Szkoła ojca dyrektora

PiS przymierza się, by szkole o. Tadeusza Rydzyka wypłacić 20 mln zł. Co się dzieje na uczelni, która ma otrzymać tak hojne wsparcie od państwa?

21.02.2016

Czyta się kilka minut

Sala wykładowa w Wyższej Szkole Kultury Społecznej i Medialnej. 22. rocznica powstania Radia Maryja. Toruń, 30 listopada 2013 r. / Fot. Marek Lapis / FORUM
Sala wykładowa w Wyższej Szkole Kultury Społecznej i Medialnej. 22. rocznica powstania Radia Maryja. Toruń, 30 listopada 2013 r. / Fot. Marek Lapis / FORUM

Dzieło o. Rydzyka jest imponujące i naprawdę warte wsparcia – mówił niedawno wicepremier Piotr Gliński w rozmowie na łamach „Rzeczpospolitej”. – Tyle tylko że należy to robić w sposób zgodny z prawem”.

Minister Gliński przyznał, że nie istnieją prawne możliwości wsparcia niepublicznej uczelni – a Wyższa Szkoła Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu jest uczelnią prywatną – jednak warto to zrobić „w sposób transparentny”. Poprawka zgłoszona w tej sprawie przez klub Prawa i Sprawiedliwości na początku roku nie była, zdaniem Glińskiego, dobrą metodą, a raczej „niedźwiedzią przysługą” wyświadczoną redemptoryście.

Ale pieniądze do WSKSiM trafią na pewno – taką decyzję podjął już klub PiS. Wykonaniem ma się zająć minister nauki i szkolnictwa wyższego Jarosław Gowin. Jak mówią czołowi posłowie PiS, obecnie poszukiwany jest jedynie „sposób” na przekazanie uczelni 20-milionowej dotacji.

Fundacja: łatanie budżetu

Budynek robi wrażenie. I z zewnątrz, i od środka. Żeby mu się przyjrzeć, trzeba należeć do Rodziny Radia Maryja, pracować w mediach sprzyjających o. Rydzykowi albo być krewnym jednego ze studentów.

Jest wiosna 2011 r. W sali konferencyjnej Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej odbywa się projekcja filmu „Mgła” o katastrofie prezydenckiego samolotu pod Smoleńskiem. Wydarzenie jest „dla wtajemniczonych”. Już w drzwiach uczelni zatrzymuje mnie wysoki blondyn, student WSKSiM, jeden z organizatorów. Mówię mu, że co prawda nie studiuję u o. Rydzyka, ale regularnie słucham Radia Maryja. Chłopak przedstawia mnie jednemu z wykładowców. Obaj decydują, że mogę wejść.

Chodzę po wyższych piętrach gmachu i połączonego z nim akademika. Wysokie i długie korytarze lśnią nowością. Na ścianach portrety Jana Pawła II. W salach wykładowych i auli – nowoczesny sprzęt, projektory, kserokopiarki i komputery z płaskimi monitorami. Oprócz tego świetnie wyposażona biblioteka, stołówka i kawiarnia. Wiem też, że szkoła dysponuje nowoczesnym sprzętem telewizyjnym i radiowym, o którym wśród zazdrosnych studentów dziennikarstwa z całej Polski krążą już legendy. Do tego koszty utrzymania pięciu akademików, a przede wszystkim – wynagrodzeń dla stałych wykładowców i współpracowników.

Uczelnia jest własnością Fundacji Lux Veritatis, której prezesem jest o. Tadeusz Rydzyk. Redemptorysta zasiada również w radzie naukowej uczelni.

Nie dowiem się, ile konkretnie kosztuje utrzymanie uczelni Rydzyka. Fundacja nie zgadza się na rozmowę. Wiadomo jednak, że uczelniany kompleks wybudowano za 40 mln zł.

Fundacja w 2012 r. weszła w spór sądowy z Krajową Radą Radiofonii i Telewizji. Poszło o odmowę koncesji na Telewizję Trwam. KRRiT utrzymywała, że Fundacja nie poradzi sobie finansowo. Rydzyk wywalczył koncesję w lipcu 2013 r. Ale przy okazji w aktach sądowych pojawiły się dane świadczące o kłopotach finansowych w latach 2008-10. Co roku fundacja traciła na działalności ok. 5 mln zł. Na koniec 2010 r. majątek Fundacji wynosił 90 mln 320 tys. zł, a zadłużenie 68 mln 593 tys. zł. Ujawniono także zwiększający się z roku na rok spadek datków: w 2008 r. było jeszcze blisko 21 mln zł wpływów, a w 2010 r. mniej niż 15 mln zł.

Fundacja Lux Veritatis powstała w 1998 r. Na początku zajmowała się sprzedażą filmów religijnych na kasetach VHS. Dziś prowadzi sklep internetowy z książkami, filmami i różańcami o zapachu o. Pio, a przede wszystkim kieruje TV Trwam.

