Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
MICHAŁ KUŹMIŃSKI: 6 sierpnia, po 10 latach, 5 miesiącach i 4 dniach podróży, przebywszy 6,4 mld km, sonda kosmiczna Rosetta dotarła do celu: komety 67P/Czuriumow-Gierasimienko. Po co ścigać kometę?
KAROL WÓJCICKI: Bo jeszcze nigdy nie mieliśmy szansy poznać komety z bliska. Co prawda w latach 80. mogliśmy się przyjrzeć jądru komety podczas bliskich przelotów sond w pobliżu komety Halleya, a kiedy w 2005 r. kometa Tempel-1 została zbombardowana przez próbnik sondy Deep Impact, poniekąd jej dotknęliśmy – ale to wciąż nie było to, czego wszyscy pragnęli: orbitowania i kontrolowanego lądowania na komecie. A dokładnie taki jest cel misji Rosetta. Komety poznać zaś trzeba, gdyż są one jednymi z najbardziej pierwotnych obiektów Układu Słonecznego. I gdy zbliżają się do Słońca, pozwalają nam spojrzeć w początki naszego zakątka Wszechświata.
Dlaczego wybrano kometę 67P/Czuriumow-Gierasimienko?
Pierwotnie celem misji miała być zupełnie inna kometa: 46P/Wirtanen. Ale opóźnił się start i cel trzeba było zmienić. Na szczęście komety są do siebie raczej podobne, nie czyni to więc różnicy.
Na razie Rosetta trzyma się od komety na dystans, ale w listopadzie ma dojść do bezprecedensowego wydarzenia: na powierzchni komety osiądzie próbnik. Co naukowcy spodziewają się znaleźć?
Zawsze lepiej, gdy naukowcy niczego konkretnego się nie spodziewają, bo dzięki temu zachowują umysł otwarty na rzeczy, których nie szukają. Mam nadzieję, że coś ich zaskoczy. A zbadanie struktury komety może być fascynujące. Według niektórych teorii to komety przyniosły na powierzchnię młodej Ziemi wodę. Są tacy, którzy posuwają się do stwierdzenia, że pijąc szklankę wody, pijemy sok z komety.
Komety są piękne, ale też niebezpieczne. Stanowią zagrożenie dla naszego globu. Czy misja Rosetta pomoże się nam czegoś dowiedzieć o obronie przed ciałami niebieskimi grożącymi kolizją z Ziemią?
Zdecydowanie tak. Nawet ostatnie dni przyniosły przydatne w tej kwestii informacje. Otóż do momentu, gdy sonda dotarła w pobliże komety, kształt jej jądra pozostawał zagadką. Spodziewaliśmy się czegoś w miarę sferycznego, a okazało się, że to obiekt podwójny, połączony wąskim gardłem – niektórzy porównują go do gumowej kaczki. A gdyby kiedyś przyszło nam próbować np. zepchnąć kometę z kursu kolizyjnego z Ziemią albo wręcz ją zestrzelić, to najpierw musimy wiedzieć, jaki ma ona kształt. I jaką strukturę jądra, którą ma zbadać lądownik.
Na prawdziwe emocje czekamy więc do listopada.
Ależ ja się emocjonuję już teraz! Zdjęcia komety z bliska, które właśnie obiegły świat, to coś, czego astronomia jeszcze nie widziała. Nawet widoki, które oglądaliśmy dzięki misji Deep Impact w 2005 r., nie były tak spektakularne. Mamy dziś istny astronomiczny Disneyland.
KAROL WÓJCICKI jest popularyzatorem astronomii, pracuje w Centrum Nauki Kopernik.