Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Przyznaną jak najsłuszniej, choć na pozór niełatwo znaleźć punkty łączące patrona nagrody z jej tegorocznym laureatem. Na pozór, bo jeden punkt jest oczywisty: obaj to humaniści najwyższej próby, traktujący kulturę jako spójną całość, umiejący czytać równie wnikliwie rozmaite jej dziedziny i piętra.
W posłowiu Dariusz Czaja zauważa: „Powiedzmy sobie szczerze – Ireneusz Kania nie powinien istnieć w przyrodzie. A jednak istnieje. Jest wybrykiem natury, błędem w systemie, wyłomem w taksonomii”. Oczywiście podziwiamy jego poliglotyzm, pamiętajmy jednak, co Władysław Konopczyński napisał o królu Michale Korybucie Wiśniowieckim – że znał osiem języków, ale w żadnym z nich nie miał nic ciekawego do powiedzenia. W przypadku Ireneusza Kani chodzi przecież nie tylko o samą znajomość ponad dwudziestu języków z kilku rodzin (choć we mnie na przykład budzi ona podziw zabobonny), ale o to, że tłumacząc z portugalskiego, rumuńskiego, nowogreckiego, hebrajskiego, sanskrytu czy tybetańskiego, równocześnie z wnikliwą precyzją, ale też wyczuwalnym zaangażowaniem emocjonalnym wprowadza nas w inne kultury. „Kania od lat pracuje w języku – pisze Czaja – w wielu językach. To jest jego naturalny żywioł i znak rozpoznawczy. (...) Dla niego język nie jest celem, ale środkiem do celu. Jego pragnienie tłumaczenia wielu tekstów wzięło się nie tylko z niekłamanej miłości do konkretnego języka (...), ale z pragnienia, żeby poprzez język poznać świat, do którego on prowadzi. Język, z k t ó r e g o się tłumaczy, staje się tu wehikułem nowej wizji rzeczywistości, pozwala znaleźć się w przestrzeni mentalnej całkiem innej, niż sugeruje język, n a k t ó r y się tłumaczy”. Działalność translatorska zyskuje wymiar duchowy, „pełni funkcję ocalającą, jest nieustającą pracą nad sklejaniem rozbitego lustra”.
Olbrzymi dorobek Ireneusza Kani tworzą przede wszystkim przekłady. Sam pisze rzadko, za to znakomicie. „Dług metafizyczny” to nie tylko autokomentarz translatora, ale też świadectwo kilku (spośród wielu) jego szczególnych fascynacji – buddyzmem, kabałą, „pieśnią portugalskiego losu”, czyli fado jako specyficznym gatunkiem muzycznym. No i fragmenty jego dziennika lektur. Książka gęsta, do której się wraca. ©℗
Ireneusz Kania, DŁUG METAFIZYCZNY. ESEJE I ROZMOWY, Wybór tekstów i posłowie: Dariusz Czaja. Wydawnictwo Pasaże, Kraków 2022, ss. 352, seria „Tempus fugit”.