Skaza

Tego najbardziej obawiali się specjaliści chorób zakaźnych. Wirus A/H1N1 mutuje. Właśnie wymyka się spod kontroli najpopularniejszego leku antywirusowego Tamiflu.

24.11.2009

Czyta się kilka minut

Czy rząd powinien szybko kupić szczepionki przeciwko wirusowi A/H1N1, czy też powinien poczekać? Dyskusja na ten temat przetoczyła się nie tylko przez studia telewizyjne, łamy gazet, konferencje prasowe i sejmową mównicę, ale także przez nasze domy, rozpalając emocje. Tak gwałtowna debata - określona przez Naczelną Radę Lekarską "medialną histerią" - to w sumie w Polsce nic nadzwyczajnego. Ale akurat po tej, najprawdopodobniej, pozostanie w świadomości społecznej skaza. Szczepionkowa.

Po raz pierwszy zdarzyło się bowiem, że minister zdrowia publicznie podważył coś, co do tej pory uchodziło za niepodważalne: bezpieczeństwo szczepionek. Należy dodać - szczepionek zaakceptowanych przez Światową Organizację Zdrowia i dopuszczonych do obrotu przez Europejską Agencję do spraw Leków. Stało się to trochę przypadkiem: na konferencji prasowej 2 listopada. Ewa Kopacz i jej zastępca, szef Krajowego Komitetu ds. Pandemii Grypy Adam Fronczak, pilnie szukali dobrych argumentów, by wyjaśnić opinii publicznej, dlaczego do tej pory, pomimo rosnącego zagrożenia pandemią, rząd nie zakupił szczepionki przeciwko wirusowi A/H1N1. No i wtedy właśnie dowiedzieliśmy się, że dostępne na rynku szczepionki przeciwko świńskiej grypie nie są do końca bezpieczne. Podobna linia obrony została utrzymana kilka dni później podczas debaty w Sejmie.

- Czy dałabym to swojej wiekowej mamie i swojemu dziecku? - pytała w parlamencie Ewa Kopacz. Adam Fronczak powoływał się na przypadki śmiertelne w Szwecji po podaniu substancji.

***

Dla obrony doraźnych decyzji użyte zostały argumenty, które niestety mają straszliwą siłę rażenia. Użyte w nieprzemyślany sposób, bardziej szkodzą interesowi publicznemu, niż mu pomagają. Złożenie wyrazów: "szczepionka" i "niebezpieczeństwo" jest groźne samo w sobie. W każdym kontekście i układzie. Wywołuje lęk i niechęć do szczepień, które przecież w dwudziestym stuleciu przyniosły ludzkości uwolnienie od wielu straszliwych chorób, z którymi od wieków cywilizacja nie była w stanie sobie poradzić. Ospa prawdziwa, odra, krztusiec - to tylko początek listy.

Ewa Kopacz mówiąc o nie do końca bezpiecznych szczepionkach pandemicznych, stała się wbrew swej woli ikoną rodzącego się w Polsce ruchu antyszczepionkowego. Sejmowe wystąpienie pani minister, z tłumaczeniem na język angielski, można obejrzeć na wielu polskich i zagranicznych forach antyszczepionkowych. Złe informacje roznoszą się lotem błyskawicy i mutują niczym najzłośliwszy wirus. Podważone zostało zaufanie do szczepionki jako takiej, także do tych szczepionek, które od dawna, doskonale przebadane, są dostępne na naszym rynku. Nagrana kilka dni temu telewizyjna sonda uliczna potwierdza obawy: niektóre osoby pytane, czy zaszczepią się jeszcze tej jesieni przeciwko grypie sezonowej, odpowiadały, iż raczej nie, bo pani minister mówiła, że to niebezpieczne. Pani minister mówiła tylko o szczepionce przeciwko grypie pandemicznej, na sezonową sama już dawno się zaszczepiła.

