Taborem do nieba

Wniedzielę 16 września odbyła się 22. Ogólnopolska Pielgrzymka Romów do Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej wLimanowej. Jak wierzą Cyganie?.

28.09.2007

Czyta się kilka minut

fot. JACEK TARAN /
fot. JACEK TARAN /

To nie jest niedziela, jak inne.

W chłodny, wrześniowy poranek w Łososinie Górnej pod drewnianym kościółkiem z XVIII w. gromadzą się odświętnie ubrani ludzie. Mężczyźni w kapeluszach, kobiety - w długich sukniach i chustach na głowach. W bladym jeszcze słońcu błyskają ozdoby: bransolety, pierścionki, sygnety. Powietrze pełne niezrozumiałych nawoływań. Gdzieś pomiędzy drzewami zaczyna grać muzyka; słychać śpiewy.

Jakbyś znalazł się nagle na orientalnym targowisku.

Ale to Łososina. Pięć kilometrów od Limanowej.

W tę niedzielę Romowie pielgrzymują do Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej.

Mamy ich w sercach

Na niewielkim skwerku pod kościołem rozbrzmiewa muzyka. Na gitarze gra młody Rom; inny tańczy i śpiewa.

Jest coraz głośniej. Słychać pokrzykiwania: jakieś słowa po cygańsku, kilka - po polsku.

- O kim śpiewacie?

- O Jezusie, o jego męce - grupa kobiet tłoczy się na drewnianej ławce; mówią jednocześnie, jedna przez drugą. - O tym, jak cierpiał. Że umarł z miłości dla ludzi. I o Maryi.

- Dlaczego idziecie z pielgrzymką?

Kobieta w białej chuście na głowie: - Żeby pokazać, jak bardzo ich kochamy, Boga i Maryję, i Jezusa.

Inna dodaje: - Bo my mamy ich wszystkich w naszych sercach.

Kobiety są z Mielca, z Miasteczka Młodego Robotnika. Imion nie podają: - My nie chcemy do gazety.

Mówią, że dla Boga, dla Maryi nie tylko śpiewają. Również tańczą.

Ks. Stanisław Opocki, krajowy duszpasterz Romów i organizator pielgrzymki, przyznaje, że wiara Romów taka właśnie jest: żywiołowa i żarliwa. - Romowie wyrażają swoją religijność poprzez to, co w ich kulturze najbarwniejsze i najpiękniejsze: taniec i śpiew. O wiele trudniej jest ich przekonać do uczestnictwa we Mszy. Zwłaszcza mężczyzn - mówi ks. Opocki.

Kobiety wskazują na starszego człowieka siedzącego na ławce i wspartego na kulach. On przywiózł gitarę. To jest lider - ich, Cyganów z Mielca.

- Często Pan przyjeżdża na pielgrzymkę?

- Od samego początku, czyli od osiemdziesiątego szóstego roku - uśmiecha się mężczyzna. Nazwisko: Bronisław Siwak. Na pielgrzymce brał ślub, w 1993 r. Będzie chodził, dopóki mu zdrowie pozwoli.

­- Cyganie robią wszystko, jak trzeba: przyjmują chrzest, sakrament bierzmowania. A ślub? Najpierw jest cygański, potem w urzędzie, a na końcu w kościele. Cyganie to katolicy na poziomie - zaznacza Siwak.

Jednak zdaniem ks. Opockiego śluby kościelne zawiera wciąż mniejszość Romów. Większości wystarcza tradycyjny, cygański, podczas którego młodzi ślubują sobie wierność przed Bogiem i rodzicami.

- Choć ma on pewne podobieństwa do związku zawieranego w kościele, nie jest sakramentem, bo brak mu rytu kościelnego i szafarza - wyjaśnia duszpasterz.

Na ślub kościelny najwięcej Romów decyduje się w miejscach, w których prowadzone jest duszpasterstwo. - Jeśli uda się przekonać Romów do zawarcia związku sakramentalnego, czynią to chętnie. Często w podeszłym wieku - mówi ks. Opocki.