Sam założyciel fundacji przyznaje, że jego biznesy znajdują się w kryzysie finansowym od maja 2015 r. To dlatego apelował na antenie swojego radia o finansowe wsparcie. „Jeżeli my się tu nie pozbieramy, to polecimy w dół jeszcze bardziej” – mówił w grudniu 2015 r. przy okazji przerwanej „z powodu kosztów” transmisji Apelu Jasnogórskiego. – Rydzyk nie śpi spokojnie – mówi dziś osoba będąca niegdyś w bliskim otoczeniu ojca dyrektora. – Otwiera nowe biznesy w nadziei, że wypalą lepiej niż poprzednie. Gdyby mógł, nie rozstawałby się z kalkulatorem.

Struktura: pieniądze i spiski

Opłata rekrutacyjna w WSKSiM wynosi 80 zł. Czesne – od 1300 do 1900 zł za semestr, w zależności od kierunku. Najdroższa jest informatyka, której tworzenie w latach 2005-07 rząd PiS planował wspomóc, wpisując szkołę na listę kluczowych projektów unijnych. WSKSiM miała otrzymać z Unii 15 mln euro. Pomysł upadł w 2007 r. wraz ze zmianą władzy.

Szkoła oferuje studentom kształcenie na sześciu kierunkach dziennych, aż dziewięciu podyplomowych i czterech kursach dokształcających. Każdy może skorzystać z miejsca w akademiku, którego warunki studenci opisują jako luksusowe w porównaniu z bazą noclegową publicznych uczelni. Można również składać podania o pomoc materialną, czyli stypendia rektora dla najlepszych studentów, socjalne, dla niepełnosprawnych i zapomogi. Ich wysokość – według studentów – nie różni się od stypendiów na państwowych uniwersytetach.

Misją WSKSiM, jak czytamy na oficjalnej stronie internetowej, jest „służenie człowiekowi”. Marek, były student uczelni (nie ukończył dziennikarstwa), twierdzi, że w rzeczywistości jest to „służenie propagandzie”. Czyjej? – Prywatnej propagandzie o. Rydzyka – mówi. Pracuje dzisiaj w prywatnej telewizji, której nie można posądzać o sympatyzowanie z Rydzykiem. – W tej propagandzie masz wszystkiego po trochę: antysemityzmu, nachalnego nacjonalizmu i pochwały takiego, powiedzmy, życiowego sprytu. Rydzyk np. uważa, że on ten spryt posiada w przeciwieństwie do Jarosława Kaczyńskiego. Na wykładach i w przemówieniach lubi sobie z PiS-u żartować, pokazywać swoją wyższość. A oni i tak do niego przychodzą, bo wiedzą, że bez niego odpada im z 10 proc. w sondażach.

Propaganda jest uprawiana podczas zajęć szczególnie tych „wrażliwych” kierunków: politologii, dziennikarstwa, kulturoznawstwa. Studenci uczeni są nieufności wobec „mediów mainstreamowych” i wszystkich polityków „na lewo od PiS-u”. Marek: – Spisałem sobie zestaw mitów założycielskich kadry naukowej na uczelni Rydzyka. Przede wszystkim zamach w Smoleńsku. A potem już klasycznie: spisek żydowski, spisek przy Okrągłym Stole, „Gazeta Wyborcza” jako dzieło szatana itd.

Dlaczego Marek odszedł ze studiów? – To był jakiś banalny kurs, chyba z BHP – opowiada. – I nawet wtedy prowadzący opowiadał o zamachu. Nie wytrzymałem.

WSKSiM zatrudnia stałych wykładowców, wielu to księża i zakonnicy związani z Radiem Maryja i bliscy współpracownicy o. Rydzyka. Z naszych informacji wynika, że mogą liczyć na wynagrodzenia zbliżone do tych na państwowych uczelniach (od 2,3 tys. dla asystenta do ok. 4,6 tys. dla profesora nadzwyczajnego WSKSiM).

Ze szkołą współpracują również profesorowie pracujący na co dzień na innych uczelniach. Wśród nich m.in. prof. Dominik Sankowski, informatyk związany z Politechniką Łódzką, czy prof. Anna Raźny, rosjoznawczyni z Uniwersytetu Jagiellońskiego, która w 2014 r. publicznie wsparła agresję Putina na Ukrainę. Mówi doświadczony wykładowca z tytułem profesora, współpracujący z uczelnią o. Rydzyka: – Nie powiem panu, ile tam zarabiam, ale nie narzekam. W porównaniu do innych niepublicznych uczelni jest całkiem nieźle.

Studenci: zakuć, zdać, zapomnieć

Uczelnia dorobiła się znanych absolwentów, m.in. Krzysztofa Bosaka, niegdyś w Lidze Polskich Rodzin, obecnie posła z listy Kukiz’15, czy Ilony Klejnowskiej, jednego z „aniołków Kaczyńskiego” w wyborach w 2010 r.