Ministerstwo Zdrowia zwróciło publicznie uwagę na to, że szczepionki przeciwko świńskiej grypie zostały tylko przebadane na niewielkiej grupie zdrowych ludzi. Faktycznie - firmy farmaceutyczne nie zdążyły ich przebadać na osobach z tak zwanych grup ryzyka (czyli na przykład u chorych na serce czy z niewydolnością płuc). Dlatego koncerny nie chciały brać na siebie prawnej odpowiedzialności za wystąpienie ewentualnych skutków niepożądanych. Tyle tylko że nagłaśnianie tego faktu było zupełnie niepotrzebne - resort zdrowia miał w zasięgu ręki lepsze argumenty: wirus A/H1N1 na razie jest mało zjadliwy, więc (na razie) nie ma uzasadnienia, żeby szczepić przeciwko niemu owe grupy ryzyka. Można było też podkreślać, że czekamy w kolejce - co jest prawdą - na dokończenie negocjacji i otrzymanie szczepionki. Nie ma też pewności, ile dawek trzeba kupić. Wiele rządów, w tym niemiecki i włoski, nie przewidziało dużej niechęci wobec szczepień i pozostało z wielomilionowymi zapasami ampułek, które w przypadku niewykorzystania, ze względu na ciągle mutującego wirusa, w przyszłym roku będzie można tylko oddać do utylizacji.

Najwyraźniej urzędnicy w Ministerstwie Zdrowia ulegli emocjom związanym z epidemią grypy szerzącą się na Ukrainie. Dziś już o epidemii u naszych sąsiadów mało kto pamięta, a o niezręcznych wypowiedziach polskich ministrów - i owszem. Odbezpieczona została bomba z opóźnionym zapłonem. Jak długo rozchodzą się fale informacyjne po takim wybuchu, można zaobserwować na przykładzie listu otwartego, jaki w listopadzie zeszłego roku skierowała do Zarządu Polskiego Towarzystwa Wakcynologii prof. Maria Dorota Majewska z Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie. List pani profesor powstał jako odpowiedź na pisemny protest polskich wakcynologów. Zarządowi PTW nie podobało się, że prof. Majewska publicznie podważa celowość stosowania niektórych szczepień ochronnych. Dziś o tamtym proteście wakcynologów mało kto pamięta, a odpowiedź prof. Majewskiej bije rekordy popularności. Bez trudu jego treść można znaleźć w internecie - znajduje się w setkach, jeżeli nie tysiącach, kopii na niezliczonej liczbie serwerów. Ludzie, zwłaszcza matki małych dzieci, przekazują go sobie jak prawdę zakazaną, która wyjaśnia to, co w wyniku międzynarodowego spisku miało być do tej pory ukryte. List stał się ewangelią przeciwników szczepień w Polsce. Teraz Ewa Kopacz do tej ewangelii dopisała niechcący swoje wersety.

Osoby niechętne szczepieniom - takie jak prof. Majewska - wskazują na niebezpieczeństwo płynące ze stosowania w szczepionkach substancji typu tiomersal czy skwalen. Są to dodatki, dzięki którym pewne szczepionki zachowują trwałość i odpowiednią moc, które jednak - to tylko hipoteza - mogą wywoływać neurologiczne uszkodzenia, zwłaszcza u osób ze słabym systemem odpornościowym. W środowisku naukowym dyskusja na ten temat trwa od dawna. Na całym świecie prowadzone są wieloośrodkowe badania, których celem jest potwierdzenie lub wykluczenie przypuszczeń, jakoby coraz bardziej przeładowany kalendarz szczepień miał coś wspólnego na przykład ze wzrastającą od trzydziestu lat wśród dzieci liczbą zachorowań na autyzm.

