Stracone złudzenia

Niemal dwa lata temu większość Chilijczyków poparła zmianę konstytucji. Teraz jednak w referendum jej projekt spotkał się ze zdecydowanym odrzuceniem. Skąd taka zmiana?

12.09.2022

Czyta się kilka minut

Protestujący z transparentem „Obudźcie Chile” podczas demonstracji na rzecz nowej konstytucji. Santiago de Chile, 5 września 2022 r. / JAVIER TORRES / AFP / EAST NEWS
Protestujący z transparentem „Obudźcie Chile” podczas demonstracji na rzecz nowej konstytucji. Santiago de Chile, 5 września 2022 r. / JAVIER TORRES / AFP / EAST NEWS

W Santiago de Chile zaczyna się wiosna – coraz dłuższe dni są jej zwiastunem. Również ta pierwsza wrześniowa niedziela, wyjątkowo ciepła, zdawała się należeć do nowego porządku. Tak czuła się Susana, gdy zmierzała do lokalu wyborczego w chilijskiej stolicy, gdzie miała spędzić ten dzień – wyznaczono ją do pracy w komisji. Obserwowała referendum konstytucyjne z bliska. Gdy otwarto urny i zaczęto liczyć głosy, jej entuzjazm zaczął gasnąć. Na początku pojawiło się niedowierzanie. Potem bezradność, która ustąpiła miejsca wściekłości. Później nadszedł smutek, który pozostał z nią do dziś.

– To miała być przełomowa niedziela. Jedna z najważniejszych w naszej historii. Rano obudziłam się z wiarą, że zwycięży zmiana. W nocy, gdy poznałam oficjalne wyniki, nie mogłam dojść do siebie. Miałam wrażenie, że cofnęliśmy się do lat 80. XX wieku – opowiada Susana.

W niedzielę 4 września była jedną z 4,8 mln ludzi, którzy oddali głos na apruebo, czyli za przyjęciem nowej konstytucji. Ale to poparcie okazało się niższe, niż zakładali najwięksi sceptycy: wyniosło 38 proc. Z kolei za odrzuceniem (rechazo) projektu opowiedziało się aż 62 proc. (czyli 7,8 mln) Chilijczyków. Tymczasem niespełna dwa lata wcześniej olbrzymia większość głosowała za odrzuceniem dotychczasowej konstytucji.

PROJEKT NOWEJ ustawy zasadniczej od tej, która wciąż dziś obowiązuje, dzieli wszystko. Liczy 178 stron i 388 artykułów, i został napisany przez Zgromadzenie Konstytucyjne, wyłonione w drodze wyborów. Szybko stał się bestsellerem: w ciągu miesiąca od momentu jego publikacji sprzedano niemal 100 tys. egzemplarzy.

Dotychczasowa ustawa zasadnicza, w chwili przyjęcia otoczona znacznie większą aurą tajemnicy, jest bardziej zwięzła: ma 95 stron i 178 artykułów. Powstała w 1980 r. i jest jedną z najbardziej namacalnych pozostałości po dyktaturze Augusta Pinocheta. Przygotowało ją grono prawników i polityków wybrane przez juntę wojskową, a jednym z redaktorów tekstu był senator Jaime Guzmán, ideolog reżimu i założyciel skrajnie prawicowej Niezależnej Unii Demokratycznej (UDI), obecnej w polityce do dziś.

Konstytucję tę wprowadzono w życie w 1981 r. na podstawie sfałszowanego przez władze plebiscytu. I choć odtąd modyfikowano ją ponad 50 razy, wciąż odzwierciedla Chile, które domaga się przebudowy. Odpowiada skrajnie neoliberalnemu modelowi narzuconemu w czasie dyktatury, określając m.in. udział państwa w gospodarce jako minimalny i ustanawiając pełen prymat tego, co prywatne, nad tym, co publiczne i wspólne.

Projekt nowej ustawy zasadniczej zawierał skrajnie odmienne propozycje. Ważną rolę otrzymało w nim państwo, rozumiane jako „socjalne” i oparte na „zasadach sprawiedliwości społecznej”. To instytucje publiczne, a nie prywatne, miałyby odpowiadać za edukację, opiekę zdrowotną i system emerytalny. To byłby przełom: z kraju stawiającego na gospodarkę wolnorynkową i indywidualizm, Chile miałoby się stać czymś w rodzaju państwa opiekuńczego.

