Tatarzy jadą do Moskwy

Uprowadzenie ukraińskich marynarzy u brzegu Krymu zaktywizowało społeczność tatarską na okupowanym półwyspie. Gdy Rosjanie wywieźli jeńców do stołecznego aresztu, tatarscy emisariusze ruszyli w ślad za nimi z zebraną pomocą.

10.12.2018

Czyta się kilka minut

Riza (w żółtym swetrze), Nariman (po jego prawej) i pozostali uczestnicy wyprawy po powrocie z Moskwy na Krym, grudzień 2018 r. / ARCHIWUM WSPÓLNOTY TATARÓW KRYMSKICH
Riza (w żółtym swetrze), Nariman (po jego prawej) i pozostali uczestnicy wyprawy po powrocie z Moskwy na Krym, grudzień 2018 r. / ARCHIWUM WSPÓLNOTY TATARÓW KRYMSKICH

Na chwilę świat przypomniał sobie o niewypowiedzianej wojnie między Rosją a Ukrainą, trwającej od prawie pięciu lat. 25 listopada rosyjska flota otwarcie zaatakowała trzy ukraińskie okręty płynące przez Cieśninę Kerczeńską, łączącą morza Czarne i Azowskie, a ich załogi wzięła do niewoli. Choć atak miał miejsce w basenie Morza Czarnego, Rosja oskarża Ukraińców o przekroczenie granicy Federacji Rosyjskiej, za co marynarzom grozi do sześciu lat więzienia.

Początkowo 24 marynarzy – traktowanych nie jak jeńcy, lecz przestępcy – przewieziono do miasta Kercz na okupowanym od 2014 r. Krymie.

Społeczeństwo ukraińskie było w szoku. „Kim są marynarze? Którzy są ranni? Kto im pomoże, skoro są na półwyspie okupowanym przez Rosję?” – pisali Ukraińcy na portalach społecznościowych.

„Ich rodziny są daleko. Wsparcie ich to nasz obowiązek i dług. Ogłaszam zbiórkę pomocy dla ukraińskich marynarzy” – mówił już 27 listopada w udostępnionym na Facebooku wideo starszy szpakowaty mężczyzna w okularach.

To Nariman Dżelał, zastępca głowy Medżlisu – samorządu Tatarów Krymskich, zdelegalizowanego przez rosyjskie władze.

Doświadczenie w pomaganiu

– Mamy doświadczenie w organizowaniu pomocy dla więźniów politycznych, bo Rosja nęka naszą społeczność ciągłymi aresztowaniami. Wiele osób pisze, że tym chłopcom trzeba pomóc, ale jakoś nikt nie zabierał się do konkretnych działań. Uznałem, że najlepiej będzie, jeśli zrobimy to my, Tatarzy, skoro jesteśmy najbliżej – wyjaśniał później Dżelał w telefonicznej rozmowie z „Tygodnikiem”.

Reakcja na jego apel była szybka. W kilka godzin zebrano 150 tys. rubli, w ciągu kolejnych kilku dni – ponad 400 tys. (równowartość 22 tys. zł).

Dżelał podał rozmiary ubrań marynarzy. Choć najstarszy z nich jest po trzydziestce, mówi o nich czule: „chłopcy”. Mieszkańcy Krymu, który według Kremla chciał należeć do Rosji, znoszą dla ukraińskich chłopców nowe buty i ubrania, artykuły higieniczne i jedzenie. – Do akcji przyłączyli się nawet Rosjanie. Niektórych nigdy nie posądzałbym o proukraińskie poglądy. Na Krymie obudziło się społeczeństwo obywatelskie, tłumione przez pięć lat rosyjskiej okupacji – mówi mi Nariman.

– Pomagamy, niewiele mamy już do stracenia. W mojej organizacji wszyscy mężczyźni poza mną zostali aresztowani przez władze okupacyjne. Wiem, że i na mnie przyjdzie kolej – mówi „Tygodnikowi” Riza Asanow, szef organizacji ­Aq-Qaya (Biała Skała).

Może dlatego Tatarzy chętnie rozmawiają z dziennikarzami. Odpisują im na Facebooku, udzielają komentarzy dla rozgłośni radiowych. Możliwe, że w warunkach stałego zagrożenia taki kontakt ze światem daje iluzję bezpieczeństwa.

1800 km w jedną stronę

Wsparcie Tatarów Krymskich dla ukraińskich marynarzy nabiera rozgłosu poza Krymem. O paczkach zbieranych na Półwyspie piszą ukraińskie i europejskie media. W rosyjskim sądzie, przed którym stają po kolei marynarze, reprezentuje ich aż siedmiu prawników-Tatarów, mających już spore doświadczenie. Tatarzy przychodzą też pod budynek sądu w ­Symferopolu, gdzie odbywają się rozprawy marynarzy.

Obrońcy praw człowieka alarmują, że zaangażowanie Tatarów może skończyć się nowymi represjami. Ale zanim do tego dojdzie, Rosjanie decydują się „rozwiązać” problem rozbudzonych sympatii proukraińskich – i po prostu wywożą marynarzy do aresztu śledczego w Moskwie.

