Słowa, które leczą

Prof. Bogdan de Barbaro, psychiatra: Jeśli dziecko jest częstym świadkiem kłótni między rodzicami, to częściej będzie cierpieć na zapalenie gardła. Więc złe rozmowy między rodzicami wymagają lekarstw dla dziecka.

13.02.2017

Czyta się kilka minut

 / Fot. Grażyna Makara
/ Fot. Grażyna Makara

HANNA ŁABĘDZKA (lat 10): Jakie jest Pana ulubione słowo?

PROFESOR BOGDAN DE BARBARO: Lubię słowa, więc jednego takiego nie mam. Lubię całe zdania, które są znakiem miłości.

A gdyby dzisiaj, tak jak to było dawno, dawno temu, ludzie przestali się porozumiewać za pomocą słów, to jak by wyglądał świat?

Zapraszasz mnie teraz do ułożenia bajki?

Tak.

Hmmm... W tym świecie byłoby więcej przytulania, ale też i bicia. A gdyby nam w tej chwili zabrakło mowy, to zrobiłbym gest, by ci pokazać, że to jest mój gabinet, w którym pracuję.
A mruczeć w tym świecie wolno?

Nie wolno.

Ale utrudniasz, Haniu! Bo dawno temu to mruczeć było wolno. Zapewne istniało mruczenie wrogie albo mruczenie czułe. Lub jęczenie z bólu czy okrzyk radości. Nie było tak źle – uczucia dało się wyrażać dźwiękami.

Czyli słowa nie są najważniejsze?

Świat bez słów byłby całkiem inny, to na pewno.

Ale tak mocne uczucie – miłość czy gniew – można okazywać bezsłownie. Mówi się nawet, że kiedy ludzie ze sobą rozmawiają, to najwięcej informacji płynie nie z tego, co jest mówione, lecz z tego, jaki ktoś przyjmuje ton, jakie wykonuje gesty, jak patrzy.

Może patrzyć źle.

I nie mówić żadnego złego słowa, prawda? Można też używać bardzo eleganckich słów na poniżenie drugiego człowieka.

To właściwie dlaczego człowiek wymyślił wulgarne słowa?

By połączyć złość z przekraczaniem tabu.

To teraz trochę zmienię temat, dobrze? Czy dorosły powinien rozmawiać inaczej z dzieckiem niż z dorosłym?

W rozmowie z dzieckiem dorosły nie powinien się wymądrzać. Ważne jest, by to była rozmowa, a nie jakieś przemówienie. Wtedy się zrozumiemy i wtedy rozmowa będzie dla nas ciekawa. I oboje czuwamy, by być w tej rozmowie. Np. ty teraz oczami i ruchem głowy pokazujesz mi, że jesteś ze mną w kontakcie, a dla mnie to jest znak, że pozostajemy w rozmowie. Ale gdyby twoja twarz w pewnym momencie stężała, to dla mnie byłby to sygnał, że rozmowa się zerwała.

Czyli ważniejsze od słów są gesty i miny!

One na pewno wzmacniają lub osłabiają słowa. Ludzie potrafią udawać – mówić co innego, a czuć coś innego.

To się bardzo często zdarza! A o czym Pan lubi rozmawiać ze swoim wnukiem?

Trochę go lubię pouczać, lecz on nie zawsze ma na to ochotę. Mówię mu np., że od łacińskiego słowa patria, które oznacza „ojczyzna”, pochodzi słowo „patriotyzm”. A wnuk na to, dobrotliwie: „Dziadek, znowu ta łacina...”.

Łączą nas wspólne sprawy, jedną z nich jest piłka nożna, bo on się na niej świetnie zna. A jeszcze lepiej ode mnie zna się na przyrodzie. Codziennie mam okazję z nim rozmawiać, bo odwożę go do szkoły do Krakowa. Mieszkamy blisko siebie pod miastem.

Czym się różni zawód psychologa od psychiatry?

By zostać psychiatrą, trzeba najpierw zostać lekarzem, słowem: skończyć medycynę. A w praktyce oznacza to, że psychiatra może przepisać lekarstwa. Psycholog pomaga tylko rozmową. Czasami ona jest najważniejsza.

Rozmowa bardziej leczy niż lekarstwo?

Zdarza się, że nie ma wyjścia i lek trzeba podać. Kiedy ktoś jest w bardzo głębokim smutku – lekarze to nazywają depresją – to dobrze dobrane lekarstwa z tego stanu wyprowadzą.

Ale to, co jest najciekawsze, to związek między tym, co się dzieje w uczuciach, i tym, co się dzieje z ciałem ludzkim. Np. jeśli dziecko jest świadkiem wielu kłótni między rodzicami, to spada odporność jego organizmu i częściej cierpi na zapalenie gardła. I wtedy potrzebne są lekarstwa. Więc złe rozmowy między rodzicami wymagają lekarstw dla dziecka.

