Teatr kukiełek

Zamach na lidera separatystów w Donbasie przypomniał, czym – po ponad czterech latach wojny – jest ten kontrolowany przez Rosję region.

10.09.2018

Czyta się kilka minut

Pogrzeb Ołeksandra Zacharczenki,  lidera tzw. Donieckiej Republiki Ludowej,  Donieck, 2 września 2018 r. / IGOR MASLOV / SPUTNIK / EAST NEWS
Pogrzeb Ołeksandra Zacharczenki, lidera tzw. Donieckiej Republiki Ludowej, Donieck, 2 września 2018 r. / IGOR MASLOV / SPUTNIK / EAST NEWS

To kolejne głośne zabójstwo w Doniecku. Tym razem w ostatnim dniu sierpnia w zamachu bombowym zginął Ołeksandr Zacharczenko, lider tzw. Donieckiej Republiki Ludowej (DNR). Bomba była ukryta w kawiarni o nazwie Separ (to kolokwialny skrót od słowa „separatysta”), podobno w instalacji oświetleniowej i została odpalona zdalnie w chwili, gdy do lokalu wszedł Zacharczenko wraz z kilkoma współpracownikami.

Wcześniej w odstępach kilku miesięcy w podobny sposób zamordowano paru innych donbaskich polityków i wojskowych. Zacharczenko był jednak najwyższy rangą wśród „wyeliminowanych” w ten sposób separatystów. Niemal od początku wojny na wschodzie Ukrainy stał on na czele utworzonej z woli Rosji „republiki”, która od tego czasu nie przestaje udawać, że jest państwem.

Zamach na Zacharczenkę sprawił, że temat Donbasu ponownie trafił na łamy światowych mediów. Tymczasem w ostatnim czasie można było odnieść wrażenie, że świat się do konfliktu rosyjsko-ukraińskiego już przyzwyczaił i zaczął o nim zwyczajnie zapominać. Było to o tyle łatwiejsze, że 1,6 mln obywateli Ukrainy, którzy w wyniku wojny musieli opuścić swoje domy, nie szturmowało granic Unii Europejskiej, po podpisaniu zaś w lutym 2015 r. porozumienia w Mińsku większe ofensywy na froncie ustały.

Dokument miński nie wpłynął jednak na przybliżenie rozwiązania tej nigdy formalnie niewypowiedzianej wojny rosyjsko-ukraińskiej. I choć jest to – jak nazywają ją eksperci – „wojna o niskiej intensywności”, to niemal codziennie są ofiary: tylko od początku tego roku w Donbasie zginęło ok. 80 ukraińskich żołnierzy, a ponad 500 zostało rannych (strona rosyjsko-separatystyczna nie podaje swoich strat).

Kryminalne „republiki”

Sprawcy zamachu na Zacharczenkę (i wszystkich wcześniejszych zamachów) pozostają niewykryci. Mnożą się za to medialne spekulacje co do zleceniodawców. Tzw. separatyści oraz Moskwa niemal natychmiast ogłosili, że za zabójstwem lidera DNR stały ukraińskie służby specjalne. Wydaje się to jednak mało prawdopodobne. Zacharczenko nie należał bowiem do grona osób podejmujących kluczowe decyzje dotyczące tego parapaństwa. Był typową i dość karykaturalną marionetką w rękach rosyjskich mocodawców, pociągających za sznurki ze swoich moskiewskich gabinetów. Zatem na wyeliminowaniu Zacharczenki Kijów nic by nie zyskał, gdyż na jego miejsce przyjdzie inny powolny wykonawca rosyjskich rozkazów.

Bardziej prawdopodobna jest wersja, że zamach na Zacharczenkę był konsekwencją bandyckich porachunków między różnymi grupami wpływu w DNR. Niemal od początku funkcjonowania separatystycznej „republiki” jej władze są podzielone wewnętrznie, a między poszczególnymi grupami politycznymi i ich zbrojnym zapleczem trwa rywalizacja o kontrolę nad aktywami gospodarczymi.


Czytaj także: Tadeusz Iwański z Donbasu: Frakcja rosyjska wkracza do gry


Zacharczenko był szefem jednej z takich de facto kryminalnych grup, a w trakcie swoich rządów naruszył istotne interesy finansowe innych, co zapewne wywołało chęć zemsty. Warto odnotować, że w eksplozji w kawiarni Separ ranny został jeden z jego najbliższych współpracowników: „minister finansów” DNR, mający podobno wielką wiedzę na temat układów i zmian własnościowych w „republice”.

