Tańczący z lękami

Niezwykły animowany dokument "Walc z Baszirem" to rozliczenie z uczestnictwem w masakrze, dokonanej w obozie dla uchodźców palestyńskich w Sabrze i Szatili.

31.03.2009

Czyta się kilka minut

Po seansie "Walca z Baszirem" można odnieść wrażenie, że w konfliktach takich jak izraelsko-palestyński więcej dobrego potrafi zdziałać artysta pokroju Ariego Folmana aniżeli niejeden polityk zaangażowany w porozumienie obu stron. Urodzony w Hajfie reżyser, potomek Żydów ocalałych z łódzkiego getta, znalazł wobec najnowszej historii swego kraju zbawienny dystans, choć jednocześnie zdecydował się opowiedzieć o niej przez pryzmat własnych, najbardziej osobistych przeżyć.

"Walc..." odwołujący się do czasów, kiedy Folman jako młodziutki żołnierz został wysłany na wojnę libańską w 1982 r., przypomina bolesny seans psychoterapeutyczny. Narzędziem psychoterapii jest w tym przypadku kamera, ale użyta przez izraelskiego twórcę w sposób niezwykle oryginalny. Mamy przed sobą film dokumentalny, w którym reżyser rozlicza siebie i swoje pokolenie z rzezi dokonanej za przyzwoleniem izraelskiej armii w obozie dla uchodźców palestyńskich w Sabrze i Szatili. Z rąk libańskich falangistów zginęły wówczas setki niewinnych ludzi. I tak jak pamięć czy sumienie Folmana przez lata nie były w stanie udźwignąć ciężaru wspomnień, tak dzisiaj film dokumentalny wydaje mu się medium niewystarczającym, by oddać realny kształt tamtych zdarzeń i tym samym zatrzymać mechanizm wypierania ich ze świadomości. Dlatego Folman na zobrazowanie koszmarów wymyśla własny język: dokumentalną relację zamienia na film animowany. Taka jest formuła wywiadów przeprowadzanych przez reżysera z dawnymi towarzyszami broni, a także z psychiatrą i korespondentem, który relacjonował ongiś wydarzenia z Bejrutu. Tak też przedstawione zostały w filmie surrealistyczne wizje nawiedzające bohaterów mimo upływu lat. Efekt przypomina trochę "Persepolis", sfilmowany komiks Marjane Satrapi, w którym irańska reżyserka opowiadała o swojej ucieczce przed reżymem ajatollahów. Tyle że "Walc z Baszirem" sięga w swoim biografizmie znacznie głębiej - w podświadomość, poczucie wstydu, w świat sennych majaków, które zastąpiły pamięć. Nie tylko samego Folmana.

W tomie reportaży Pawła Smoleńskiego "Izrael już nie frunie" Ari Folman jest jednym z głównych bohaterów. Mówi tam o swoim krytycznym stosunku do izraelskiej mitologii, wykorzystującej tragedię Szoah dla doraźnych celów politycznych. Krytykuje swoich współziomków za "prężenie muskułów", podważa kultywowany w jego ojczyźnie heroiczny etos. W "Walcu z Baszirem" w sposób definitywny rozprawia się z wizerunkiem izraelskiego macho. Pokazuje młodych żołnierzy, którzy przy całej swojej arogancji i brawurze pozostali zalęknionymi dziećmi. Bezmyślnie podporządkowani rozkazom, patrzą na wojnę jak na ekscytujący film akcji, bo tak naprawdę nie rozumieją jej prawdziwego sensu. Męska przygoda podlana patriotycznym sosem okazała się złym snem złożonym z chaotycznych, drapieżnych obrazów.

Absurd tego doświadczenia wzmacnia zastosowana w filmie ścieżka dźwiękowa - łącząca Bacha i znakomite minimalistyczne kompozycje Maxa Richtera ze szlagierami lat 80.

tudzież rockowymi songami izraelskimi, brzmiącymi niczym kawałki propagandowe, choć łatwo odnaleźć w nich ironiczną, antywojenną nutę. Również dzięki tej kombinacji film, choć w wielu miejscach pozostaje bardzo realistycznym zapisem, przepełniony jest niepokojącą, transową aurą. W ostrych przebłyskach pamięci ożywają nie tyle fakty, ile nastroje i lęki towarzyszące Ariemu czy jego kompanom podczas libańskiej operacji. "Walc z Baszirem" jest bowiem filmem ekspresjonistycznym, oddziaływającym tym mocniej, że opowiedzianym w pierwszej osobie. Jest o wiele bardziej wyznaniem niż oskarżeniem.

Z polskiej perspektywy film izraelskiego twórcy imponuje szczególnie. Nie tylko jako śmiały artystyczny zamysł, ale właśnie jako głęboki rozrachunek z samym sobą i dopiero w drugiej kolejności - z pamięcią swojego narodu. Folmanowi udaje się wyjść z zafiksowanej od pokoleń roli niewinnej ofiary i zmierzyć się z niechcianą prawdą. W polskim kinie od lat na taki film czekamy.

WALC Z BASZIREM - scen. i reż. Ari Folman, strona plastyczna David Polonsky, muz. Max Richter. Prod. Izrael/Niemcy/Francja/USA/Szwajcaria/Finlandia/Belgia/Australia 2008. W kinach od 3 kwietnia 2009 r.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 14/2009