Trybunał Stanu dla prezesa NBP. Czy to jedyna obietnica wyborcza, której dotrzyma Tusk?

Gdyby zmęczony nagonką Glapiński rzucił kwitami i zajął się kolekcjonowaniem cygar, koalicja mogłaby odzyskać bank centralny w stylu o niebo lepszym od zaprezentowanego w TVP, czyli bez wchodzenia do środka razem z drzwiami.

20.03.2024

Czyta się kilka minut

Prezes NBP Adam Glapiński, Warszawa, wrzesień 2022 r.  // Fot. Wojciech Olkuśnik / East News
Prezes NBP Adam Glapiński, Warszawa, wrzesień 2022 r. // Fot. Wojciech Olkuśnik / East News

Adam Glapiński odpowie za swoje działania przed Trybunałem Stanu. Wniosek w tej sprawie jest gotowy i zostanie złożony w Sejmie już w najbliższych dniach – zapowiedział premier Donald Tusk podczas konferencji prasowej. O zaskoczeniu oczywiście nie ma mowy. Zdziwienie może budzić najwyżej to, że tym razem rządzący chcą dotrzymać słowa. O postawieniu prezesa NBP przed Trybunałem politycy koalicji mówili jeszcze w kampanii, ale większość polskiego komentariatu przyjmowała te zapowiedzi jako klasyczny chwyt z arsenału przedwyborczej retoryki, w której regularnie pojawiają się rozmaite rozliczenia z poprzednikami. Na cel Glapiński nadawał się wprost idealnie: z jednej strony prominentny przedstawiciel poprzedniego obozu władzy pełniący ważną funkcję państwową. Z drugiej – jednak polityk drugiego garnituru. 

Zapasy polityczne

Dlaczego to ważne? Polskim życiem publicznym od lat rządzi reguła wzorowana na amerykańskim wrestlingu: im ostrzej rysujemy linie ideologicznych i strategicznych podziałów, tym bardziej też dbamy, aby podczas tych zapasów pod publiczkę nie zrobić krzywdy sobie lub rywalowi. Zwłaszcza takiej, która eliminowałaby na lata z polityki, jak w przypadku skazania przez TS. W 2015 roku wniosek o Trybunał dla Zbigniewa Ziobry upadł w Sejmie zaledwie pięcioma głosami. Na głosowaniu niespodziewanie nie zjawiło się kilkunastu posłów rządzącej wówczas koalicji PO-PSL, z premierką Ewą Kopacz na czele. Dekadę wcześniej przed Trybunałem próbowano postawić ministra przekształceń własnościowych Emila Wąsacza. W Sejmie się udało, ale postępowanie ślimaczyło się i ostatecznie umorzono je z powodu „błędów proceduralnych”. 

Jedynymi osobami, które w III RP usłyszały od Trybunału Stanu wyrok skazujący, byli politycy i urzędnicy z drugiego szeregu, jeszcze mniej znaczący od Adama Glapińskiego. Pamiętają Państwo z pierwszych lat wolnego rynku schnapsgate, aferę wokół przepisów umożliwiających import alkoholu bez koncesji na własny użytek? Z pięciu osób, którym postawiono wówczas zarzuty, na pięć lat utraty biernego prawa wyborczego i tyleż lat zakazu zajmowania stanowisk kierowniczych skazano jedynie ówczesnego szefa Głównego Urzędu Ceł Jerzego Ćwieka i wiceministra współpracy gospodarczej z zagranicą Dominika Jastrzębskiego. Wyższe figury, czyli były szef MSW Czesław Kiszczak, minister finansów Andrzej Wróblewski i minister rynku wewnętrznego Aleksander Mackiewicz, zostały uniewinnione.

Miękka presja

Czy podobnie potoczą się losy Adama Glapińskiego? Wniosek w jego sprawie jeszcze przed głosowaniem może paść ofiarą koalicyjnych niesnasek. Kolejną rafą może się okazać Trybunał Konstytucyjny, który twardo stoi na stanowisku, że przed Trybunałem Stanu Sejm może stawiać podsądnych jedynie większością trzech piątych głosów, nie zaś zwykłą większością (rząd, który dysponuje jedynie tą ostatnią, oczywiście nie przyjmuje tego do wiadomości). A nawet jeśli wniosek w końcu przejdzie, zapewne jeszcze wiele kawy upłynie w parlamentarnych sekretariatach, nim Trybunał zacznie procedować. Wówczas na czele obrad stanie zaś... Małgorzata Manowska, pierwsza prezes Sądu Najwyższego, która nominację zawdzięcza obozowi politycznemu PiS i jakoś nie kryje się z tą wdzięcznością.