„Zabrali ich z Krymu, żeby odciąć ich od nas. Ale skoro zabrali ich do Moskwy, to teraz Krym pojedzie do nich!” – postanawiają Tatarzy.

Na początku robią naradę. Analizują za i przeciw. Każdy, kto pojedzie, ryzykuje wolność, może życie (w ostatnich 5 latach kilkunastu działaczy tatarskich zginęło, a kilkunastu zaginęło bez wieści). Pewnie nikt nie zostanie aresztowany za to, że pomaga marynarzom. Ale zaczną się zmyślone zarzuty – nie po raz pierwszy.

Jednak prawie tona pomocy już jest zebrana. Nie można zawieść zaufania darczyńców. Niektóre produkty niedługo się zepsują. Nie można czekać.

W końcu wybierają pięciu śmiałków, którzy decydują się pojechać do Moskwy. Wsiadają w dwa auta terenowe i ruszają w trasę, liczącą 1800 km w jedną stronę.

Trzy paczki dla każdego

Tatarscy emisariusze docierają pod moskiewskie więzienie Lefortowo w poniedziałek 3 grudnia rano (to ten sam areszt, który w czasach sowieckich służył jako stołeczne więzienie KGB). Zaczynają segregowanie przywiezionej pomocy.

Dla każdego marynarza przygotowują po trzy paczki. Te pierwsze, z jedzeniem (takim jak ser, mleko czy ciasteczka), które może szybko się zepsuć, przekazują osobiście w areszcie. Pozostałe – z żywnością, która ma długi termin przydatności oraz z ubraniami – nadają w urzędzie pocztowym, który znajduje się obok. W ten sposób obchodzą przepis, że w areszcie można przekazać uwięzionemu jednorazowo nie więcej niż 30 kilogramów (w przypadku przesyłek pocztowych nie ma limitu).

– Nie chcemy, żeby nasi marynarze chodzili w rosyjskich strojach więziennych. Niech dzięki tym paczkom wiedzą, że jesteśmy z nimi – wzdycha Riza Asanow.

W tradycyjnych futrzanych czapkach-kołpakach Tatarzy budzą zainteresowanie. Przed aresztem zjawiają się rosyjscy aktywiści, zatrzymują się przechodnie.

– Niektórzy od razu wiedzieli, że przyjechaliśmy do ukraińskich marynarzy. Żony rosyjskich aresztantów, czekające w Lefortowie, ustąpiły nam swoje miejsca w kolejce, pomogły wypełnić dokumenty. To samo było na poczcie. Nawet nie wiedziałem, że Rosjanie mogą tacy być. Jakaś kobieta podeszła do mnie na poczcie i powiedziała: „Jesteśmy godni waszej nienawiści. Wybaczcie nam” – mówi Asanow. – Dzięki niej zrozumiałem, że Rosja to nie tylko Putin. Ci ludzie też chcą wolności.

Obrońca naszego narodu

– Rosjanie będą szukać na nas haków – uprzedza Nariman po powrocie. – Jeśli policja kogoś teraz zatrzyma za przekroczenie prędkości czy złamanie jakiegoś innego przepisu, skończy się to więzieniem.

Starają się nie podróżować pojedynczo. Ważne, by zawsze mieć świadków, którzy mogliby zeznawać w sądzie.

Ale rosyjskiej władzy nie trzeba nowych wykroczeń. W czwartek rano funkcjonariusze tzw. Wydziału E (Przeciwdziałania Ekstremizmowi) zatrzymują Emila Kurbedinowa, tatarskiego prawnika, który reprezentował jednego z marynarzy.

Kurbedinow jest znany z tego, że broni aktywistów społecznych prześladowanych na Krymie. Teraz formalnym powodem zatrzymania ma być jego wpis na jednym z serwisów społecznościowych jeszcze z 2013 r. Będzie sądzony z artykułu kodeksu karnego mówiącego o „propagowaniu lub publicznym demonstrowaniu symboliki organizacji ekstremistycznych”. Takie same zarzuty stawiano mu, gdy był zatrzymany rok temu. Prawnik tłumaczył wtedy, że wpis dotyczył organizacji Hizb ut-Tahrir, Partii Islamskiego Odrodzenia, która przed 2014 r. działała legalnie na Krymie i nie była zakazana przez ukraińskie prawo. Natomiast władze rosyjskie uznały ją za organizację terrorystyczną.

– Dla wszystkich jest oczywiste, że go aresztowano, bo jest niewygodny dla rosyjskiej władzy – mówi Nariman pod budynkiem, gdzie do godzin nocnych trwa postępowanie w sprawie prawnika. Setki Tatarów przybyły, by wesprzeć Emila. Trzymają kartki: „Emil to obrońca naszego narodu”.

– Czasem czuję się jak członek ruchu oporu podczas II wojny światowej. I naszym przeciwnikiem jest ten sam reżim totalitarny. Nasza wojna trwa od aneksji Krymu. I nie skończy się, dopóki Rosja nie zacznie przestrzegać praw człowieka. Ludzie pamiętają o rosyjskich zbrodniach. Krym pamięta – dodaje Riza Asanow. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 51/2018