***

Muzyka staje się coraz głośniejsza. To już inna pieśń. Śpiewający lekko zawodzi: głos pełen tęsknoty.

- To też o Maryi?

- Nie - śmieje się młoda Cyganka. - A o czym on śpiewa? - O dziewczynie, co opuściła ukochanego. Ale rozumiem niewiele, bo to w innej gwarze.

Być sobą

Najważniejsze to okazać Romom przyjaźń. - To już jest forma duszpasterstwa - twierdzi ks. Opocki. Że są inni? To dobrze, bo ta inność ubogaca. Trzeba przede wszystkim okazać akceptację dla ich odmiennej kultury. Przecież wszyscy jesteśmy dziećmi Bożymi.

Ks. Opocki cieszy się ogromnym szacunkiem Romów.

Kobiety z Mielca: - On nie robi różnicy: Polak czy Cygan. Wszystkich traktuje tak samo.

Ks. Opocki opowiada, że gdy przyjechał do Łososiny Górnej, Cyganie żyli tu w całkowitej izolacji. Mieszkańcy Łososiny żywili wobec nich wielką niechęć. Postanowił zająć się nimi: nie tylko w sensie duszpasterskim, ale również zwyczajnie, po ludzku. Niegdyś marzył o wyjeździe na misję do Afryki, ale, jak mówi, Bóg tak pokierował jego życiem, że powołanie odnalazł wśród Romów.

Jak doszło do pierwszej pielgrzymki?

Ks. Opocki: - Do Limanowej z pielgrzymką chodzą od wielu lat rolnicy, nauczyciele, służby medyczne. Pomyślałem: czemu nie Romowie? I tak się zaczęło. W 1986 r. poszliśmy po raz pierwszy: sto osób. Potem z roku na rok było nas więcej. W minionych latach mieliśmy już każdego roku ponad tysiąc pielgrzymów.

Coraz więcej duchownych zdaje się podzielać przekonanie, że do Romów trzeba mieć szczególne podejście. - Potrzebna jest pewna innowacja duszpasterska. Trzeba zrozumieć ich mentalność. Że nie można ich wepchnąć w żaden ustalony schemat - mówi ks. Opocki.

Potrzebę akceptacji dla odmienności kultury romskiej podkreśla również ks. dr Manfred Deselaers, szef działu programowego Centrum Dialogu i Modlitwy w Oświęcimiu, który w pielgrzymce uczestniczy po raz pierwszy.

- Podstawowa zasada w pracy duszpasterskiej powinna moim zdaniem brzmieć: każdy ma prawo być sobą. W ten sposób takie mniejszości jak Romowie mogą swoją odmienność wprowadzić do większej wspólnoty i ją wzbogacić - wyjaśnia.

Wielu duszpasterzy mówi, że swą religijność Romowie przeżywają o wiele radośniej niż Polacy, choć jest ona często powierzchowna. - Wiele zależy od konkretnej osoby - mówi brat Jarek, młody jezuita z Nowej Huty. - Chodzenie do kościoła jest często spowodowane czynnikami społecznymi, jak w przypadku wielu Polaków, którzy uczestniczą we Mszy, ale nie przystępują do komunii.

***

Młody Rom odkrywa drzewo z orzechami laskowymi. Łapie gałąź i potrząsa: kto chce? Pod drzewem kucają nie tylko dzieci; mnóstwo śmiechu i wrzawy. Z plebanii wychodzi ks. Opocki: "Proszę nie szarpać drzewa". "Dlaczego?" - słychać dopytywania i tłumiony chichot. Duszpasterz jest zdecydowany: "Bardzo proszę, naprawdę". Ludzie posłusznie wstają z kucek: "Dobrze, proszę księdza, dobrze". Tak, ksiądz Stanisław to autorytet.

Bo kiedyś wędrowali

Fakt, że w życie polskich Romów była niegdyś wpisana wędrówka, wydaje się jednym z powodów, dla których tak bardzo kochają pielgrzymowanie.

