Świadek królestwa

Hasło Dnia Młodzieży, zaczerpnięte z obrony św. Pawła przed Agryppą, to słowa, które apostoł usłyszał od Chrystusa pod Damaszkiem: „Wstań. Ustanawiam cię świadkiem tego, co zobaczyłeś”. W wigilię tego dnia Polsce został dany nowy świadek Królestwa – błogosławiony ks. Jan Franciszek Macha.

22.11.2021

Czyta się kilka minut

 / Fot. Maciej Zienkiewicz dla TP
/ Fot. Maciej Zienkiewicz dla TP

Papież zmienił datę 36. Światowego Dnia Młodzieży w diecezjach: „Po wysłuchaniu różnych opinii (...) postanowiłem przenieść z Niedzieli Palmowej (...) na Niedzielę Chrystusa Króla (...). W centrum pozostaje tajemnica Jezusa Chrystusa Odkupiciela Człowieka, jak zawsze podkreślał św. Jan Paweł II”. Może obraz Chrystusa Króla bardziej przemawia do młodych niż obraz „dzieci żydowskich niosących gałązki oliwne”? A może chodziło o przypomnienie słów: „królestwo moje nie jest z tego świata”? Zakusy uczynienia Go królem Jezus stanowczo odrzucał: i wtedy, gdy był kuszony na pustyni, i później. Bo próby tworzenia Królestwa Bożego na ziemi przynoszą odwrotne rezultaty. Tworzenie prawa na podstawie „wartości chrześcijańskich” zwykle się kończy ideologią w miejsce wiary. Wymuszanie przestrzegania praw karami, może i w naszych królestwach konieczne, w Jego – jest nie do pomyślenia.

Hasło Dnia Młodzieży, zaczerpnięte z obrony św. Pawła przed Agryppą, to słowa, które apostoł usłyszał od Chrystusa pod Damaszkiem: „Wstań. Ustanawiam cię świadkiem tego, co zobaczyłeś”. W wigilię tego dnia Polsce został dany nowy świadek Królestwa – błogosławiony ks. Jan Franciszek Macha.

Urodził się na Górnym Śląsku 18 stycznia 1914 r. Jego ojciec był ślusarzem w Królewskiej Hucie (w Polsce Huta Kościuszki) w Chorzowie Starym. W1933 r. ukończył gimnazjum klasyczne. Pasjonował się harcerstwem i sportem. Należał do klubu Azoty Chorzów. W rodzinie nazywano go „Hanikiem”. Po maturze chciał wstąpić do Śląskiego Seminarium Duchownego, ale „z braku miejsc” się to nie udało. Po roku studiów na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Jagiellońskiego przeniósł się na Wydział Teologii UJ i wstąpił do seminarium. Święcenia kapłańskie przyjął 25 czerwca 1939 r. 10 września został wikarym w Rudzie Śląskiej. Widząc trudne, często tragiczne położenie rodzin, których ojcowie i synowie zostali aresztowani, rozstrzelani czy wywiezieni do obozów koncentracyjnych, zaczął organizować dla nich pomoc materialną i duchową. Zbierał woluntariuszy i pieniądze. Kiedy ks. Józef Rzychoń CM założył Rudzko-Chorzowski Inspektorat Polskiej Obrony Zbrojnej (późnej włączonej do Związku Walki Zbrojnej), przystąpił do konspiracji, został zaprzysiężony i stanął na czele młodzieżowej grupy: kryptonim „Konwalia”. Nie angażowali się w walkę, lecz wspierali ofiary okupacji. Siatka woluntariuszy z czasem liczyła kilka tysięcy ludzi. 5 września 1941 r. – aresztowany. Maltretowany w czasie przesłuchań. Dla współwięźniów był spowiednikiem. 17 lipca w Katowicach odbyła się rozprawa. Został skazany na śmierć. Rodzina, przyjaciele, kuria zabiegali o zmianę wyroku.

Z więzienia pisał do rodziców listy: „Jestem osądzony na karę śmierci. Najpierw chcę wam podziękować za wszystko, za tą wielką ofiarność jaką żeście dla mnie mieli. Niech Wam za to kochany Bóg wynagrodzi. Jak jest ciężko z życiem się żegnać, ale jeżeli to wola Boga, to trzeba się zgodzić (...) mam wielką nadzieję w miłosierdzie Boże i opatrzność Boską. Przeto jestem całkiem spokojny. Ja nie myślałem, że ten wyrok tak spokojnie na mnie wpłynie i ze spokojem czekam na stracenie”. Ma 38 lat, kocha życie. W listach sugeruje, co robić, by uzyskać zmianę wyroku. Ma nadzieję…

I ostatni list: „Za 4 godziny wyrok będzie wykonany. Kiedy więc ten list będziecie czytać, mnie nie będzie już między żyjącymi! Zostańcie z Bogiem! Przebaczcie mi wszystko! Idę przed Wszechmogącego Sędziego, który mnie teraz osądzi. Mam nadzieję, że mnie przyjmie. (...) Umieram z czystym sumieniem. Żyłem krótko, lecz uważam, że cel swój osiągnąłem. Nie rozpaczajcie! Wszystko będzie dobrze. Bez jednego drzewa las lasem zostanie. Bez jednej jaskółki wiosna też zawita, a bez jednego człowieka świat się nie zawali”.

Od ks. Joachima Beslera, kapelana więziennego, wiemy o ostatnich chwilach ks. Jana Machy: był spokojny, wyspowiadał się, pomodlił, napisał ten list do rodziców. Egzekucja odbyła się 3 grudnia 1942 r. krótko po północy, przez ścięcie gilotyną.©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się 25 lipca 1934 r. w Warszawie. Gdy miał osiemnaście lat, wstąpił do Zgromadzenia Księży Marianów. Po kilku latach otrzymał święcenia kapłańskie. Studiował filozofię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował z młodzieżą – był katechetą… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 48/2021