Świat się śmieje

Czego słuchają europejscy i światowi przywódcy na swych przenośnych niby granice urządzeniach? Tytułowej piosenki z wydanego w minione właśnie wakacje (a lato było piękne tego roku) albumu Morrisseya „World Peace Is None of Your Business”.

01.09.2014

Czyta się kilka minut

Oni słuchają do rozpuku, a ja sobie przypominam przez mgłę niegdysiejszych śniegów pewien niby-zaprzeszły slogan. Owo wyborcze swego czasu, a zawsze podstawowe w naszym nieufnym wobec wszystkiego co publiczne kraju, hasło dekretowało realistycznie wygodne zawężenie pola zainteresowań i brzmiało dumnie: „rodzina na swoim”. Morrissey na swoim – można by sparafrazować smutno i cynicznie, zważywszy że miejscami zamieszkania artysty były kolejno Manchester, Los Angeles i Rzym bodajże. Komfortowo daleko od Taurydy, o Mariupolu nie wspominając. W hollywoodzkiej willi po Clarku Gable’u można sobie pozwolić na splendid isolation.

Z najnowszej płyty Morrisseya płynie w świat inne jeszcze szeptane przesłanie, powtarzane z częstotliwością zapewnień polityków, że nikt nie chce wojny. Mianowicie trubadur o kunsztownie karmelkowym głosie z naganą repetuje w uszy fanów: „each time you vote, you support the process”. Głosując, wspierasz system. Szkoda, że nie zamieszkał na ogarniętych zamieszkami przedmieściach St. Louis Ferguson, gdzie jedynie 20% czarnej ludności chodziło na wybory.

Tak, tak, zdaję sobię sprawę ze wszystkich dziwiących się sobie nawzajem, eterycznie kunsztownych pięter ironicznej autoironii późnego wnuka Oscara Wilde’a. Dostrzegam różnicę między Morrisseyem a Limonowem (choć obydwaj mogą wielce żałować, że jeszcze się nie spotkali). Nie chcę z Zamszogłowego robić Ernsta Jüngera, pchać pięknoducha w rozkosze stalowych burz, wiem, że Morrissey nie będzie umierał za Gdańsk, Morrissey nie będzie umierał za nic i za nikogo, Morrissey nawet za siebie umrze niechętnie, a i to raczej wolałby nie. Doskonale wiem, że za Gdańsk będą umierać Scorpionsi w ramach „Winds of Change” oczywiście.

Chciałbym się jeno, pod koniec lata 2014, o, jakże bardzo chciałbym uszczypnąć się mentalnie, i obudzić w rzeczywistości ułudy, gdzie wszystko to jeno żart jakże wyrafinowany à la walkman Joanny d’Arc.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Reżyser teatralny, dramaturg, felietonista „Tygodnika Powszechnego”. Dyrektor Narodowego Teatru Starego w Krakowie. Laureat kilkunastu nagród za twórczość teatralną.

Artykuł pochodzi z numeru TP 36/2014