Biskup Tadeusz Pieronek, przewodzący tegorocznym uroczystościom: - Romowie zawsze wędrowali, więc poprzez uczestnictwo w pielgrzymce w naturalny sposób nawiązują do swojej tradycji. Podkreślają w ten sposób swoją tożsamość. Romowie mają bardzo ciekawe cechy wyróżniające. Jest w nich pobożność, poczucie wspólnoty, zapał do świętowania. To cechy charakterystyczne, które ukazują, że jest to grupa o głębokiej tożsamości. Wyrażającej się w umiłowaniu swobody, muzyki, tańca i śpiewu. To tożsamość, która wzbogaca innych. Traktowanie grupy ludzi jako obcych jest zawsze ze stratą dla tych, którzy to robią. Jeśli dostrzeżemy bogactwo odmienności, sami się wzbogacimy.

Ks. Opocki: - Romowie lubią pielgrzymować, wędrówkę mają przecież we krwi. Kochają wspólnotę, więc dobrze czują się razem: na pielgrzymkach spotykają się rodziny, które nie widziały się często latami. To dla nich nierzadko jedyna ku temu okazja. Do Łososiny i Limanowej przybywają z całej Polski, ale nie tylko: również ze Słowacji i ze Szwecji.

***

Koło drogi stoi grupa młodych chłopców. Ubrani są w białe dresy. Na koszulkach mają czarne znaki i wszyscy jednakowy napis: "tarantula".

Mówią, że na pielgrzymkę przychodzą dla Boga - ale również, aby spotkać się z rodziną.

- I dla bajeru - dodaje Sylwek, niewielki chłopak w bejsbolówce i głęboko naciągniętym kapturze.

Dla bajeru? Tak, bo tu przyjeżdżają dziewczyny. Nie ma u was dziewczyn? Niby są, ale wszystkie to albo siostry, albo kuzynki. Na jedno wychodzi: i tak rodzina.

Wspólne wartości

Romowie wyznają wiele wartości, uznawanych za ważne również przez inne społeczności: szacunek dla starszych, wierność przysiędze czy solidarność z biednymi. Często można zobaczyć młodego Roma całującego z głębokim szacunkiem dłoń starszej osoby. - To piękne tradycje, przez nas często już zapomniane, a dla Romów stanowiące ważny element tożsamości - mówi bp Pieronek.

W czasie pielgrzymki Romowie uczestniczą w liturgii; modlą się we własnym języku w intencji najbliższych. Najczęściej o zdrowie.

Szczególną opieką otaczają chorych. Potrafią "okupować" szpital, w którym leży ktoś z ich rodziny. Nachodzą lekarzy, proszą o dobrą opiekę. - Wynika to z potrzeby przebywania jak najbliżej chorego; chcą być z nim w ciągłej łączności - wyjaśnia ks. Opocki.

Rysem charakterystycznym kultury romskiej jest także wielka cześć dla zmarłych. Pogrzeby są uroczyste, nierzadko robione z pompą, Romowie tańczą nad grobem, śpiewają, lamentują. - To wszystko jest bardzo piękne. Na znak żałoby mężczyźni często nie spożywają przez rok alkoholu i zapuszczają brody - powiada Opocki.

Romowie pielęgnują także więzy rodzinne. Dbałość ta przejawia się we wspólnych spotkaniach. - W romskich rodzinach do świątecznego stołu siada kilkanaście czy nawet kilkadziesiąt osób - mówi Krystyna Gil, prezes Stowarzyszenia Kobiet Romskich z Nowej Huty.

***

Do jednego ze starszych Romów podchodzi młody chłopak. Całuje go w dłoń, potem w policzek. Mężczyzna głaszcze chłopaka po twarzy.

Bóg jest wszędzie

Jezuici, prowadzący duszpasterstwo Romów w Nowej Hucie, uważają, że składana przez Romów deklaracja przynależności do Kościoła katolickiego oznacza często jedynie, że starają się o chrzest dla swoich dzieci oraz o katolicki pogrzeb dla zmarłych. Poziom świadomości religijnej oraz wykształcenie w tej dziedzinie są z reguły dość niskie.

