Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Tłumy turystów oblegają posiadłość kolumbijskiego narkotykowego barona Pablo Escobara (odpowiedzialnego za ok. 4000 morderstw). Plus kolekcję samochodów oraz gigantyczne figury dinozaurów jako dowód, że upodobania morderczego umrzyka były finezyjnie zróżnicowane. Wkrótce będzie można doświadczyć życia w gułagu, a już teraz Niemcy umożliwiają zwiedzanie obozów jenieckich. Ciekawscy znudzeni szarością oflagów Saksonii mogą udać się na tropikalne wyspy-więzienia, by doznać dreszczyku kolonializmu, a następnie bezkarnie przejechać się po favelach Rio de Janeiro (część opłaty podobno przeznaczona jest na walkę z biedą). Jeśli nie lubimy tłoku, z pewnością nie oprzemy się pokusie wsłuchania w licznik Geigera podczas penetracji czarnobylskiej zony. Można robić pamiątkowe zdjęcia, choć Robert Polidori zrobił to i wcześniej, i lepiej (polecam album). Generalnie, do Czarnobyla niby najbliżej, najtaniej, najujutniej, ale i tak chyba znakomita gra komputerowa "Stalker" zapewnia więcej wrażeń.
Niebawem do tanatoturystycznych atrakcji dołączy prawdziwa perła: Pola Śmierci. Czerwoni Khmerzy wymordowali ok. 15 proc. narodu, a że dochody z turystyki stanowią 20 proc. PKB Kambodży, więc rząd nie może pozostać wobec tych dwóch liczb obojętny. Atrakcyjne "S21" - miejsce straszliwych tortur w Phnom Penh - już działa, przyciąga i zarabia, ale to dopiero pierwszy krok na drodze do gospodarczego sukcesu kraju. Kambodżańscy włodarze jeszcze nie dopompowali budżetu zyskami z Pól Śmierci. Dopiero budują infrastrukturę. Na razie postawili przy rozkopanej drodze tablicę z hasłem: "Turystyka przynosi pieniądze i tworzy miejsca pracy".