Szczęśliwa Irlandia

"Dziennik irlandzki ukazał się w Niemczech po raz pierwszy w roku 1957. Heinrich Böll uczynił przedmiotem swej niewielkiej, uroczej książki Irlandię - a może nie tyle Irlandię, ile pewien jej powabny fantom.

03.07.2007

Czyta się kilka minut

Fotografie JOANNA GROMEK-ILLG /
Fotografie JOANNA GROMEK-ILLG /

Dla niemieckiego powieściopisarza, który przecież niewiele tylko lat przed przyjazdem na zieloną wyspę był siłą wciśniętym w mundur feldgrau żołnierzem Wehrmachtu, jednym z niezliczonych atomów tego mięsa armatniego, które Hitler wysyłał na wszystkie strony świata, Irlandia stała się prawdziwym rajem - zapewne nie chciał pamiętać o grozie, jakiej zaznała niewiele wcześniej rajska wyspa, o grozie wojny domowej, terroru, skrytobójstw.

Irlandia, jak wiadomo, została oszczędzona przez II wojnę światową; niektórzy mieszkańcy wyspy mniej lub bardziej otwarcie życzyli zwycięstwa Hitlerowi - tylko dlatego, że był wrogiem Wielkiej Brytanii. Böll bardzo zabawnie opowiada o rozmowie przy piwie z pewnym Irlandczykiem, który ostrożnie próbował bronić reputacji führera. Böll pamięta o grozie nędzy, o wielkim głodzie irlandzkim i o ogromnej fali emigracji, która sprawiła, że na wyspie do dziś zapewne znaleźć można opustoszałe wioski, z których wywodzą się przodkowie owych beztroskich amerykańskich Irlandczyków, tańczących na ulicach Nowego Jorku i innych miast Ameryki w paradzie dnia św. Patryka. Ale nie chciał pamiętać o cierpieniach, jakie Irlandia zadała samej sobie...

Czy Irlandia istnieje? Ale która Irlandia - ta realna, coraz zamożniejsza i coraz spokojniejsza, przyciągająca masowo naszych rodaków, marzących o tym, żeby i Polska stała się wkrótce bogata i nudna, czy też Irlandia z czasów, powiedzmy, młodego Yeatsa, z jej sporami i skandalami (mam na myśli na przykład upadek Parnella, legendarnego przywódcy, którego w roku 1889 zgubiło ujawnienie romansu z mężatką), jej historią, jej mitami, jej porażkami, jej poetami. W. B. Yeats, jeden z największych poetów XX wieku, był tej dawniejszej Irlandii postacią absolutnie emblematyczną - potomek rodziny protestanckiej, syn i brat malarza, przez lata ścigający swą miłością piękną, wysoką i fanatyczną Maud Gonne (Maud Gonne należała do radykałów ruchu republikańskiego), był też współzałożycielem, razem z Lady Gregory, The Abbey Theatre, dublińskiego teatru, którego program miał prowadzić do narodowego odrodzenia i którego premiery prowokowały namiętne akcje protestacyjne ze strony katolickich bigotów (Irlandia też miała swoich endeków). We wczesnych neoromantycznych wierszach Yeats posługiwał się obficie mitologią irlandzkiego folkloru, w późniejszej, o ileż ciekawszej fazie twórczości wypracował inny styl, zwięzły, dramatyczny, zarazem konkretny i symboliczny. Potrafił, zapewne nie on jeden, pogodzić krytyczną postawę wobec brytyjskiego imperializmu z akceptacją regularnej pensji przyznanej mu przez brytyjski rząd. Na starość został senatorem wolnej Irlandii, ale młodszemu przyjacielowi (był to Ezra Pound) radził: "Do not be elected to the senate of your

country" (Nie daj się wybrać do senatu twojego kraju).

Yeats zaznał w Irlandii wszystkiego: szyderstwa, kalumnii i uwielbienia. Jego przeciwnicy obrzucali go błotem - dla jednych był zdrajcą, dla innych buntownikiem. Uszedł z życiem, lecz były okresy, kiedy groziło mu zabójstwo polityczne. Podczas wojny domowej w latach 20., gdy bojownicy IRA z frakcji The Irregulars terroryzowali wsie i miasteczka, zabijając prawdziwych lub urojonych wrogów, Yeats musiał się schronić w Dublinie.