- Wielu Romów uczęszcza na Mszę głównie po to, aby wspólnie pośpiewać - mówi brat Maciek. - Lubią też nawiedzać sanktuaria i miejsca pielgrzymkowe, bo tu także mogą wspólnie potańczyć i pośpiewać. Ich chrześcijaństwo jest często dość powierzchowne. Dlatego Kościół musi im okazać szczególne zainteresowanie.

Opinię tę wydaje się również podzielać s. Malwina z Wadowic, pracująca w świetlicy dla dzieci romskich. - Na pewno noszą Boga w sobie - mówi - ale ich religijność jest inna. Kochają go na swój sposób, ale Eucharystii chyba nie czują. Dlatego tak trudno im czasem przyjść do kościoła. Oni nie czują potrzeby codziennego oddawania Bogu chwały poprzez modlitwę - twierdzi zakonnica.

Opinię tę potwierdza Danusia, Romka z Wadowic, która przyjechała na pielgrzymkę: - Kochamy Boga jak wszyscy, ale wyrażamy to trochę inaczej. Nosimy go w sercu, a tu na pielgrzymce oddajemy mu cześć. Jesteśmy - jak to się mówi - katolikami wierzącymi, ale niepraktykującymi.

Część duszpasterzy uważa, że brak chęci do uczestnictwa we Mszy św. wynika często z przekonania o wszechobecności Boga. - Romowie uważają, że Bóg jest wszędzie, więc nie mają naturalnej potrzeby pójścia do kościoła - uważa ks. Opocki.

Według krakowskich jezuitów Romowie często kochają jedynie zewnętrzne przejawy religijności. Mają w swoich domach religijne obrazy i potrafią okazywać cześć "świętościom", ale jest to religijność powierzchowna.

Andrzej Mirga, krakowski Rom, który przeżył obóz w Płaszowie, nie zgadza się z tą opinią. Wprawdzie wchodząc do jego mieszkania w Nowej Hucie można poczuć się jak w kaplicy (na ścianach olbrzymi ołtarz ze złota ku czci Matki Bożej, mnóstwo świętych obrazów i figurek), ale jego wiara nie kończy się jedynie na tych zewnętrznych oznakach.

- Codziennie rano i wieczorem odmawiam różaniec; modlę się też w ciągu dnia - mówi. - Wpoiła mi to matka: u nas w domu zawsze była modlitwa i obecny był Bóg. Każdego dnia dziękuję Bogu i Maryi za to, że żyję. Bo to jest cud - dodaje i z dumą zapala bogate oświetlenie ołtarza na ścianie.

***

Grający na gitarze Cygan woła młodego, ubranego na biało mężczyznę: "Bruce Lee, Bruce Lee!". Mówi, że Bruce Lee to dopiero umie śpiewać. Inni zebrani też przywołują śpiewaka: "Chodź, zaśpiewaj Bruce Lee". Ten pokazuje jednak na swoje gardło: że boli. W końcu jednak daje się przekonać. Tak, Bruce Lee pięknie śpiewa.

Boziunia mnie kocha

Na parking pod kościołem wjeżdżają ozdobne wozy. Dwa przykryte niebieską płachtą. Jeden drewniany, pomalowany w roślinne wzory; w niewielkich oknach firanki.

Wozem jadą dzieci. Starsi idą z tyłu.

Do zwartej kolumny podjeżdża z piskiem sportowy samochód: w środku głośna, mechaniczna muzyka. Wysiada z niego młody Rom i dołącza do kolumny. Samochód odjeżdża z piskiem opon.

Romowie często powtarzają, że Bóg ich kocha za to, jacy są. Że są Cyganami.

***

Danusia, Romka z Wadowic, mówi do idącej obok niej s. Malwiny: - Pan Bóg, Boziunia, stworzył mnie Cyganką i taką mnie kocha.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz oraz tłumacz z języka niemieckiego i angielskiego. Absolwent Filologii Germańskiej na UAM w Poznaniu. Studiował również dziennikarstwo na UJ. Z Tygodnikiem Powszechnym związany od 2007 roku. Swoje teksty publikował ponadto w "Newsweeku" oraz "… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 39/2007