Święto na Hradzie, święto na Kremlu

Wieść, że czeski parlament przegłosował wotum nieufności dla rządu Mirka Topolánka wzbudziła niepokój w Europie i USA. Kryzys rządowy dotyka mały kraj Europy Środka, ale Czechy przewodniczą Unii i mają gościć amerykańską tarczę antyrakietową. Ich problem nie jest lokalny.

31.03.2009

Czyta się kilka minut

"Osłodzimy Europę!" - tak brzmi hasło czeskiej prezydencji w Unii. Na zdjęciu prezentacja logo towarzyszącego przewodnictwu Czech /fot. Grzegorz Klatka /
"Osłodzimy Europę!" - tak brzmi hasło czeskiej prezydencji w Unii. Na zdjęciu prezentacja logo towarzyszącego przewodnictwu Czech /fot. Grzegorz Klatka /

Gdy w styczniu Czesi przejmowali europejski ster z rąk Francuzów, w mediach i na politycznych salonach Europy głośne były obawy, czy aby na pewno Praga sobie poradzi. Tym bardziej że czas jest trudny: ratyfikacja traktatu lizbońskiego pozostaje nieukończona (jednym z krajów, od których zależy sfinalizowanie traktatu, są właśnie Czechy), a kryzys się rozwija. I choć za jego przyczyną upadły w Europie na razie tylko trzy rządy - Islandii, Łotwy i Węgier - to kryzys odczuwa mocno gospodarka i politycy również w największych państwach Unii: Wielkiej Brytanii, Niemczech, Francji.

Jednak Czesi dotąd zaskakiwali Unię pozytywnie: prawicowy premier Topolánek był stanowczy i zdecydowanie bronił takich unijnych fundamentów, jak zasada wspólnego rynku; udało mu się doprowadzić też do akceptacji Partnerstwa Wschodniego. Również w sprawie ratyfikacji "Lizbony" wydawało się, że Topolánkowi może się udać: w marcu ustawę ratyfikowała niższa izba czeskiego parlamentu, wkrótce miał się zająć nią czeski Senat. Wtedy jednak rząd wpadł w tarapaty...

Na pierwszy rzut oka jego upadek nie powinien dziwić. Dziwi raczej, że przetrwał tak długo - bez większości w parlamencie, w oparciu o głosy niezależnych posłów. Lewicowa opozycja już kilka razy startowała z wnioskiem o wotum nieufności, ale dotąd bezskutecznie. Teraz się jej udało - dzięki dwóm posłom z rządzącej partii ODS i dwóm posłankom, kiedyś należącym do (współrządzącej) partii Zielonych. Kluczowi okazali się ci dwaj "buntownicy" z ODS: Vlastimil Trust i Jan Schwippel. Obaj są blisko związani z prezydentem Václavem Klausem (niechętnym Topolánkowi), a Schwippel otwarcie podziela krytyczne poglądy Klausa na traktat lizboński.

***

To właśnie "Lizbona" i niechęć do (dziś już byłego) premiera ze strony prezydenta - znanego z kontrowersyjnych wypowiedzi o Unii oraz z sympatii dla Irlandczyka Declana Ganleya, lidera eurosceptycznej partii Libertas - są prawdziwym powodem upadku Topolánka. Na Klausa jako na osobę stojącą za wnioskiem nieufności wobec jego rządu wskazał też otwarcie sam premier.

A czeski prezydent na kryzysie rządowym zdecydowanie korzysta: wzmocnieniu ulega jego pozycja, do tej pory głównie reprezentacyjna. Ponieważ to od niego zależy, komu powierzy misję tworzenia rządu, może w znaczący sposób wpływać teraz na układ sił na czeskiej scenie politycznej. Teoretycznie nowy rząd - złożony na przykład z ludzi o podobnych do Klausa eurosceptycznych poglądach - mógłby rządzić przez kilka miesięcy nawet bez wotum zaufania od parlamentu. Konstytucja nie wyznacza bowiem prezydentowi żadnego terminu kolejnego podejścia do tworzenia kolejnego rządu.

Za to Topolánek - nawet jeśli uda mu się utrzymać w funkcji premiera do połowy roku, czyli do końca czeskiej prezydencji - raczej nie będzie mieć już możliwości forsowania ratyfikacji "Lizbony" w Senacie, a jego inicjatywa będzie ograniczona. Dlatego nieprzypadkowy wydaje się też moment obalenia rządu: już po ratyfikacji traktatu przez izbę poselską i tuż przed głosowaniem w izbie wyższej.

Wprawdzie Topolánek zapewnia, że jego dymisja nie zaszkodzi czeskiej prezydencji, ale trudno w to uwierzyć. Tym bardziej że teraz w większym stopniu musi on mieć wzgląd na nastroje w kraju przy każdej niemal decyzji - skoro Czechów czekają prawdopodobnie przedterminowe wybory. Z kolei eurosceptyk Klaus będzie zapewne maksymalnie wykorzystywać ostatnie trzy miesiące kierowania Unią przez Czechy; to Klaus - pisze na swoim blogu politolog Jiří Pehe - "stał się przez jedną noc najważniejszym aktorem na scenie politycznej. (...) Przez wielu europejskich polityków Klaus uważany jest za wroga dalszej integracji europejskiej i traktatu lizbońskiego. Jego silniejsza pozycja w czeskiej polityce będzie w pewnych częściach europejskiego politycznego establishmentu odbierana z lękiem". To zaniepokojenie już słychać - w europejskiej prasie i w Parlamencie Europejskim.

Niepewny może być również dalszy los budowy amerykańskiej bazy radarowej w Czechach, bo decyzja w tej sprawie do dziś nie została przegłosowana przez parlament.

***

Kto więc zyskał na upadku rządu Topolánka? On sam twierdzi, że świętowano w trzech miejscach: na Hradzie (tj. w siedzibie Klausa), na Kremlu (kwestia tarczy), a także w siedzibie opozycyjnej socjaldemokracji - choć tam akurat najmniej. Bo lewica, która była autorem wniosku o wotum nieufności, wcale nie musi wygrać na obecnej sytuacji. A w każdym razie to nie jej Klaus musi powierzyć misję tworzenia rządu. Zresztą konstytucja jest w tej sprawie tak skomplikowana, że wewnętrzne perturbacje mogą trwać miesiącami.

Natychmiastowym efektem upadku Topolánka jest za to osłabienie pozycji Czech w Unii i zachwianie ratyfikacją "Lizbony". Jednak per saldo tracą nie tylko Czesi, ale wszystkie nowe kraje Unii. Prezydencja traktowana jest jako rodzaj egzaminu. Upadek rządu w Czechach w samym środku prezydencji, w warunkach kryzysu gospodarczego i skomplikowanej sytuacji w samej Wspólnocie, to argument dla tych, którzy wątpią w Europę Środkową. Tuż przed objęciem przez Czechów przywództwa w Unii austriacki dziennik "Die Presse" napisał: "Boże chroń, nadchodzi Klaus!". Wydaje się, że właśnie nadszedł.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka działu Świat, specjalizuje się też w tekstach o historii XX wieku. Pracowała przy wielu projektach historii mówionej (m.in. w Muzeum Powstania Warszawskiego)  i filmach dokumentalnych (np. „Zdobyć miasto” o Powstaniu Warszawskim). Autorka… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 14/2009