Nie ma już tej namiętnej, zaciekłej i patriotycznej Irlandii, którą James Joyce, jednocześnie kochający swój kraj i nienawidzący go, musiał opuścić, po to, jak twierdził, żeby w Trieście, Zurychu i Paryżu móc pracować nad swym arcydziełem (wkrótce także i Samuel Beckett doszedł do podobnego wniosku). Nie ma już Dublina ze wspaniałego opowiadania Joyce'a "The Dead" ("Umarli"), nie ma Irlandii starannie ukrywanej biedy, Irlandii udającej - tak jak Polska niegdyś - że ma swoją burżuazję i przemysł, i przyszłość, podczas gdy miała, wtedy, tylko zgorzkniałych arystokratów, zbiedniałą inteligencję, żyjących w nędzy chłopów, małe cukrownie, gorzelnie i, inaczej niż nasz kraj, także amatorskie koncerty, podczas których wyżywali się domorośli tenorzy (nikt by im nie pozwolił śpiewać w prawdziwej operze). Irlandia biedna i romantyczna, kraj poezji, nieudanych powstań i potępieńczych swarów, przypominała Polskę; także i w jej przypadku dysproporcja między jej ciemiężycielką Wielką Brytanią, mocarstwem przemysłowym, militarnym i kulturalnym, a nią samą przypominała podobną nierównowagę między naszym pokrojonym na kawałki krajem i Niemcami czy Rosją, gigantami ówczesnego świata.

Niewielka książka Heinricha Bölla opisuje Irlandię lat 50., kraj senny, bukoliczny (jeśli wierzyć autorowi), kraj łagodnej pogody, gdzie ocean obdarowuje ląd stały, wyrzucając na plaże wciąż nowe prezenty, gdzie policjanci są poetami (ale poeci nie są policjantami - jak się to nieraz zdarzało po drugiej stronie żelaznej kurtyny), pijacy mają ogromny urok i wszyscy przyjaźnią się ze wszystkimi. Kraj, opisywany czule przez niemieckiego pisarza - jak to teraz widzimy - znajdował się jakby pośrodku swej historii, w momencie dość idyllicznej przerwy. Böll miał do czynienia z Irlandią widzianą jakby w antrakcie, tak jakby zjawił się na zielonej wyspie w momencie, kiedy widzowie teatralni zgromadzeni w foyer spokojnie pili lemoniadę i pałaszowali kanapki z żółtym serem, podczas gdy po drugiej stronie sceny, w ciasnej i ciemnej garderobie, przed lustrem, lady Makbet malowała usta i przygotowywała się do dalszych zbrodni. Zbrodnie, które nastąpiły po tym, co widział i przyjaźnie opisywał Böll, wydarzyły się co prawda na północy, w Ulsterze, nie w Republice Irlandii, ale przecież te dwie sztucznie rozdzielone prowincje są jak naczynia połączone i krew rozlana w Belfaście musiała też nieco splamić białe koszule dublińskich polityków.

Książka Bölla ma charakter wybitnie wakacyjny - dla pisarza oznaczała oderwanie się od trudnej problematyki niemieckiej, od atmosfery Republiki Federalnej, która w tamtych czasach nie była równie liberalna i oświecona jak obecnie, tylko wciąż jeszcze szukała (chwilami nieskutecznie) sposobu na przezwyciężenie nazistowskiego koszmaru. W Irlandii Heinrich Böll nie miał przeciwników, tu go nikt nie atakował, tu nie było "Bild Zeitung". Yeats lubił chronić się przed irlandzkim nacjonalizmem (i klimatem) na Majorce lub w Rapallo, dla Bölla to irlandzka wysepka Achill była jego Majorką. Pisarze powinni wymieniać się swoimi wilegiaturami... Notabene Böll opisuje tu, w irlandzkim "Dzienniku", jak odbył pospieszną pielgrzymkę na grób Yeatsa znajdujący się w pobliżu Sligo. Ci dwaj pisarze mieliby o czym rozmawiać - zapewne mówiliby także o uroku obcych krajów, do których nie sięga złość czy nawet nienawiść ich rodaków.

Książka to wakacyjna, lecz - trzeba to raz jeszcze podkreślić - piękna, napisana znakomitym językiem (świetne tłumaczenie Teresy Jętkiewicz). Autor jest na wakacjach, ale posługuje się niemałymi zasobami swej wyobraźni, by sławić ukochaną przez siebie Irlandię. Nowe wydanie "Dziennika irlandzkiego" zostało bardzo starannie przygotowane przez krakowski Znak; zdobią je doskonałe fotografie Joanny Gromek-Illg, która odnalazła i wysepkę Bölla, i jego dom - będący dzisiaj przystanią dla literackich stypendystów - i sprawiła, że tomik Bölla możemy ustawić na półce z naszymi najlepszymi albumami.

Heinrich Böll, "Dziennik irlandzki", przeł. Teresa Jętkiewicz, Kraków 2007, Znak.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
ADAM ZAGAJEWSKI (ur. 1945) jest poetą, eseistą i prozaikiem. Jeden z najbardziej znanych polskich pisarzy. Otrzymał wiele nagród, m.in. Międzynarodową Nagrodę Neustadt w dziedzinie literatury, zwaną „małym Noblem” (2004); w październiku b.r. odebrał Nagrodę… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 27/2007