Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Wtedy jeszcze obie strony: ofiary krzywd i zbrodni stanu wojennego - i autor tego stanu - zdawały się, dzięki wielkoduszności tych pierwszych, otwierać rzeczywiście ku jakiejś możliwej - możliwej w prawdzie! - perspektywie pojednania. Po wizycie moskiewskiej generała trzeba co prędzej sprostować: nie ma spotkania w prawdzie, bo strona, ku której ofiary wyciągnęły rękę, obstaje twardo przy jakiejś “prawdzie" własnej. Tylko i wyłącznie własnej. Bez żadnych wątpliwości można ją odczytać z kolejnych kroków i słów poczynionych tam, w Moskwie, i dalej, w kraju ałtajskim. Nie ma złudzeń, nie ma żadnego udawania. Jest tylko wielka, niezmierzona przepaść, przez którą ręki chyba wyciągnąć się po prostu nie da. Bo i na co?
PS. Różne są żelazne pozycje w repertuarze ulubionych sensacji mediów naszych codziennych. Do nich, prócz oskarżeń i inwektyw, tudzież meldunków o korupcjach i przekrętach, należą kolejne statystyki sondaży. Zabiegiem terapeutycznym szarego odbiorcy mediów winna być zabawa w wyszukiwanie własnych, osobistych sensacji, odbiegających od schematu dnia. Dzisiaj dla mnie takim meldunkiem jest protest prezesa Trybunału Konstytucyjnego przeciw przemilczeniu w TVP wiadomości o werdykcie Trybunału, ostatecznie zaprzeczającym zarzutowi niezgodności traktatu akcesyjnego z konstytucją RP. Faktycznie, intencje tego przemilczenia widać chyba gołym okiem. A sensacją wczorajszą, już w zupełnie odmienny sposób, jest wiadomość, iż były wiceminister oświaty domaga się, by MEN przestał dekretować liczbę uczniów w klasie, nie dopuszczając do ich zmniejszenia. Nareszcie ktoś idzie po rozum do głowy i zaczyna dostrzegać związek między wychowaniem szkolnym a relacją wychowawcy z wychowankami. Gorzej, że MEN od razu rozprasza nadzieję na zmiany. Czy warto więc czytać?
J.H.