***

W cieniu dyskusji o bezpieczeństwie szczepionek pozostała kwestia, która podzieliła ostatnio członków Krajowego Komitetu ds. Pandemii Grypy, a która, wydawać by się mogło, powinna nie mniej zainteresować Polaków: czy szczepionka przeciwko grypie sezonowej może nas uchronić przed zachorowaniem na grypę pandemiczną? Światowa Organizacja Zdrowia odpowiada na to pytanie negatywnie. Jednak niektóre najnowsze światowe doniesienia wskazują na działanie krzyżowe szczepionek: u osób po 50. roku życia, którym podano szczepionkę sezonową, wzrosła odporność na grypę pandemiczną. Dlatego prof. Lidia Brydak, kierownik Krajowego Ośrodka ds. Grypy, wbrew opinii części swoich kolegów specjalistów zabiegała o nowe dostawy szczepionek przeciwko grypie sezonowej. Dzięki temu w najbliższych dniach część pracowników ochrony zdrowia, między innymi wszyscy lekarze rodzinni oraz specjaliści i pomagające im pielęgniarki, otrzymają możliwość bezpłatnych szczepień. To będzie dla programu szczepień antygrypowych chwila prawdy, bo pracownicy ochrony zdrowia należą do tej grupy zawodowej, która szczepi się najmniej chętnie. W zeszłym sezonie zaszczepiło się przeciwko grypie sezonowej tylko 2 miliony Polaków, w tym tylko 6 proc. lekarzy i pielęgniarek. Prof. Brydak: - Spokojnie poczekajmy do szczepionki pandemicznej. W tym czasie zwiększmy swoją wyszczepialność na grypę sezonową. Światowa Organizacja Zdrowia radzi nam to od dawna, a my dalej swoje.

Na spokojne czekanie jest jednak coraz mniej czasu. Wirus A/H1N1 mutuje - tego od dawna obawiali się specjaliści chorób zakaźnych. Właśnie wymyka się spod kontroli najpopularniejszego leku antywirusowego - Tamiflu. Na świecie odnotowano już 52 takie przypadki - najnowsze w Karolinie Północnej w Stanach Zjednoczonych. U niektórych chorych ze świńską grypą lek ten po prostu przestał działać. Wirus mutuje szybciej, niż można było się tego spodziewać. Jeszcze, na szczęście, nie poradził sobie ze szczepionką pandemiczną. Z tą, której polski rząd nie zdążył kupić, a którą od kilku tygodni są szczepione miliony ludzi na całym świecie. Aby się na nią uodpornić, wirus musi zmutować głębiej. Według naukowców to tylko kwestia czasu. Każdy wirus - także A/H1N1 - można porównać do kalejdoskopu; mieni się różnorodnością barw, co chwila zmienia swoją antygenową szatę, w zależności od środowiska. Dlatego jest tak nieprzewidywalny i niebezpieczny. Nie wiemy, jak będzie wyglądał za rok: czy rozpłynie się w mikrobiologicznym kosmosie, tak jak kilka lat temu stało się z wirusem SARS albo wirusem ptasiej grypy, czy też przeobrazi się w bezwzględnego zabójcę, który zamiast lekkiej gorączki będzie powodował ciężkie powikłania płucne i kardiologiczne? Medycyna walczy z przeciwnikiem, który stosuje coraz bardziej wymyślne metody rażenia, maskuje się, wyciąga wnioski ze swoich porażek i jest bardzo szybki. Organizacje międzynarodowe donoszą, że w Norwegii właśnie się uzjadliwił - są to na razie na szczęście tylko pojedyncze przypadki - opisani w raportach pacjenci przechodzą świńską grypę ciężej niż inni - nie dlatego, że mają słabą odporność, tylko dlatego że zostali zaatakowani przez silną, nieznaną dotąd wersję wirusa A/H1N1. Według dr. Pawła Grzesiowskiego, eksperta do spraw szczepień z Narodowego Instytutu Leków, wobec grypy trzeba zachować pokorę: - Grypa jest tak ciekawa, bo jest nieprzewidywalna. Jest to zjawisko biologiczne, którego pomimo tylu lat badań cały czas nie jesteśmy pewni.

O tym, czy ostatnia debata naznaczona kontrowersyjnymi wypowiedziami Ministerstwa Zdrowia skutecznie zniechęciła część matek do poddawania dzieci szczepieniom, przekonamy się dopiero w przyszłym roku. Kalendarz szczepień jest co prawda obowiązkowy, ale nie ma siły, która wyegzekwowałaby szczepienie dziecka, jeżeli tego nie zechcą rodzice. Co do jednego możemy być pewni: jeżeli w końcu rząd zakupi szczepionkę pandemiczną - chętnych na skorzystanie z niej nie będzie wielu. No, chyba że wybuchnie pandemia.

Marek Nowicki jest dziennikarzem "Faktów" TVN.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 48/2009