Soki w szczelinach

Sztuka może być źródłem przyjemności. Przypomina o tym wystawa „Wiśnie”. Ale jak zasmakować sztuki? Doświadczyć przyjemności podobnej tej, która towarzyszy jedzeniu dojrzałego owocu?

02.11.2020

Czyta się kilka minut

Widok wystawy „Wiśnie”, Galeria Arsenał w Białymstoku /  / MACIEJ ZANIEWSKI / MATERIAŁY PRASOWE
Widok wystawy „Wiśnie”, Galeria Arsenał w Białymstoku / / MACIEJ ZANIEWSKI / MATERIAŁY PRASOWE

Sztuka może być źródłem przyjemności. Przypomina o tym wystawa „Wiśnie”. Ale jak zasmakować sztuki?

Doświadczyć przyjemności podobnej tej, która towarzyszy jedzeniu dojrzałego owocu?

Owoc wiśni. Lśniący. Dojrzały. Wypełniony sokiem. Skórka napięta i błyszcząca. Jaskrawa czerwień. Gęsty brąz. Niepokojące lustra czerni. (...) By porozumiewać się z owocem wiśni, nie musimy nań patrzeć. Wystarczy dotykać” – pisała Jolanta Brach-Czaina w eseju „Wiśnia i rozumienie”. Po ten tekst sięgnęła Ewa Tatar przygotowując wystawę „Wiśnie” w białostockiej Galerii Arsenał.

Dwie kolekcje

Esej ukazał się w wydanym w 1992 r. tomie „Szczeliny istnienia”. Zaskakiwał sposób prowadzenia wywodu w tej książce i użyty przez profesor ­Brach-Czainę język: obrazowy, niemalże perswazyjny. Była to propozycja zdecydowanie inna od ówcześnie dominujących akademickich standardów. „Szczeliny istnienia” uwodziły czytelnika, do dziś są uznawane za „książkę kultową”.

Na początku lat 90. XX w. zaczyna także powstawać kolekcja Galerii Arsenał w Białymstoku. Przez lata była konsekwentnie tworzona – ważne okazało się powołanie w 2005 r. Podlaskiego Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych, którego celem było uzupełnienie tych zbiorów (kiedy w 2016 r. Towarzystwo ­zakończyło działalność, zbiory przekazało Arsenałowi). Kolekcja, stale poszerzana o nowych autorów i nowe zjawiska, jest obecnie jednym z najważniejszych publicznych zbiorów sztuki współczesnej w Polsce i jedynym w tej skali poza głównymi metropoliami.

Od samego początku nabywano – z nielicznymi wyjątkami – dzieła powstające po przełomie 1989 r. Do dziś zebrano ok. 250 obrazów, rzeźb, fotografii, instalacji czy prac wideo: od Jarosława Modzelewskiego i Mirosława Bałki, Pawła Althamera i Katarzyny Kozyry po Wojciecha Bąkowskiego i Agnieszkę Polską. Uzupełnione o prace twórców uznawanych dziś za klasyków, jak Natalia LL, Ewa Partum czy Józef Robakowski – pozwalają przekonująco opowiedzieć o sztuce w III RP.

Białostocka kolekcja wyróżnia się z jeszcze jednego powodu. Bardzo szybko zaczęto pozyskiwać do niej dzieła artystów z innych krajów, przede wszystkim z naszego regionu. Sprawia to, że zbiór – z pracami tak cenionych dziś artystów, jak Deimantas Narkevičius, Dan Perjovschi czy Mykoła Ridnyi – stał się wyjątkowy. Pozwala wpisać polską sztukę w kontekst międzynarodowy i wydobyć specyfikę krajów, które łączy dziedzictwo komunistycznych rządów i demokratycznej transformacji. Zbiór jest stale uzupełniany – wśród tegorocznych nabytków są m.in. rysunki Włady Rałko z cyklu „Dzienniki Kijowskie” (2013-15), będące najciekawszym w sztuce świadectwem doświadczenia ukraińskiej rewolucji godności.

Na wystawie „Wiśnie” znalazły się także prace z innej kolekcji – prywatnej, stworzonej przez rodzinę Prokeszów. O jej istnieniu od dawna wiedziano – ale można było zobaczyć tylko poszczególne prace, m.in. w łódzkim Muzeum Sztuki, część z nich znajduje się w stałych muzealnych depozytach. W Białymstoku po raz pierwszy pokazano ich większy wybór. Imponujący – kolekcja wyróżnia się wśród innych ważnych polskich prywatnych zbiorów. Jest mniejsza niż np. znane zbiory Krzysztofa Musiała (pokaz ich części trwa teraz w Państwowej Galerii Sztuki w Sopocie) czy Jerzego i Anny Staraków, ale to w niej polscy artyści i artystki są konfrontowani z twórczością powstającą w innych krajach. Jedynie dobrze znany zbiór Grażyny Kulczyk w podobny sposób łączy rodzime z tym, co uniwersalne.

Początki kolekcji Prokeszów sięgają końca ostatniej dekady ubiegłego wieku. Początkowo skupiała się na powojennej polskiej awangardzie. Jednak Katarzyna i Paweł Prokeszowie dość szybko zainteresowali się artystami zagranicznymi. Jak tłumaczą, ważne było dla nich poznanie wykraczającego poza Polskę środowiska kuratorskiego, galeryjnego i kolekcjonerskiego. Powodem było także ubóstwo oferty w kraju. Istotna wreszcie okazała się – jak podkreślają Prokeszowie – możliwość przyglądania się twórcom prezentowanym w ważnych galeriach, na documenta w Kassel, Berlińskim Biennale czy na targach sztuki.