Nacisk położono też na prawa kobiet – projekt proponował budowanie „demokracji opartej na zasadach parytetu”, co miałoby się przekładać na równą reprezentację kobiet oraz mężczyzn w instytucjach i w życiu publicznym. Znaczną część tekstu poświęcono też kwestiom ochrony przyrody, a „nowe Chile” byłoby „republiką ekologiczną”, gdzie instytucje państwowe miałyby obowiązek „dbania o prawa świata naturalnego”.

WIELE Z TYCH IDEI spotkało się z aprobatą, ale obok nich pojawiły się fragmenty, które wzbudziły kontrowersje, m.in. pomysł zniesienia Senatu i powołania w jego miejsce Izby Regionalnej, która nie miałaby funkcji ustawodawczej. Z krytyką spotkała się też proponowana definicja Chile jako państwa wielonarodowego, zamieszkałego przez 11 różnych nacji (m.in. Mapuczy, Ajmara i Rapa Nui), co według przeciwników tego terminu przeczy idei wspólnoty narodowej i może pogłębić wewnętrzne konflikty. Dezaprobatę wzbudziła też propozycja utworzenia osobnego systemu jurysdykcji dla rdzennych mieszkańców, co oznaczałoby pogwałcenie idei równości obywateli wobec prawa. Wiele innych przepisów przyjęto jako niespójne lub niejasne, często sprzyjające zbyt otwartym interpretacjom bądź nadużyciom.

„Ten projekt nie proponuje rozwiązania dla pogodzenia różnic, jakie dzielą nasze społeczeństwo. Przede wszystkim dlatego, że nie jest neutralny i bezstronny – mówił Jorge Correa Sutil, prawnik i polityk należący do Chrześcijańsko-Demokratycznej Partii Chile. – Konstytucja musi mieć charakter uniwersalny, nie może stanowić formy rewanżu na przeciwnikach. Powinna dążyć do przekształcenia odmiennych stanowisk w jedno wspólne, a nie jeszcze bardziej polaryzować. Konstytucja z 1980 r. podzieliła Chile, ale z tą jest podobnie: znaczna część jej tekstu świadczy, że należy tylko do jednego sektora politycznego”.

Mimo swojego wcześniejszego entuzjazmu dla procesu konstytucyjnego, Correa Sutil uczestniczył w kampanii na rzecz rechazo.

KRYZYS GOSPODARCZY: to także on miał być czynnikiem zniechęcającym społeczeństwo do poparcia nowej ustawy zasadniczej. Tak uważa prof. Claudio Salinas z Instytutu Komunikacji i Obrazu na Universidad de Chile. – Społeczny krajobraz jest złożony i wiele diagnoz wydaje się spóźnionych w stosunku do rzeczywistości. Ale jedno jest pewne: to nie jest tak, że Chile nagle przesunęło się na bardziej skrajne prawo – mówi mi Salinas i wskazuje na inflację sięgającą 14 proc. (najwyższa od 20 lat), znaczne podwyżki stóp procentowych, ogólne poczucie braku stabilności ekonomicznej.

– Chilijczycy ostrożnie podchodzą do wszelkich decyzji, które oznaczałyby radykalne zmiany. A biorąc pod uwagę aktualną niepewność gospodarczą, jest to czas niesprzyjający przełomom. Sądzę też, że w pewnym sensie rzeczywistość została pomylona z tym, co podpowiadało pragnienie. Nasze społeczeństwo nie jest tak progresywne, jak można by sądzić. Dlatego wiele propozycji zawartych w projekcie spotkało się z odrzuceniem – przyznaje Salinas.

– Chilijczycy pragną postępu, ale jednocześnie są dość konserwatywni, boją się nieznanego – dodaje profesor. – A kampania na rzecz projektu nie potrafiła tego strachu zamienić w nadzieję. Po drugiej stronie dużo zresztą było dezinformacji, co wpłynęło na wzmocnienie społecznych lęków. Sprawiło też, że frakcja apruebo dużo czasu musiała poświęcać prostowaniu przekłamań na temat nowej konstytucji. Sama kampania nie była zresztą równa; większość mediów sprzyjała opcji rechazo, a środki finansowe włożone w obie kampanie nie były porównywalne. To przyczyniło się do przegranej apruebo, choć z pewnością nie było czynnikiem decydującym.

Salinas wskazuje też na problem tkwiący w samym Zgromadzeniu Konstytucyjnym: jego członkowie nie potrafili wystarczająco dobrze komunikować się ze społeczeństwem.

