Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Polska istotnie zadziałała skutecznie: dnia europejskiego nie będzie. Cokolwiek myślałby o tym ktoś taki jak ja, niedopuszczający zgody na karę główną w systemie represji naszej cywilizacji, musi uznać prawo demokratycznego kraju do wyrażenia postawy, jaką naprawdę on żywi. I uznać za uczciwe, że reprezentujący taki pogląd ludzie nie ukrywają, iż w bardziej sprzyjających warunkach, jak mówią publicznie, dążyć będą do przywrócenia tej kary w naszym systemie represyjnym.
Ale było inaczej, bo sprawa miała ciąg dalszy. Dowiedzieliśmy się, że nasze państwo chciałoby poszerzyć znaczenie takiego dnia: ogłosić go dniem świętości życia w ogóle, a zatem dniem, który potwierdzać będzie nietykalność życia drugich, począwszy od pierwszej chwili istnienia człowieka (jeszcze nienarodzonego), aż po kres, którego żadną miarą nikt poza Bogiem wyznaczyć nie może. Chodziło o "nie" powiedziane jasno aborcji, eutanazji, wszystkim formom wyroków na bliźnich. Europa nie mogła być gotowa do takiego dnia, więc rzecz upadła w przedbiegach. Tyle tylko, że ten drugi rozdział pozostawał w sprzeczności z pierwszym. Bo zwolennicy świętości życia od poczęcia do naturalnej śmierci równocześnie zamierzają zachować uzasadnienie słuszności kary śmierci wymierzanej, jak mówią, "za najcięższe zbrodnie". I nie przyjmują żadnego argumentu, że pierwsza postawa i druga pogodzić się ze sobą nie dają...
A przecież tak jest. Nie tylko dlatego, że praktyka potwierdza, iż zawsze będą istniały możliwości najtragiczniejszych pomyłek w ferowaniu ostatecznych wyroków. Z powodu nieporównanie bardziej fundamentalnego: że kiedy uzna się tylko Boga panem życia ludzkiego, wyjątków robić po prostu nie można. Ani bronić prawa do wyjątków inaczej niż w sposób nie do gruntu uczciwy.
Obawiam się, że nasza misja wobec Europy, której tak wielu chce przywrócić pojęcie "świętości życia", z powodu tak uparcie kontynuowanej sprzeczności skazana jest na niepowodzenie. Argument uczciwości i konsekwencji działa wciąż bezbłędnie nawet u tych, którzy sami uciekają się do wyjątków i usprawiedliwień. Bijemy się o wartości w życiu publicznym. Oby to jednak nie były puste słowa.