Michała, dzisiaj pracownika agencji PR z Warszawy, poznałem kilka miesięcy po katastrofie smoleńskiej. Wtedy się kłóciliśmy. Michał, student politologii na WSKSiM, próbował mnie przekonać do wersji o zamachu. Dziś z tamtych czasów zostały mu tylko stosy numerów „Naszego Dziennika” i „Gazety Polskiej”. W wyborach głosował na Kukiza, w zamach już nie wierzy. – Wśród 400 studentów WSKSiM ideologicznie oddanych Rydzykowi jest może z 20 proc. Nie więcej – mówi. – Potrafią być naprawdę fanatyczni. Jak wychodziliśmy razem na miasto, to nawet po pijaku przeklinali Tuska.
Reszta, jak zapewnia Michał, to „normalni” ludzie z różnych części Polski i o różnych poglądach.

Najwięcej jest tych, których wojna polsko-polska w ogóle nie interesuje. Tacy grają w piłkę na boisku przy akademikach, chodzą na imprezy do klubów na starym mieście, kumplują się ze „światem zewnętrznym”. Jak wytrzymują propagandę na wykładach? – Dzisiaj też się nad tym zastanawiam – przyznaje Michał. – Myślę, że tak jak studenci na UMK olewają poglądy wykładowców i zajmują się zaliczaniem, tak oni potrafili się wyłączyć. Zakuć, zdać, zapomnieć – na pewno znasz taką zasadę.

W akademikach zdarzają się pokoje, które ci „wyluzowani” omijają – zamieszkują je „nawiedzeni” albo jak sami się nazywają: „rydzykanci”, najbardziej oddani misji o. Rydzyka. W innych pokojach toczy się typowe życie studenckie. – Piwo, wódka, wino, normalnie. Jakoś się zawsze przemyci – mówi absolwent kulturoznawstwa. – Gada się o muzyce, o dziewczynach [akademiki nie są koedukacyjne – red.], ogląda mecze przez internet. Nikt się nie zastanawia, czy piractwo to grzech, czy nie.

Ale uczelnia „grzeszne” praktyki stara się rugować. Przykładowo: podczas juwenaliów, na których bawią się studenci UMK, studenci WSKSiM muszą przygotowywać się do Dni Kultury Języka, cyklicznego wydarzenia poświęconego językom obcym. Każdego ranka przez kilka dni mają stawiać się w dobrej formie na próbach.

Spora część absolwentów przechodzi na „złą stronę mocy”. O „zdradach” nie mówi się głośno od czasu opublikowania w „Gazecie Wyborczej” reportażu Wojciecha Bojanowskiego, który spędził na uczelni Rydzyka dwa semestry jako student dziennikarstwa. Ale faktem jest, że absolwenci szkoły zasilają dziś szeregi prywatnych mediów. Przykładem student dziennikarstwa, któremu wywiad z Piotrem Glińskim przesyłam do przeczytania. „Tam jest przyszłość Polski” – mówi w nim minister. „Moja przyszłość jest w TVN-ie” – odpisuje mi student.

Finanse: dotacja dotacji nierówna

Wsparcie, o które apelował o. Rydzyk na antenie Radia Maryja, miało objąć również WSKSiM. Planowana przez PiS dotacja byłaby silnym zastrzykiem finansowym. Dla porównania: łączna dotacja dydaktyczna dla Uniwersytetu Wrocławskiego w 2014 r. wyniosła ok. 244 tys. zł. Jaką formę ma przyjąć dotacja dla WSKSiM? Na to pytanie ani Lux Veritatis, ani posłowie PiS nie odpowiadają.
– Państwowe uniwersytety w Polsce utrzymują się z bieżącej działalności – mówi profesor toruńskiego uniwersytetu, który prosi o anonimowość. – Najbardziej stabilnym źródłem przychodu jest dla nich dotacja dydaktyczna z budżetu państwa. Reszta to środki pochodzące z dofinansowań projektów i grantów oraz środki unijne. Efektem jest często zatrudnianie naukowców na umowy śmieciowe czy ubogie zaplecze techniczne. Uczelnia o. Rydzyka pod tym względem znacznie przewyższa publiczne szkoły. M.in. dlatego, że korzysta z infrastruktury i sprzętu należących do TV Trwam i Radia Maryja. Tak wysoka dotacja byłaby niesprawiedliwa.

Jej kwota zaskoczyła chyba także władze WSKSiM. W ogłoszeniu o rekrutacji na uczelnię piszą do przyszłych studentów: „Nauka w uczelni prywatnej jest odpłatna, gdyż szkoły prywatne nie otrzymują dotacji ze strony państwa i innych instytucji centralnych wspierających funkcjonowanie szkolnictwa wyższego”. ©


Imiona studentów zostały zmienione.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Reporter, z „Tygodnikiem” związany od 2011 r. Autor książki reporterskiej „Ludzie i gady” (Wyd. Czerwone i Czarne, 2017) o życiu w polskich więzieniach i zbioru opowieści biograficznych „Himalaistki” (Wyd. Znak, 2017) o wspinających się Polkach.

Artykuł pochodzi z numeru TP 09/2016