Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Ze wstępnych komunikatów wynika, że w godzinach porannego szczytu komunikacyjnego bomby zdetonowały dwie samobójczynie. Jako najbardziej prawdopodobnych autorów zamachu wskazuje się kaukaskich fundamentalistów islamskich. Przez kilka ostatnich tygodni w górach Kaukazu Północnego trwała operacja rosyjskich sił specjalnych, mająca na celu "likwidację" przywódców islamskich radykałów - w jej wyniku zginęło czterech najważniejszych liderów ruchu. Prawdopodobne, że zamachy w moskiewskim metrze to odwet za ich śmierć.
Wśród licznych spekulacji rosyjskich mediów dotyczących tła zamachu można spotkać także teorie spiskowe: że zamachy mogły być inspirowane przez siły niechętne idei modernizacji Rosji, że to wyraz podskórnej walki kremlowskich klanów, że za zamachami mogą stać ludzie pragnący uderzyć w prezydenta Miedwiediewa, a wedle innej wersji - wysadzić z siodła premiera Putina. Niepodobna tych teorii zweryfikować. Niezależnie od tego, kto stoi za zamachami, jest to na pewno uderzenie w wizerunek Rosji i rządzącego tandemu Miedwiediew-Putin.
Podczas zwołanej błyskawicznie narady z ministrami odpowiedzialnymi za bezpieczeństwo Miedwiediew zapowiedział, że walka z terroryzmem musi być kontynuowana "bez najmniejszych wahań i do końca". Co to będzie oznaczać w praktyce? Przykręcenie śruby? Rozszerzenie pola kontroli nad społeczeństwem? Czy to tragiczne wydarzenie zostanie przez kogoś - kogo? - wykorzystane politycznie do przetasowań na górze? Czy zamachy zmienią układ sił w rządzącym tandemie? Na razie można tylko postawić te pytania. Odpowiedzi na nie dziś nie znamy.
Czytaj także wpis Anny Łabuszewskiej na "Tygodnikowym" blogu 17 Mgnień Rosji >>>