A czy Panu samemu pomagają czasami rozmowy z pacjentami?

One muszą być dla tych pacjentów. Gdy z nimi rozmawiam, to nie wolno mi zajmować się sobą. Potem mogę czuć satysfakcję, że się przydałem. Albo smutek, że nie mogłem pomóc.

Cieszy Pana ten zawód?

Lubię go, ale nie wiem, czy mogę powiedzieć, że mnie cieszy.

Jak to?

Bo mam do czynienia z ludzkimi smutkami, konfliktami, cierpieniem. Więc trudno mówić, że to jest praca dająca łatwą radość. Ale mam poczucie, że się przydaję ludziom. Poza tym rozmowa o osobistych problemach może być niezwykle ciekawa, a wnikanie w zakamarki ludzkiej psychiki – pasjonujące. Ale nie może to być zwykła ciekawskość, lecz uważna wspólna podróż w głąb trudnych spraw.

Kiedy Pan postanowił zostać psychiatrą?

W chwili, gdy zdawałem na medycynę. Czyli strasznie dawno temu.

Gdy był Pan w moim wieku, to kim chciał Pan być w dorosłości?

Piłkarzem. A wcześniej, żadna w tym oryginalność: taksówkarzem. Stopniowo zmieniałem zainteresowania, coraz bardziej ciekawił mnie człowiek.

Wnętrze?

Tak, interesowało mnie, co przeżywa. Lubiłem czytać książki. A ulubiona z tamtych czasów? „Trzej muszkieterowie”.

Czy dziś czuje się Pan szczęśliwym człowiekiem?

To zależy, czy chodzi o chwilę, czy o dłuższy stan.

Chodzi mi o ten dłuższy.

Boję się powiedzieć, ale chyba tak.

A gdy człowieka zdradzi przyjaciel, to już będzie pamiętał całe życie?

Jeśli przyjąć, że życie jest drogą, to rzadko kiedy bywa ona prosta i gładka.

Na ogół jest krętą i wyboistą ścieżką, czasami pod górę, czasami w dół. Sytuacja, gdy przyjaciel sprawi zawód, na pewno jest trudna. A jednocześnie upadki, zranienia, niepowodzenia mogą być zapamiętane jako bolesne doświadczenie i tkwić w człowieku jako rana, która nie chce się zabliźnić.

Te upadki mogą nam pomagać w życiu?

Mogą. W szkole uczymy się matematyki i fizyki, ale życia uczymy się w trakcie tego życia. Np. jak będę złośliwy wobec przyjaciela, on się ode mnie może odwrócić. To bardzo ważna nauczka i lepiej takie wydarzenie zapamiętać, by w przyszłości nie powtórzyć tego błędu.

To znaczy, że trudne sytuacje w naszym życiu są lepsze niż te przyjemne?

Chyba obie są potrzebne. Dobrze jest umieć się cieszyć, ale też radzić sobie z przeszkodami.
Gdyby nasze życie sprowadzało się wyłącznie do przyjemności, byłoby płytkie. A gdybyśmy mieli same trudy, to mogłyby nas przygnieść. Więc najlepsza jest równowaga.

Pana kiedyś zdradził przyjaciel?

Ale zadajesz, Haniu, osobiste pytania... Ty mnie teraz pytasz, czy umiem wybaczać, prawda? Staram się. Pamiętam o tym, że człowiek, który mnie skrzywdził, zrobił też dla mnie coś dobrego. Dlatego obok spisu jego przewinień staram się mieć też listę jego dobrych uczynków. Bardziej mi się podoba wdzięczność i umiejętność wybaczenia niż zaciekłość i mściwość.

Jakiego uczucia najbardziej potrzebuje człowiek do życia?

Oczywiście: miłości i przyjaźni.

Dlaczego?

Bo one są zarazem i dawaniem, i braniem dobrego.

Haniu, mogę zmienić temat? Czy ty chodzisz do „czwórki” – bo widzę, że nosisz jej tarczę.

Chodzę!

Ja też dawno temu tam chodziłem. I bardzo tę szkołę lubiłem. Wygląda na to, że łączy nas nie tylko ciekawość świata i ludzi. ©

10-letnia HANIA zapisała się na kółko dziennikarskie. Dostała zadanie, by przeprowadzić wywiad ze sławną osobą. Pierwszym nazwiskiem, które Hani przyszło do głowy, był ks. Adam Boniecki. Rozmowę opublikowaliśmy w numerze noworocznym „Tygodnika”. Dzisiaj prezentujemy jej kolejną rozmowę, tym razem przeprowadzoną specjalnie dla nas.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 08/2017