Skasowane kasy

Na ministerialnej decyzji zwolnienia lekarzy i prawników z obowiązku posiadania kas fiskalnych nie zaważyły - podejrzewam - problemy merytoryczne czy techniczne, ale lobbing zainteresowanych.

13.01.2009

Czyta się kilka minut

"Niech konowały i kauzyperdy będą wreszcie traktowani tak samo jak wszyscy pozostali. Ja w moim sklepie muszę rejestrować sprzedaż każdego kilograma kartofli. Czemu oni mają być uprzywilejowani?!".

Wypowiadający się na jednym z forów internetowych krewki właściciel sklepu spożywczego skomentował w ten sposób decyzję Rzecznika Praw Obywatelskich. Janusz Kochanowski tuż przed Nowym Rokiem zwrócił się do Trybunału Konstytucyjnego o stwierdzenie niezgodności z ustawą zasadniczą postanowienia ministerstwa finansów. Resort zdecydował, że prowadzący prywatną praktykę prawnicy i lekarze na kolejny rok będą zwolnieni z obowiązku posiadania kas fiskalnych.

Rzecznikowi nie podobają się przepisy ustawy o VAT, które - jego zdaniem - są na tyle nieprecyzyjne, że pozwalają ministrowi finansów decydować trochę na zasadzie "widzimisię". Zdaniem Janusza Kochanowskiego, prowadzi to do nieuzasadnionego uprzywilejowania tych grup zawodowych i narusza zasadę sprawiedliwości podatkowej.

Taksówkarze i kosmetyczki

Kasa fiskalna to taki elektroniczny kontroler, który ma zapewnić, że każda transakcja detaliczna będzie zarejestrowana (co jest podstawą dla ustalenia faktycznych przychodów sprzedającego i w efekcie wyliczenia podatku dochodowego) i że zostanie od niej zapłacony podatek VAT.

Gdy 15 lat temu wprowadzono w Polsce podatek od wartości dodanej, kasy fiskalne znajdywały się w 900 przedsiębiorstwach. Dziś jest ich już ponad dwa miliony. Z roku na rok obowiązkiem posiadania kas fiskalnych obejmowane były kolejne grupy. Budziło to oczywiście ich sprzeciw.

Najgłośniej walczyli taksówkarze. Jesienią 2003 r. przeprowadzali strajki, uliczne protesty, blokady dróg. Ostrzegali, że zakup kas w ostatecznym rozrachunku uderzy po kieszeni pasażerów. Ostatecznie okazało się, że tysiąc czy półtora tysiąca złotych, jakie trzeba wyłożyć na zakup kasy fiskalnej (część wydatku można sobie odliczyć z podatku), nie ma praktycznie wpływu na koszt kursu. Za to paragon z kasy jest przydatny pasażerom przy rozmaitych rozliczeniach czy reklamacjach. Przy okazji kasy pomogły uporać się z mafiami taksówkarskimi (choć na ich miejsce pojawiły się znienawidzone w taksówkarskich korporacjach "przewozy osobowe").

Po tym doświadczeniu rok później poszło już gładko z fryzjerami, kosmetyczkami i niektórymi zawodami rzemieślniczymi.

Co z lekarzami i prawnikami

Niemal co roku wraca pomysł, by obowiązkiem rejestrowania przychodów za pomocą kasy fiskalnej objąć także prawników i lekarzy posiadających własne kancelarie i gabinety. Głównie chodzi zresztą o tych drugich, bo niewiele prywatnych osób korzysta z usług prawników - z reguły pracują oni dla przedsiębiorstw i wystawiają faktury.

Argument jest oczywisty: skoro wszyscy, to wszyscy. Dlaczego niektórzy lekarze i prawnicy mają płacić podatki tylko od tego, co zadeklarują - praktycznie bez możliwości sprawdzenia, jak ich deklaracje mają się do rzeczywistości?

Problemem jest - zdaniem resortu finansów - niemożność skontrolowania, czy lekarz lub prawnik rzeczywiście w każdym wypadku kasy używa.

- W sklepie czy kiosku "Ruchu" każdy klient może obserwować, czy kwota za sprzedany towar jest rejestrowana w kasie. Ponadto sprzedawca nie jest pewien, czy wśród klientów nie znajduje się pracownik kontrolnych służb skarbowych, nie ma też pewności, czy któryś z klientów nie złoży doniesienia w przypadku nieprzestrzegania obowiązku rejestrowania przychodu w kasie. Natomiast w gabinecie lekarskim płatność dokonuje się między dwiema osobami, które z reguły w mniejszym lub większym stopniu się znają - wskazywał cztery lata temu na posiedzeniu sejmowej komisji finansów publicznych ówczesny wiceminister finansów Jarosław Neneman.

