Siostry dają do myślenia

Tryptyk Katarzyny Wiśniewskiej zmusza do refleksji. Trzeba jednak ustalić, z jakiej perspektywy próbuje się go oceniać. Oczywiście nie twierdzę, że nie można było o życiu polskich zakonnic napisać inaczej. Ale z tego, że próba Wiśniewskiej wzbudziła silne emocje, nie wnioskuję o jej poznawczej nieprzydatności czy wręcz szkodliwości.

09.01.2005

Czyta się kilka minut

Cykl reportaży nie miał być wykładnią teologii życia konsekrowanego ani nie stanowił teologicznej refleksji nad rolą kobiety konsekrowanej w Kościele. Nie znajdzie więc w nim czytelnik tej głębi spojrzenia, którą oferują adhortacje papieskie czy inne dokumenty kościelne poświęcone życiu zakonnemu. Problem w tym, że kobiety nie występują z klasztorów dlatego, że nie mają do tych tekstów dostępu, tylko dlatego, że ich wcielanie w życie prowadzi nieraz do kryzysów i załamań: tak “powołań", jak i osób. Głosy obecnych i byłych sióstr znalazły miejsce w tekstach Wiśniewskiej. Krytycy pytają: “a w jakim celu?". Nie znam motywacji autorki tekstu, choć będąc proszony o komentarz do niektórych przedstawionych w jej artykule relacji, miałem możliwość osobistego z nią kontaktu. Skoro prawie nigdzie nie mówi ona swoim głosem i nie ocenia przedstawianych przez siebie faktów - czynić tego za nią nie warto. To, co wyszło spod jej pióra, pokazuje jednak, że pisanie o siostrach budzi nie tylko kontrowersje, ale wskazuje na konieczność wypracowania języka do mówienia o ich problemach, a nie tylko o ideałach, jakim chcą poświęcić życie.

Pisanie o zakonnicach to nie tylko apel o usłyszenie ich głosu, ale o pogłębioną refleksję nad miejscem kobiety w Kościele. Siostry najczęściej skarżą się na brak zrozumienia nie ze strony “świata", ale ze strony księży. Jako kobiety próbują zrozumieć siebie w obliczu innego - ale często jest to krzywe zwierciadło, bo społeczne i religijne uwarunkowania relacji mężczyzn do kobiet są już same w sobie problematyczne. Można więc walczyć o zakonnice albo starać się je rozumieć i wspierać. Trzeba to jednak robić tak, żeby im samym nie odbierać głosu. Pisanie wyłącznie po to, żeby “powiedzieć głośne »nie« w obronie sióstr zakonnych" wobec “skandalizującego" tekstu Wiśniewskiej (jak to czyni autor jednego z listów do redakcji “TP") może im tę szansę blokować.

