Tezy dla ekipy

Smutne, że z polskiej sceny politycznej często pada słowo "wróg. Skądinąd uważam, że jeśli polityk jest zapatrzony w siebie, a lustrem dla jego działań są wyłącznie wieczorne "Wiadomości, to jego największym wrogiem jest on sam.

20.09.2007

Czyta się kilka minut

---ramka 535063|lewo|1---Już po obejrzeniu pierwszego odcinka serialu "Ekipa" uderzyło mnie trafne spostrzeżenie Agnieszki Holland, że w naszej polityce chodzi raczej o technikę rządzenia, a nie o ważne dla Polski sprawy. Dziś nie jest nawet tak, że gubi się treść projektów - często tej treści po prostu nie ma. Sama technika zdobywania i utrzymania władzy jest ważniejsza niż to, po co się ją bierze. Owszem, polityka jest sztuką sprawowania władzy, trzeba jednak pamiętać o hierarchii: polityka powinna być rozumiana przede wszystkim jako pełnienie służby publicznej, której celem nie jest władza, lecz służba właśnie - a więc zajmowanie się przestrzenią społeczną, w której jesteśmy zanurzeni.

Jeśli mógłbym się posłużyć własnym przykładem, powiedziałbym, że jako prezydent Wrocławia mam społeczne zobowiązania, których się podjąłem, a wtórne jest to, że dla ich realizacji muszę być politykiem, sprawować władzę.

Jest oczywiste, że cel nigdy nie uświęca środków. Nie da się nagannego postępowania usprawiedliwić "dobrem Polski". To pułapka intelektualno-emocjonalna, w którą często wpadają rządzący. Bezrefleksyjna wiara we własną misję, postrzeganie siebie jako jedynego uprawnionego do jej realizacji może i często prowadzi do błędów, a czasem i do obłędu.

Jak uniknąć tej pułapki? Prosto: trzeba możliwie często odwoływać się do sumienia. Człowiek ma zdolność oceny swego postępowania i powinien z niej korzystać także dystansując się od siebie samego. Prawda: życie w Polsce jest niezwykle intensywne, a politycy - co pokazuje już początek serialu Holland - poddają się takiemu życiu. Jakże często okazuje się ono pozorne. Sam tego doświadczam: im więcej spotkań, tym mniej z nich wynika. Pracując tak intensywnie, nie ma się czasu na znalezienie dystansu.

Redakcja "Tygodnika" zapytała, co uznaję za kwestie istotne. Jest wiele ważnych spraw dla Polski. O trzech - moim zdaniem najważniejszych - chciałbym tu opowiedzieć.

Po pierwsze

Staje przed nami zadanie cywilizacyjnego modernizowania Polski. Polskę, która jest częścią Unii Europejskiej i powoli, pomimo wszystko, wraca na salony światowe, w dalszym ciągu dzieli od nowoczesnego świata spory dystans cywilizacyjny, dający się mierzyć poziomem zamożności. W tym sensie nie ma ważniejszej sprawy dla kraju niż utrzymanie tempa rozwoju gospodarczego. Rozwój ten powinien zaś być fundowany na rosnącej swobodzie obrotu gospodarczego, znacznie bardziej dynamicznie realizowanych inwestycjach komunikacyjnych (autostrady!), zdecydowanym nastawieniu na najnowsze technologie. Jednak kumulacja kapitału musi być oparta o przyrost kapitału społecznego. W innym przypadku doprowadzi do dewiacji.

Marzenie o modernizacji Polski ma szansę ziszczenia się tylko wtedy, gdy Polska nie zatraci swej niezwykle ważnej cechy - przywiązania do tradycyjnych wartości. Chodzi o to, by równocześnie zwiększać dostępność do internetu i zachowywać obyczaj chodzenia w niedzielę do kościoła. Dlatego właśnie ryzykiem dla Polski są równocześnie występujące zjawiska: pustej ideowo modernizacji, rosnącej popularności lewicy i zauważalnej laicyzacji społeczeństw wielkomiejskich.