Ewentualne skazanie Glapińskiego przed końcem jego drugiej kadencji w NBP, czyli przed czerwcem 2028 roku, z pewnością nie byłoby PiS-owi na rękę. Donald Tusk również zdaje sobie sprawę, że w tej sprawie raczej nie może liczyć na szybkie rozstrzygnięcie. Realne zagrożenie skazaniem przez Trybunał może jednak zachęcić prezesa do złożenia wcześniejszej rezygnacji, co premier przyjąłby z radością, bo 13 grudnia 2023 roku Adam Glapiński nagle przypomniał sobie, że zasiada na stanowisku co do zasady apolitycznym. Dziś wykonuje już swoją robotę zgodnie z konstytucyjnym mandatem, bez oglądania się na rząd, a przy wysokim deficycie budżetowym koalicjanci z radością przywitaliby w NBP kogoś bardziej spolegliwego. Gdyby zmęczony nagonką prezes rzucił kwitami i zajął się kolekcjonowaniem ulubionych cygar, koalicja 15 października mogłaby odzyskać bank centralny w stylu o niebo lepszym od zaprezentowanego w TVP, czyli bez wchodzenia do środka razem z drzwiami.

Dowód z prezesa

Trybunał dla Glapińskiego na pewno spodoba się też najtwardszemu elektoratowi koalicji. Donald Tusk osobiście obiecywał, że „wyprowadzi” prezesa z NBP. Obiecywał oczywiście znacznie więcej, a dziś, jako premier, ma z tego powodu czkawkę, co sam przyznał podczas tej samej konferencji, na której ogłosił rychłe postawienie Glapińskiego przed Trybunałem. „Jest trudniej w niektórych sprawach, niż myślałem, ale to tylko jeszcze większa motywacja dla mnie i całej drużyny” – wzdychał premier, dając przy tym do zrozumienia, że 60 tysięcy kwoty wolnej od podatku i inne postulaty z kampanii, które koalicja miała wcielić w życie w pierwsze sto dni rządów, muszą jednak poczekać na lepsze czasy. Wyborców, którzy już powoli zapominają, jak źle było im za PiS, to hamletyzowanie w kluczowych sprawach zaczyna irytować, a wkrótce może przerodzić się w dojmujące poczucie, że kolejny raz dali się nabrać na piękne obietnice. Glapiński przed Trybunałem Stanu będzie wówczas cennym dowodem na to, że tam, gdzie tylko się da, koalicja jednak nie odpuszcza.

Niekonstytucyjności decyzji prezesa NBP, którego rząd oskarża o niezgodne z ustawą zasadniczą finansowanie deficytu budżetowego, będzie bardzo trudno dowieść. Adam Glapiński formalnie jedynie przewodniczy Radzie Polityki Pieniężnej. Łatwiej pójdzie z zarzutami upolitycznienia NBP, które widać było gołym okiem. Ale czy uda się udowodnić, że słabość Glapińskiego do rządu PiS przełożyła się na konkretne decyzje RPP, choćby w sprawie stóp procentowych?

Adam Glapiński może więc być kolejnym polskim politykiem, którego sprawa jedynie przeszła przez Trybunał Stanu. Prezesowi zepsułoby to tylko dobre samopoczucie, z którego jest znany. Bardziej ucierpi i tak już nadszarpnięty wizerunek banku centralnego, który Glapiński zdegradował do statusu departamentu resortu finansów, gdzie stempluje się rządowe faktury. Gorliwość, z jaką do postawienia prezesa przed Trybunałem dąży rząd Tuska, tworzy jednak nieprzyjemne wrażenie, że w gruncie rzeczy chodzi o to, ażeby w NBP pod tym względem nic się nie zmieniło. Oczywiście poza samym prezesem. 

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Historyk starożytności, który od badań nad dziejami społeczno–gospodarczymi miast południa Italii przeszedł do studiów nad mechanizmami globalizacji. Interesuje się zwłaszcza relacjami ekonomicznymi tzw. Zachodu i Azji oraz wpływem globalizacji na życie… więcej