Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
W greckim tekście Mateusza czytamy: „Phos tou kósmou”. „Świat”, dla którego światłem mają być uczniowie Jezusa, to kosmos (kósmos).
Byłem zdumiony: czy kosmos – usłyszałem w sobie pytanie – potrzebuje w ogóle takiego światła? Czy nie wystarczą mu wszystkie – tak precyzyjne, i tak mozolnie przez człowieka odkrywane – prawa fizyki? Po co astronomowi w zrozumieniu kosmosu znajomość ośmiu błogosławieństw, dla których ów Jezusowy logion stanowi pointę?
A może jednak Jezus chce przed nami odsłonić bardzo istotną i nie teoretyczną prawdę? Prawdę o odpowiedzialności człowieka za cały wszechświat. Za kosmos. Prawdę o tym, że nasze moralne wybory i decyzje mają następstwa nie tylko w ludzkim świecie. Mają wartość nie tylko jako możliwy punkt odniesienia dla tych, którzy w sposób wolny i świadomy kształtują swoje życie, zgodnie z odkrytymi (zaproponowanymi im) moralnymi ideałami.
Błogosławieństwa chwalą ubóstwo, cichość (łagodność), pragnienie sprawiedliwości i zdolność (jeśli trzeba) cierpienia dla niej, miłosierdzie, czystość serca (a więc także intencji – prostolinijność, wolność od zakłamania), umiłowanie i działanie na rzecz pokoju.
Czy mają one jakikolwiek sens dla kosmosu?
To może postawmy to pytanie jakby z drugiej strony: czy człowiek postępujący wbrew logice błogosławieństw nie stanie się wcześniej czy później zagrożeniem dla całego wszechświata? Czy chciwość i arogancja, gwałcenie wszelkich praw i brak przebaczenia, dwulicowość i wojna – nie niosą ze sobą konsekwencji wykraczających daleko poza nasze najbliższe otoczenie? Czy nie spychają świata (kosmosu) w jakieś przerażające ciemności (brak światła)?
Człowiek – zwłaszcza w ostatnim czasie – zrobił bardzo wiele, aby poznać prawa, które rządzą wszechświatem. Chciałby je zapewne zresztą nie tylko poznać, ale i na nie wpływać. Czy będzie to czynił – czy już czyni – odpowiedzialnie?