Neneman dodał, że paragony fiskalne w gabinetach lekarskich będą potrzebne, gdy zmieni się system odpłatności za usługi medyczne. Wtedy pacjent miałby powód, by domagać się od lekarza zarejestrowania opłaty za wizytę w kasie fiskalnej. Także w zeszłym roku, gdy resort finansów zastanawiał się nad wprowadzeniem kas fiskalnych dla zwolnionych z ich stosowania grup zawodowych, wiceminister finansów Elżbieta Chojna-Duch mówiła o ewentualnym "powiązaniu obowiązku rejestracji wizyt z możliwością odliczenia kosztów leczenia dla pacjentów od podatku lub dochodów".

Nie tak mało

Ostatecznie ministerstwo zrezygnowało jednak z tego pomysłu. Według wiceministra Macieja Grabowskiego, poza wspomnianymi wyżej trudnościami z kontrolą, znaczenie miał też fakt, że "różnorodność form świadczenia usług (w przychodniach, u pacjenta w domu, w ZOZ-ach), wykonywanie usług odpłatnych, nieodpłatnych i częściowo płatnych przez publiczne i niepubliczne ZOZ-y" komplikuje kwestię oprogramowania kas.

Jednak specjalista od kas fiskalnych, analityk systemowy Jerzy Vertun uważa, że to akurat byłoby do rozwiązania. "Komplikuje" z pewnością nie znaczy tu "uniemożliwia".

Eksperci podatkowi sądzą, że na ministerialnej decyzji raczej zaważyła chęć uniknięcia awantury. - Lekarze i prawnicy to przecież grupy, których siła przetargowa jest znacznie większa niż na przykład taksówkarzy - wskazuje Roman Namysłowski z Ernst & Young.

- Służba zdrowia cały czas walczy o lepsze zarobki. Zapewne rząd uznał, że nie ma sensu zaostrzać dodatkowo konfliktu wprowadzaniem kolejnego pola konfrontacji - dodaje Katarzyna Klimkiewicz z TPA Horwath. Także wiceprezes Naczelnej Izby Lekarskiej i były wiceminister zdrowia Andrzej Włodarczyk uważa, że wprowadzenie kas fiskalnych do gabinetów lekarskich bez jednoczesnego wprowadzenia ulg zdrowotnych dla pacjentów byłoby odebrane jako szykana za protesty służby zdrowia przeciw niskim zarobkom. Z raportu ministerstwa zdrowia wynika jednak, że problem niskich zarobków dotyka przede wszystkim początkujących medyków. Ci z dobrą specjalizacją i biorący sporo dyżurów "wyciągają" często po kilkanaście tysięcy złotych miesięcznie. Raport dotyczy zarobków w szpitalach, ale prowadzący własną praktykę ginekolog, specjalista od chirurgii plastycznej czy dentysta to także nie jest przecież ktoś, kto właśnie zaczyna karierę zawodową.

Według ocen resortu, Polacy co roku pozostawiają w prywatnych gabinetach lekarskich ok. 20 mld złotych. Jeśli nawet tylko niewielka część tych pieniędzy nie jest zgłaszana do fiskusa, to i tak chodzi przynajmniej o dziesiątki milionów złotych niezapłaconych podatków.

Trudności z kontrolą używania kas fiskalnych nie można lekceważyć, ale w końcu od tego jest policja skarbowa. - Z pewnością także w wielu małych sklepikach część obrotu nie jest ewidencjonowana w kasie fiskalnej. To jednak nie powód, by rezygnować z kas dla tych, których przychody są na tyle duże, by koszt kontroli był niższy od ewentualnych zysków z jej przeprowadzenia - mówi Roman Namysłowski.

W resorcie finansów trwają obecnie prace nad zmianami ustawy o VAT. Chodzi o podniesienie progu rocznych obrotów, od którego podatnik ma obowiązek rejestracji i opodatkowania dokonywanych czynności, z obecnych 50 tys. złotych do co najmniej 100 tys. złotych. Odebrałoby to argument tym, którzy twierdzą, że kasy fiskalne skomplikują pracę z trudem wiążącym koniec z końcem lekarzom czy prawnikom.

Właścicielowi sklepu warzywnego, którego głos cytowałem na wstępie, odpowiedział na tym samym forum internetowym lekarz - oburzony porównywaniem sprzedaży kartofli do ratowania ludzkiego zdrowia. Ze swojego punktu widzenia ma oczywiście nieco racji, ale tylko nieco. Gdyby pójść dalej tym tokiem rozumowania, to podobnie oburzające byłoby np. rejestrowanie w kasie fiskalnej sprzedaży biletów na koncert w filharmonii. Kasa nie jest narzędziem oceny społecznej przydatności różnych zawodów. Służy wyłącznie do odnotowania faktu przeprowadzenia transakcji.

Obowiązek płacenia podatku nie może ograniczać się do pracowników etatowych, którzy nie mają jak ukrywać swoich prawdziwych zarobków. Spór nie jest o to, czy podatki mają płacić taksówkarze, czy lekarze. Chodzi o to, dlaczego przyjmujący w prywatnym gabinecie specjalista od chirurgii plastycznej może sam decydować, do czego się przyzna fiskusowi, podczas gdy pracujący w szpitalu i biorący po kilkanaście dyżurów miesięcznie anestezjolog albo kardiochirurg zapłaci podatek od całości swych zarobków.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 03/2009