Szczegóły są tu trudne do rzetelnego odtworzenia, gdyż układ rządzący w separatystycznej części Donbasu nie jest czytelny. Jest to bowiem typowy przykład autorytarnego reżimu opierającego się głównie na przemocy. Niezależne media nie mogą tam istnieć z zasady, a dziennikarze zagraniczni wpuszczani są z rzadka.

Plan polityczny Kremla

Powyższa interpretacja nie wyklucza przy tym innej: że zamach na osobę rangi Zacharczenki musiał uzyskać sankcję moskiewskich protektorów Donbasu. O ile miejscowi kryminaliści będący u władzy cieszą się wolną ręką w sprawach gospodarczych, o tyle o żadnej ich samodzielności nie może być mowy w sprawach istotnych z punktu widzenia Kremla.

Zarówno DNR, jak i sąsiednia tzw. Ługańska Republika Ludowa swoje powstanie i istnienie zawdzięczają wyłącznie Rosji. Według różnych szacunków, corocznie Moskwa przeznacza ok. 2 mld dolarów na dofinansowanie ich budżetów. Przy tym suma ta nie obejmuje wydatków na utrzymanie rosyjskich „doradców” wojskowych i rosyjskich oddziałów zbrojnych w Donbasie. Rzeczywiste koszty, jakie Rosja ponosi na oba parapaństwa, są więc trudne do określenia.

Dlaczego Moskwa mogła chcieć usunięcia Zacharczenki? Odrzucić można tezę, że powodem był jego sprzeciw wobec rosyjskich decyzji. Natomiast z pewnością jakiekolwiek nowe rozmowy międzynarodowe na temat uregulowania statusu Donbasu będą bez niego łatwiejsze. Zacharczenko był przedstawicielem pierwszej „generacji” separatystów, reprezentował DNR podczas negocjacji w Mińsku, a w Kijowie oskarżany był o zbrodnie wojenne. Niezależnie od tego, jaki był rzeczywisty powód jego usunięcia, dla Kremla stawał się bardziej balastem niż atutem.

Po śmierci Zacharczenki z Moskwy do Doniecka przyjechała specjalna grupa śledcza FSB, aby zbadać okoliczności zamachu, ale wygląda to raczej na stwarzanie pozorów. Przy okazji po raz kolejny okazało się, że Rosja – choć formalnie nie uznała niepodległości obu „republik” – za nic ma kwestię zwierzchności Kijowa nad Donbasem.

Polityczny plan Moskwy zakłada bowiem zmuszenie Ukrainy do realizacji niekorzystnej dla niej części porozumienia mińskiego – czego elementem ma być również pozostawienie DNR i ŁNR w ramach państwa ukraińskiego, ale przy równoczesnej legitymizacji separatystów. Wówczas Kreml mógłby wykorzystać kontrolowany przez siebie region do wpływania na państwo ukraińskie.

Zapaść cywilizacyjna

Na fali doniesień medialnych o zamachu na Zacharczenkę, z pola widzenia często znika sprawa znacznie ważniejsza: sytuacja tych obywateli Ukrainy, którzy pozostali po drugiej stronie linii donieckiego frontu.

Na tych terytoriach, de facto okupowanych, nadal mieszka ok. 3 mln ludzi. Miejscowa gospodarka niemal nie funkcjonuje, bezrobocie jest ogromne. Rządzi tam bezprawie. Pomoc socjalna praktycznie nie istnieje, a władze „republik” wyrzuciły międzynarodowe organizacje humanitarne.

Z każdym kolejnym rokiem wojny problemy tej części Donbasu będą się tylko pogłębiać. Już dzisiaj można mówić o jego głębokiej zapaści cywilizacyjnej. I to właśnie powinno być przede wszystkim przedmiotem uwagi mediów i światowej społeczności.©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dyrektor Ośrodka Studiów Wschodnich im. Marka Karpia w Warszawie. Specjalizuje się głównie w problematyce politycznej i gospodarczej państw Europy Wschodniej oraz ich politykach historycznych. Od 2014 r. stale współpracuje z "Tygodnikiem Powszechnym". Autor… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 38/2018