Kluczową dla tekstów Wiśniewskiej była kwestia przeżywania prywatności przez zakonnice. Nie jest to sprawa oczywista, również dla nich samych, a to właśnie w tej “przestrzeni" wydarza się najwięcej życiowych dramatów. O. Stanisław Morgalla (“Gdy sól wietrzeje", “TP" nr 01/05) próbuje zrozumieć tego typu trudności (czy nawet nadużycia) w kluczu przeżywania nieuświadomionych konfliktów i niespójności psychicznych - w tym duchu powołuje się na badania prowadzone przez pracowników i absolwentów Instytutu Psychologii na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim. Choć bliska mi jest jego perspektywa psychodynamicznego rozumienia trudności, z jakimi zmagają się “adepci" życia zakonnego, to jednak nie można zapomnieć, że zdrowia i choroby, rozwoju lub utraty powołania nie można u sióstr (jak również zakonników czy kapłanów) zredukować jedynie do bardziej czy mniej wyizolowanego problemu poszczególnej osoby. Trzeba uważać, aby nie ulec łatwej pokusie “personalizacji" trudności jednostki w obronie instytucji czy autorytetu. Problemy bowiem generują nie tylko osoby, ale i struktury. O fakcie, że ktoś cierpi w życiu zakonnym bądź się rozwija, że się odnajduje lub nie we wspólnocie, decydują wzajemne oddziaływania osoby i jej środowiska. Dlatego też propozycja zrozumienia “nieudanych" powołań zakonnych albo istniejących nadużyć w ramach jednostkowej niedojrzałości osobowej wydaje się nie dostrzegać złożoności opisanych przez Wiśniewską “przypadków" od strony systemu, jakim jest klasztor, zgromadzenie czy zakon. Zawsze można usłyszeć od przełożonej: “co tak bardzo się sobą przejmujesz, popatrz na inne - jakoś dają sobie radę i się nie skarżą". A jeśli się jest przełożoną - w duchu dodać “no, przecież nie jestem znowu taka kiepska jako przełożona". Pytanie jednak, kto w takim razie jest niedojrzały: uskarżająca się zakonnica, usprawiedliwiająca siebie przełożona, a może ktoś, kto ją na tym miejscu postawił? Nie chodzi tutaj o szukanie kozła ofiarnego, ale o systemowe podejście do problemu. W wielu wspólnotach zakonnych mamy bowiem do czynienia z transem problemowym, w którym strony konfliktu, ciągle w magiczny sposób, krążą wokół swoistego rytuału, przynoszącego tylko zmęczenie i nie prowadzącego do niczego konstruktywnego.

Tęsknoty za przynależnością nie można mylić z konformizmem. Dlatego też trzeba starać się zrozumieć motywy odejścia zakonnic w szerszej perspektywie niż ich osobiste problemy z adaptacją do struktur. Czy rzeczywiście o sile Ewangelii świadczy to, że zakonnica będzie “opatulona" habitem tak, jak się chodziło sto, a nawet więcej lat temu? Czy nosząc habit staje się ona zrozumiałym znakiem sprzeciwu wobec sprowadzania kobiety do jej wyglądu czy może tylko niezrozumiałym reliktem muzealnych strojów? Nie chodzi o skrajności, ale o nie uzasadnianie ich Ewangelią. Do życia zakonnego nie można podchodzić na zasadzie, że “co nas nie złamie, to nas wzmocni". Nie tędy droga, o czym dają świadectwo zarówno byłe zakonnice, jak i te, które choć zostały, wciąż leczą rany.

Oczywiście jestem za tym, aby siostrom umożliwić korzystanie z pogłębionej formacji psychologicznej w ramach różnych kursów mistrzyń nowicjatów czy szkoły formatorów. Cieszyłbym się jednak, gdyby w ramach formacji zakonnej kobiet mocniej dowartościowano element formacji intelektualno-teologicznej - tak, aby szczytem osiągnięć naukowych sióstr nie była posada katechetki. Moje doświadczenia ze współpracy z niektórymi z sióstr odpowiedzialnych za formację “młodych zakonnic" (na wczesnych etapach życia zakonnego) przekonują mnie, że zmiany nadchodzą. Przywołując na koniec stwierdzenie psychiatry Anny Riva, że “natura kobiety jest dogłębnie ambiwalentna nawet w swych funkcjach biologicznych", pamiętajmy, że zakonnica to najpierw kobieta, a jej ambiwalencja stanie się jej bogactwem lub balastem w zależności od tego, co u niej dostrzeżemy, docenimy i czemu pozwolimy wzrosnąć. Nie pozwólmy więc, aby “sól wietrzała".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Jezuita, teolog, psychoterapeuta, publicysta, doktor psychologii. Dyrektor Instytutu Psychologii Uniwersytetu Ignatianum w Krakowie. Członek redakcji „Tygodnika Powszechnego”. Autor wielu książek, m.in. „Wiara, która więzi i wyzwala” (2023). 

Artykuł pochodzi z numeru TP 02/2005