Posłużmy się następującym przykładem: Wrocław i Frankfurt nad Menem są miastami porównywalnej wielkości. Budżet Wrocławia jest drugim co do wielkości budżetem w Polsce, jest on jednak dziesięciokrotnie mniejszy niż budżet Frankfurtu. Wrocław wyda w 2007 r. jedną trzecią swego budżetu (1.000 000 000 złotych) na rozwój, tzn. na inwestycje. Nawet jeśli Frankfurt wydawałby na inwestycje tylko 15 proc. swego budżetu, to i tak byłoby to pięciokrotnie więcej pieniędzy niż to, na co może sobie pozwolić Wrocław. Średnia zarobków we Wrocławiu wynosi nieco poniżej 3000 zł miesięcznie, a analogiczna średnia we Frankfurcie jest z pewnością kilkukrotnie wyższa.

Przytaczam te dane, aby pokazać, przed jakimi dylematami stają młodzi Polacy, obywatele UE, gdy stawiają sobie pytanie, gdzie leży ich przyszłość. Czy we Wrocławiu, czy we Frankfurcie lub Dublinie? Dlatego właśnie rozwój cywilizacyjny jest tak ważny zarówno w znaczeniu twardym - materialnym (aby gonić świat), jak i w znaczeniu duchowo-ideowym (abyśmy robili to wspólnie, angażując najlepszą część siebie, z wiarą w przyszłość Polski).

Dlatego właśnie trzeba równocześnie myśleć i mówić o budowaniu społeczeństwa obywatelskiego, autostrad, zaufania i swobód gospodarczych.

Pierwsze z wyzwań stojących przed Polską ma jeszcze jeden wymiar: demograficzny. Nasz kraj jest obecnie "rozpięty" pomiędzy dwoma skrajnymi tendencjami demograficznymi. W dorosłe życie wkracza właśnie wyż demograficzny, pokolenie urodzone na przełomie lat 70. i 80. Z drugiej zaś strony znajdujemy się na progu niepokojącego niżu demograficznego, w którym młoda, wielkomiejska rodzina ma średnio mniej niż jedno dziecko. Polska musi wykorzystać szansę, jaką oferuje jej właśnie osiągające dojrzałość słynne pokolenie Jana Pawła II, i musi umieć spowodować, aby rodziny polskie były i teraz, i w przyszłości liczniejsze.

Po drugie

Nie ma już wątpliwości, że powinniśmy przeprowadzić reformy ustrojowe, aby stać się krajem i sprawniejszym, i przyzwoitszym, i bardziej obywatelskim. Reformy ustrojowe muszą dotyczyć niemal wszystkich dziedzin życia. Nie jest przecież tajemnicą, że powinny dotyczyć np. opieki zdrowotnej czy też szkolnictwa i edukacji (ze szczególnym uwzględnieniem szkolnictwa wyższego). Do tego dochodzi ordynacja wyborcza: wypada ją zmienić na taką, która pozwoli wyłonić wyraźną większość parlamentarną i pozytywnie odpowie na społeczną potrzebę wybierania przyzwoitszych i silniejszych liderów.

Polacy są głęboko rozczarowani polityką - wiedzą, że ich warunki życia są dużo gorsze niż na Zachodzie, a zarazem gorszy jest klimat polityczny. Czy można ten trend odwrócić? Klasa polityczna zdaje się nie wykazywać chęci poprawienia frekwencji wyborczej. Trudno uniknąć podejrzeń, że jest ona wręcz zainteresowana utrzymaniem status quo - bo zdecydowanie większa frekwencja mogłaby całkowicie przewrócić obowiązujące dziś układy.

Niezbędne jest podjęcie decyzji, czy chcemy mieć system prezydencki, czy też kanclerski.

Tymczasem zafundowaliśmy sobie skrzyżowanie tych systemów, które - jak każde rozwiązanie mało przejrzyste - nie służy krajowi.

Nikt mi nie wmówi, że partie polityczne muszą się alienować ze społeczeństwa, a zbliżać się do niego wyłącznie podczas wyborów. Nikt mi nie wmówi, że udział obywateli w życiu politycznym musi być sprowadzony do wiecowania i stawiania krzyżyków na kartach do głosowania.