Wszystkie te czynniki sprawiły, że stopniowo w kolekcji Prokeszów pojawiły się prace czołowych obecnie postaci, takich jak Karla Black, Thomas Hirschhorn, Goshka Macuga czy Damián Ortega. W chwili zakupu ich prac wszyscy byli wyborem „nieoczywistym”, bo nie mieli ugruntowanej pozycji rynkowej, raczej na ten rynek dopiero wchodzili. – Dzięki takiemu podejściu do budowania kolekcji – dodają Prokeszowie – udało nam się poznać wiele fascynujących osobowości i coraz lepiej rozumieć język sztuki współczesnej. Nie każda kolekcja musi być budowana na zasadzie inwestycji i opierać się na pozyskiwaniu „filarów/ /liderów” rynku.

Białostocka wystawa nie jest jednak wyborem najciekawszych czy najbardziej reprezentatywnych obiektów z obu zbiorów. Jej kuratorka wykorzystała poszczególne prace do stworzenia opowieści o sztuce ostatnich 50 lat, a kluczem do niej uczyniła właśnie tekst Jolanty Brach-Czainy.

Ale też „Wiśnie” skłaniają do pytań o rolę kolekcji. Czy zadaniem instytucji publicznej jest zachowanie spetryfikowanej spuścizny, ustanawianie, a następnie ochrona hierarchii ważności i kanonu? Czy też nieustanne pytanie o aktualność tego, co pozostało z przeszłości, i opowiadanie za pomocą prac historycznych i już współczesnych o świecie dzisiejszym? Sprawienie, by odbiorcy mogli na wystawie odnaleźć własne problemy? Jeżeli spojrzeć na praktykę najciekawszych muzeów i galerii publicznych w ostatnich dekadach, widać, że ich własne zbiory nie służą dziś potwierdzaniu status quo, tylko stawianiu pytań. Stałe ekspozycje będące zbiorem arcydzieł odchodzą w przeszłość.

Przyjemność patrzenia

„Najważniejsze jest dotknięcie wiśni wargami i językiem – pisała Jolanta Brach-Czaina. – Dopiero wtedy ujawnia się cała delikatność i sprężystość wypełnienia żywej kuli, jaką stanowi. (...) Już pierwsza strużka soku tryskająca z naciśniętej zębami wiśni ujawnia cały smak”. Ale czy można zasmakować sztuki? Doświadczyć przyjemności podobnej tej, która towarzyszy jedzeniu dojrzałego owocu? Ewa Tatar tworząc wystawę postawiła pytania niby oczywiste, ale od dawna rzadko zadawane.

Jolanta Brach-Czaina w swych esejach zwróciła uwagę na codzienność w jej drobiazgach, fragmentach. Na te wszystkie „szczeliny istnienia”, w których ujawnia się rzeczywistość naszego bytowania. I tak jak filozofka proponowała przyglądanie się ścierce, piaskowi czy talerzowi, tak wystawa w Arsenale zachęca do uważnego patrzenia na prace artystów. Zestawione – jak podkreśla kuratorka – nie ze względu na to, co ­przedstawiają, jaką historię opowiadają, lecz ze względu na swój materialny wymiar.

Mocny, międzynarodowy aspekt kolekcji Prokeszów został dzięki białostockiej kolekcji dopełniony o środkowo-, a przede wszystkich wschodnioeuropejski wymiar. „Wiśnie” przypominają też prace artystek pomijanych, a przynajmniej długo nie uważanych za pierwszoplanowe, jak coraz bardziej dziś doceniana Erna Rosenstein, Jadwiga Maziarska czy Teresa Rudowicz. To ich prace – pochodzące właśnie z kolekcji Prokeszów, którzy bardzo wcześnie zaczęli je zbierać – przewijają się przez całą ekspozycję ponad 40 autorów, od urodzonych w pierwszych dekadach minionego stulecia aż po obecnych 30-latków.

„Wiśnie” wydobywają przede wszystkim fizyczny wymiar dzieł. To, z czego są wykonane. A niejednokrotnie są to materiały zaczerpnięte z naszej codzienności, jak w „Krajobrazie z Poussinem i naocznymi świadkami” Isabelle Cornaro z 2009 r., najbardziej efektownej pracy na wystawie. Zwykłe przedmioty, jak dywany, talerze i wazony, bliskie przedmiotom, które można odnaleźć w obrazach wielkiego francuskiego mistrza, komponują się w niezwykły pejzaż. Zniknęli ludzie, zwierzęta, roślinność, ale pozostały rzeczy, które im na XVII-wiecznych przedstawieniach towarzyszyły.

W Białymstoku udała się rzecz rzadka: wystawa wymusza wyjście poza przyzwyczajenie, interpretacyjne nawyki czy utarte wyobrażenia. Zachęca do smakowania, delektowania się pracami, niczym owocami dojrzałej wiśni. I bacznego przyglądania się im, bo – jak przestrzega kuratorka – czasami podstawiają nam nogę. ©

WIŚNIE, Białystok, Galeria Arsenał, wystawa czynna do 12 listopada br., kuratorka: Ewa Tatar.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyk sztuki, dziennikarz, redaktor, stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”. Laureat Nagrody Krytyki Artystycznej im. Jerzego Stajudy za 2013 rok.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 45/2020