Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Jeśli wierzyć wyrazicielom opinii publicznej, czyli posłom i mediom, to od kilku dni naszym największym pragnieniem jest jawna i oczywiście rozgrywająca się przed kamerami sejmowa komisja śledcza zajmująca się jedną z wyjątkowo odrażających zbrodni sprzed lat kilku i jej następstwami. Refleksja, że może zdrowa potrzeba sprawiedliwości zaspokojona zostałaby wtedy, gdyby - zamiast fundować masom niekończący się spektakl tropienia bardzo ciemnych ścieżek - dokonać skupionej, fachowej pracy, a potem jasno przedstawić jej rezultaty i mapę wyegzekwowanej odpowiedzialności; ta refleksja nie miała najmniejszych szans. Żadnych białych ksiąg, lud chce być obecny na bieżąco w całym procesie badań, jakkolwiek by wyglądały i jakkolwiek długo potrwają. Jeśli ktoś boi się o duchową kondycję już nie tropicieli, ale właśnie widzów, sprowadzanych do ponurej przyjemności nieustannego artykułowania podejrzeń i skazywania już zawczasu coraz to nowych podejrzanych, zostanie uznany za obrońcę niesprawiedliwości. Nic mniej.
Znowu wracam do naiwnego myślenia. O tym, że ludziom jak powietrze czy jak chleb potrzebne są dobre przeżycia. Bo innych, sensacyjnych albo dotkliwych, w naszej epoce im nie zabraknie. Dobrych - jest deficyt. I jakby coraz trudniej rodziły się same. W poświęconej wychowaniu rubryce "Gościa Niedzielnego" autorka cytuje matkę zaniepokojoną oświadczeniem córeczki, że gdy tylko będzie większa, przestanie chodzić na niedzielną Mszę, na której się nudzi. Co robić? - pyta. A przecież ratunkiem nie będzie tu samo przyuczanie w porę ani egzekwowanie posłuszeństwa. Naprawdę pomoże radość odkrycia w tej najważniejszej liturgii czegoś własnego, i to w wymiarze najgłębszym. Świetna książka i film Beresia i Barona o księdzu Tischnerze przywołują m.in. fenomen jego Mszy dla przedszkolaków u św. Marka w Krakowie. Z niedzieli na niedzielę darowywał dzieciom i ich rodzicom właśnie radość i poczucie bycia u Pana Boga jak u siebie. Dary, które karmiły. Czy muszą to być tylko wspomnienia?