Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Gest wskazywania, gdzie jest prawdziwa Polska (i wykluczania tych, którzy nie są prawdziwymi Polakami), zrodził się w czasach niewoli i wtedy wiele znaczył. Dzisiaj jest to gest znaczący niewiele. Ilekroć widzę ten gest, ilekroć słyszę towarzyszące mu słowa, tylekroć przypominam sobie napisane dawno temu wersy Juliusza Słowackiego:
Szli krzycząc: "Polska! Polska!" - wtem jednego razu
Chcąc krzyczeć zapomnieli na ustach wyrazu;
Pewni jednak, że Pan Bóg do synów się przyzna,
Szli dalej krzycząc: "Boże! ojczyzna! ojczyzna".
Wtem Bóg z Mojżeszowego pokazał się krzaka,
Spojrzał na te krzyczące i zapytał: "Jaka?".
A potem przypominają mi się jeszcze słowa Konrada z "Wyzwolenia" Stanisława Wyspiańskiego: "A co jest mi wstrętne i nieznośne, to jest to robienie Polski na każdym kroku i codziennie. To manifestowanie polskości. Bo to wygląda, jakby Polski nie było, Polaków nie było... Jakby ziemi nawet nie było polskiej...".
Być może należałoby sobie te słowa przypomnieć, zanim zacznie się kolejny raz wskazywać, gdzie jest Polska.