Starzy mężczyźni

Czasami wyobrażam sobie różne rzeczy. Na przykład wczoraj przyszło mi do głowy, że z gazet, z telewizji, z internetu znikają starzy mężczyźni.

19.11.2013

Czyta się kilka minut

Konkretnie chodziło mi o biskupów Kościoła katolickiego, których wyraźną nadobecność medialną da się ostatnio zauważyć. Wszyscy są starzy i zazwyczaj miny mają poważne, czyli w gruncie rzeczy ponure. Przemawiają dostojnie i nudno. Zazwyczaj mają do kogoś pretensję. Zazwyczaj do innych, nigdy do siebie. Rzadko w ich słowach można znaleźć afirmację: życia, świata, uczuć, człowieczeństwa, no w ogóle Bożego stworzenia. Są skwaszeni. Są zgorzkniali. Starzy mężczyźni, których opuszczają siły.

Wczoraj zamknąłem oczy i na ich miejscu zobaczyłem młode kobiety. W każdym razie na pewno młodsze od nich. Wiem, że to heretycka wizja. Niemniej pociągająca. W dodatku ta wizja niesie ze sobą jakąś nadzieję na ożywienie, na wskrzeszenie, na zmartwychwstanie tej instytucji, która wygląda tak, jakby miała zapaść się pod własnym ciężarem, skruszyć i rozsypać niczym zwapniały szkielet. To takie proste: zobaczyć kobiecą twarz, kobiecą postać w miejscu, gdzie od tysiącleci przywykliśmy oglądać skwaszonych starców. Starców, którzy posiadają władzę i kształtują nasze życie, kształtują nasze uczucia i nasz świat.

Instynkt podpowiada mi, że kobiety robiłyby to lepiej. Są bliżej życia i bliżej uczuć. W końcu jest coś irracjonalnego w tym, że o rodzinie, seksualności, miłości, o życiu w ogóle, autorytatywnie wypowiadają się ci, którzy od tych wszystkich rzeczy oddzieleni są przez swój urząd, celibat i wiek... Mój Boże – jakie pojęcie o rodzinie, miłości, macierzyństwie czy ojcostwie może mieć biskup zamknięty w swoim pałacu? Jakie pojęcie o uczuciach może mieć stary mężczyzna otoczony podobnymi sobie podwładnymi i pochlebcami? Może co najwyżej mieć pojęcie o uczuciach, których nigdy nie doznał, o uczuciach niezaspokojonych i o tych, które wygasły, nim się zrodziły. Starzy mężczyźni u władzy to nie jest dobry pomysł. Tracą siły, więc stale czują się zagrożeni. Przywykli do rozkazywania wierzą w swoją nieomylność. Skazani na samotność nie rozumieją życia innych ludzi. Uwięzieni w anachronicznym patriarchalizmie wciąż powtarzają, że Bóg jest ojcem, czyli mężczyzną. A jeśli nie jest?

Oglądam twarze starych mężczyzn na fotografiach. Żaden z nich nie uśmiecha się. Są posępni, jakby mieli nadkwasotę. Bo i najpewniej mają. Patrzą z głębi swoich słabnących ciał. Wyglądają na zatroskanych o losy swojej trzody i świata. Ale idę o zakład, że najczęściej nawiedza ich myśl o umykających coraz szybciej dniach. Dlatego nie mówią o rzeczach ważnych, tylko powtarzają stare śpiewki: że spisek, że nagonka, że wróg, że ciemne moce, że obrona, że... i tak dalej. Ponieważ opuściły ich siły i pragną tylko zamknąć drzwi i schronić się przed światem.

Wiem, co mówię, ponieważ sam jestem starzejącym się facetem i częściej niż kiedyś czuję w ustach smak goryczy. Ale nie mam władzy i nie jestem biskupem. Dlatego też mogę pozwolić sobie na heretycką wizję, w której młode i piękne kobiety zajmują miejsca starych, niezbyt urodziwych mężczyzn. Mogą być zamężne, stanu wolnego, w związkach nieformalnych, rozwiedzione a nawet „panny z dzieckiem”. Jeśli „Bóg jest miłością”, jak z uporem powtarzają starcy, to stan cywilny nie ma tu żadnego znaczenia. Ważna jest przecież miłość. A intuicja i doświadczenie podpowiadają, że to jednak kobiety lepiej się znają na miłości. Że to one są powołane do zarządzania tą dziedziną. I niewykluczone, że są jedyną szansą dla tej wpółmartwej instytucji, jaką na naszych oczach staje się Kościół.

Czy stary samotny mężczyzna zamknięty w pustym pałacu jest w stanie tchnąć życie w kogokolwiek, o wspólnocie wiernych nawet nie wspominając. Słuchając przemów hierarchów, słowa „miłość”, „życie”, „duch” raczej nie przychodzą nam do głowy. Po prawdzie, gdy ich słuchamy, do głowy nie przychodzi nam nic poza pragnieniem, by już skończyli i przestali się zmagać z językiem polskim.

Potrzebujemy innego głosu, potrzebujemy innej obecności. To, co było do tej pory, przestaje działać. Starzy mężczyźni mogą zajmować się polityką i niektórzy całkiem sprytnie sobie z tym radzą. Jednak dusza ludzka jest zbyt delikatna, by powierzyć ją ich opiece. Myślę, że tylko kobiecość jest w stanie przeprowadzić nas przez ten marny czas. Wierzę, że zna drogę. A nawet gdyby tak do końca nie było, to łatwiej jest za nią podążać niż za starą męskością.


W 1999 r. Kevin Smith nakręcił film „Dogma”. Film jest obrazoburczy, szyderczy i strasznie śmieszny. Występują w nim źli, upadli aniołowie, dwóch ćpunów, lumpów i erotomanów, czarny apostoł, o którym z rasistowskich powodów nie wspomina Biblia, oraz potomkini siostry Jezusa. Wydaje się, że mamy do czynienia z dziką, bluźnierczą komedią. W ostatniej scenie pojawia się jednak sam Pan Bóg. Pojawia się pod postacią pięknej kobiety w białym baletowym stroju. Bóg-kobieta kręci piruety na zielonej trawie. Przejmująca jest uroda i siła tego obrazu. I płynie z niego największa pociecha: Bóg rzeczywiście jest wszechmocny. Więc cóż to dla niego dać odpocząć starym mężczyznom.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się w 1960 roku w Warszawie. Mieszka w Beskidzie Niskim. Prozaik i eseista. Autor Murów Hebronu, Dukli, Opowieści galicyjskich, Dziewięciu, Jadąc do Babadag, Taksimu, Dziennika pisanego później, Grochowa, Nie ma ekspresów przy żółtych drogach, Wschodu… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 47/2013