Podobny argument powraca często w poreferendalnych diagnozach. Według sondażu firmy badawczej CADEM aż 40 proc. Chilijczyków wśród głównych powodów odrzucenia projektu wymieniło niezadowolenie z tego, jak wyglądały prace Zgromadzenia. I, co za tym idzie, spadek zaufania wobec jego członków.

KLĘSKA PROJEKTU wydaje się szczególnie pokaźna, jeśli weźmiemy pod uwagę wyjątkowo wysoką frekwencję: w referendum, które było obowiązkowe, wzięło udział niemal 85 proc. Chilijczyków. Opcja apruebo przegrała wśród wszystkich grup społecznych i we wszystkich 16 regionach kraju.

Jednym z miejsc, gdzie miała najgorszy wynik, był region Araukanii – przeciw projektowi opowiedziało się tam aż 74 proc. głosujących. Należał do nich Mapucz, Jaime Huenchuñir, dyrektor Związku Gospodarczego Mapuczy i pomysłodawca stowarzyszenia ZOFRAMA, promującego rozwój gospodarczy rdzennej ludności.

Gdy pytam go o powody decyzji, odpowiada bez wahania: – Głosowałem za odrzuceniem projektu, bo mimo że popieram 80 proc. treści w kwestiach praw rdzennych mieszkańców, pozostałe 20 proc. było dla mnie nie do przyjęcia. Nie zgadzam się z propozycją gospodarczego i politycznego uzależnienia naszej społeczności od państwa. Z przyznaniem Mapuczom praw zbiorowych kosztem niektórych praw indywidualnych. Szczególnie że myślenie kolektywne nigdy nie stanowiło podstawy naszej kultury. Mapucze zawsze byli ludem handlowców, ceniącym sobie rozwój ekonomiczny i przywiązanym do swobód. Propozycja praw przeznaczonych rdzennym mieszkańcom, jaka znalazła się w nowej konstytucji, wzorowana na modelu panującym w Boliwii i Ekwadorze, nie pomogłaby polepszyć naszej sytuacji gospodarczej. Przeciwnie: prowadziłaby do jeszcze większego zubożenia – sądzi Huenchuñir.

Dodaje, że już wcześniej, przy wyborach do konstytuanty, dał o sobie znać brak entuzjazmu Mapuczy dla jej składu zdominowanego przez środowiska lewicowe.

– Duża część naszej społeczności w ogóle nie brała wtedy udziału w wyborach. Wśród ponad 1,7 mln Mapuczy głos oddało zaledwie 20 proc. Niewielu z nas czuło też potem, że utożsamia się z wyborami, które zwyciężyły. Wynika to w dużej mierze z niskiego poparcia Mapuczy dla propozycji lewicowych. Przeszkadza nam m.in. pewna forma romantyzowania ubóstwa, jaką niektóre sektory chilijskiej lewicy czynią w stosunku do naszej społeczności – mówi mapuczański aktywista.

CO DALEJ? Gdy pytam Jaimego Huen- chuñira, jak teraz wyobraża sobie przyszłość ustawy zasadniczej, mówi, że wyjście z tej sytuacji będzie trudne. Konieczne jest jednak zbudowanie wspólnej drogi. Otwarcie się rządu na oferty opozycji i przedstawienie pomysłu na to, kto miałby podjąć próbę napisania nowego projektu: czy znów konstytuanta, czy raczej wybrana komisja ekspertów.

O konieczności dialogu mówi też prof. Salinas: wskazuje, że szukając wyjścia z impasu politycy rządzącej lewicy być może zdecydują się negocjować formę dalszego procesu konstytucyjnego z centroprawicą. Bo żadna przegrana nie jest definitywna, jakieś rozwiązanie zawsze jest możliwe.

Podobny głos słyszę od Susany: – Wśród autorów projektu powinien teraz nadejść moment na autokrytykę: „co zrobiliśmy nie tak”. I może my wszyscy powinniśmy pomyśleć o tym, co zostało po drodze przegapione. A potem trzeba ruszyć dalej.

Choć więc szanse na nową konstytucję zostały odsunięte w czasie, jedno jest pewne: Chile nadal pragnie zmiany i nie wyobraża sobie kroku wstecz. Czeka je jednak długa droga. Pełna społecznych paktów, trudnych wyborów i nieuniknionego zderzania się przeciwieństw. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 38/2022