Polityka funkcjonuje poprzez partie, niczego lepszego dotąd nie wymyślono, jednak nie mogą one działać tak jak u nas. Dziś mamy do czynienia z partiami oligarchicznymi i całkowicie sprywatyzowanymi. Czy naprawdę uważamy, że nie ma związku pomiędzy poziomem życia demokratycznego w kraju a poziomem demokratyzacji partii politycznych? I zróbmy coś, na Boga, aby osiągać wyższą frekwencję wyborczą! Choć może jeśli udałoby się przeprowadzić zmiany ustrojowe, o których pisałem, a i jeszcze kilka innych, to i społeczny udział w wyborach wzrośnie. Jak Państwo myślą?

Po trzecie

Istnieje również grupa spraw ważnych dla Polski, które kształtują ją ideowo. Z jednej strony chodzi o dokończenie procesów takich jak np. lustracja, których nie przeprowadziliśmy - nie ze złej woli, ale z naiwności, jak sądzę - na początku lat 90. Jest to jedyna grupa spraw, którą partia obecnie rządząca zajmowała się intensywnie: z dużą dozą niezręczności, ale też z dużym zaangażowaniem. Mają one ogromne znaczenie w budowaniu tożsamości i świadomości społecznej. Dlatego uważam, że zajęcie się nimi było właściwe, tyle że powinno się dokonywać dużo bardziej elegancko.

Chodzi także o aktywne debatowanie na temat polskości. Negatywnym sposobem prowadzenia takiej debaty jest próba usunięcia Gombrowicza z zestawu autorów, których powinna czytać polska młodzież, pozytywnym zaś Muzeum Powstania Warszawskiego, powstające wreszcie Centrum Solidarności czy też Muzeum Pana Tadeusza (tworzone we Wrocławiu).

Narodziny Polski demokratycznej obciążył jeszcze jeden grzech niosący ze sobą ujemne sprzężenie zwrotne. W polskim życiu publicznym szczególną rolę odgrywają media. Z pełną świadomością generalizowania problemu, napiszę, że ich rola jest mało pozytywna i sprzęga się ze złym funkcjonowaniem polityki. W dodatku, poziom wielu mediów jest boleśnie niski: nagminna jest ich bezrefleksyjność i brak kompetencji w sprawach, w których uzurpują sobie miano eksperta.

Na ideowy kształt Polski mają wpływ również sprawy zewnętrzne, związane z naszą polityką zagraniczną. Czy nie powinniśmy jej nadać charakteru znacznie bardziej europejskiego, znacznie bardziej projektowego, związanego z budowaniem wizerunku Polski?

Jaki jest sens tego, o czym staram się tu opowiedzieć? Jaką myśl chciałbym wyrazić na progu właśnie rozpoczętej kampanii wyborczej? Polska potrzebuje spokoju i normalności. Jeśli kiedyś znajdzie się "ekipa" normalnie rozmawiająca o normalnych sprawach, zwykłym językiem pokazująca i potrzeby kraju, i rozmiar zaangażowania niezbędny, by tym potrzebom sprostać, to "ekipa" ta wygra Polskę dla Polski.

W naszym życiu politycznym powinna się dokonać zmiana pokoleniowa. Mam nadzieję, że przedstawiciele wyżu demograficznego, którzy wchodzą w życie publiczne - kulturowo zupełnie inni niż wcześniejsze pokolenia, bo zrodzeni w społeczeństwie wolnym i wolnorynkowym - mogą ją spowodować.

RAFAŁ DUTKIEWICZ jest od 2002 r. prezydentem Wrocławia. W wyborach samorządowych 2006 wybrany na drugą kadencję głosami 84,53 proc. wyborców. Bezpartyjny, popierany przez PiS i PO. W stanie wojennym związany z podziemną "Solidarnością", w 1989 r. sekretarz, a w 1990 r. przewodniczący Komitetu Obywatelskiego "Solidarności" we Wrocławiu. Autor książki "Nowe horyzonty", która otrzymała tegoroczną Nagrodę im. ks. Tischnera.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 38/2007