzją, ale też wyczuwalnym zaangażowaniem emocjonalnym wprowadza nas w inne kultury. „Kania od lat pracuje w języku – pisze Czaja – w wielu językach. To jest jego naturalny żywioł i znak rozpoznawczy. (...) Dla niego język nie jest celem, ale środkiem do celu. Jego pragnienie tłumaczenia wielu tekstów wzięło się nie tylko z niekłamanej miłości do konkretnego języka (...), ale z pragnienia, żeby ­poprzez język poznać świat, do którego on ­prowadzi. Język, z k t ó r e g o się tłumaczy, staje się tu wehikułem nowej wizji rzeczywistości, pozwala znaleźć się w przestrzeni mentalnej całkiem innej, niż sugeruje język, n a k t ó r y się ­tłumaczy”. Działalność translatorska zyskuje wymiar duchowy, „pełni funkcję ocalającą, jest nieustającą pracą nad sklejaniem rozbitego lustra”.

Olbrzymi dorobek ­Ireneusza Kani tworzą przede wszystkim przekłady. Sam pisze rzadko, za to znakomicie. „Dług metafizyczny” to nie tylko auto­komentarz translatora, ale też ­świadectwo kilku (spośród wielu) jego szczególnych fascynacji – ­buddyzmem, kabałą, „pieśnią portugalskiego losu”, czyli fado jako specyficznym gatunkiem muzycznym. No i fragmenty jego dziennika lektur. Książka gęsta, do której się wraca. ©℗

Ireneusz Kania, DŁUG METAFIZYCZNY. ESEJE I ROZMOWY, Wybór tekstów i posłowie: Dariusz Czaja. Wydawnictwo Pasaże, Kraków 2022, ss. 352, seria „Tempus fugit”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
79,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Tomasz Fiałkowski, ur. 1955 w Krakowie, absolwent prawa i historii sztuki na UJ, w latach 1980-89 w redakcji miesięcznika „Znak”, od 1990 r. w redakcji „TP”, na którego łamach prowadzi od 1987 r. jako Lektor rubrykę recenzyjną. Publikował również m.in. w… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 14/2022