Sierpniowe łodzie

Już ponad 4 tysiące nielegalnych imigrantów przedostało się w tym roku do Wielkiej Brytanii przez kanał La Manche. To znacznie więcej niż rok wcześniej.

24.08.2020

Czyta się kilka minut

Imigranci zatrzymani na wodach kanału La Manche. Dover, Wielka Brytania, 12 sierpnia 2020 r. / PETER SUMMERS / GETTY IMAGES
Imigranci zatrzymani na wodach kanału La Manche. Dover, Wielka Brytania, 12 sierpnia 2020 r. / PETER SUMMERS / GETTY IMAGES

Na plażę Sangatte koło francuskiego Calais morze wyrzuciło w minioną środę zwłoki. Ustalono, że to młody Sudańczyk, który próbował dostać się do Wielkiej Brytanii wraz z innym sudańskim nastolatkiem, uratowanym wcześniej tego dnia.

Ocalony powiedział, że jego kolega zniknął w falach, gdy ich prowizoryczna łódka się wywróciła. Nie umiał pływać.

To pierwsza taka śmierć w tym roku. Kilka dni wcześniej na wodach kanału La Manche uratowano małżeństwo z 18-miesięcznym dzieckiem, gdy płynęło kajakiem.

Podczas kilku wcześniejszych tygodni w podobny sposób przepłynęły z Francji do Anglii setki imigrantów: młodzi mężczyźni, kobiety w ciąży i dużo dzieci, także bardzo małych. W przepełnionych i niestabilnych pontonach, czasem z łopatami zamiast wioseł.

Pogoda sprawia, że świadomość ryzyka maleje. Przełom lipca i sierpnia był słoneczny, morze spokojne. Z Calais do białych klifów Dover jest tylko 50 km, a w niektórych miejscach Cieśniny Kaletańskiej nawet mniej. Blisko dla kogoś, kto pokonał już tysiące kilometrów w drodze do lepszego życia. W sierpniu niemal codziennie w brytyjskich mediach pojawiały się wiadomości o kolejnej grupie imigrantów, dobijającej do brzegu Wysp albo przejmowanej przez łodzie patrolowe.

Jest też inny powód zwiększonego ruchu na tych wodach: pandemia ograniczyła ruch ciężarówek, wykorzystywanych wcześniej przez przemytników ludzi i imigrantów. Jesienią 2019 r. Brytyjczykami wstrząsnęła historia trzydziestu kilku Wietnamczyków, których ciała znaleziono w ciężarówce-chłodni. Teraz samochodów jest mniej, za to więcej kontroli. Zostają łodzie.

Torysi: „to inwazja”

Sprawa łodzi dzieli Brytyjczyków, wywołała też napięcie w relacjach z Paryżem („Ile tragedii jeszcze trzeba, aby Brytyjczycy odzyskali choć uncję człowieczeństwa?” – pytał po śmierci Sudańczyka francuski parlamentarzysta Pierre-Henri Dumont). Brytyjskie władze nie pozostawiają jednak wątpliwości, że nie zmienią swej polityki. Premier Boris Johnson określił próby przepłynięcia kanału La Manche jako „głupie, niebezpieczne i przestępcze”. Szefowa MSW Priti Patel zapowiedziała wysłanie okrętów marynarki wojennej. W tę atmosferę wpisał się list grupy posłów Partii Konserwatywnej, gdzie mowa o „inwazji” imigrantów.

Opozycja uważa, że rządowi brakuje i kompetencji, i współczucia. Z kontrą przyszli też przedstawiciele organizacji wspierających uchodźców: podkreślają, że próba uzyskania azylu nie jest przestępstwem, a język używany przez polityków z rządu jest antagonizujący i kreśli fałszywy obraz sytuacji.

W tym roku drogą morską przedostało się do Wielkiej Brytanii ponad 4300 osób. To istotnie duży wzrost: ponad dwa razy więcej niż w całym roku 2019. Ponad 400 z nich to samotne dzieci i nastolatki (wiadomo to z danych hrabstwa Kent, rząd nie podaje takich statystyk). W tym czasie do Włoch przybiło 14 tys. imigrantów, do Hiszpanii 10 tys., a do Grecji ponad 8 tys.

Jeśli chodzi o liczbę złożonych wniosków azylowych, Wielka Brytania też nie jest w europejskiej czołówce. W 2019 r. wpłynęło tu 36 tys. wniosków (a więc głównie od osób, które dotarły inaczej niż pontonem), gdy w Niemczech było to 165 tys., we Francji 151 tys., w Hiszpanii 117 tys., a w Grecji 77 tys. wniosków.

Zmniejszenie imigracji i lepsza kontrola granicy były jednymi z argumentów, które miały przemawiać za brexitem. Rząd Johnsona, zwolennika wyjścia z Unii, najwyraźniej chce pokazać swoim wyborcom, że potrafi opanować sytuację.

To nie Australia

Brytyjski rząd chciałby, aby przeprawa łodziami przez kanał La Manche stała się niemożliwa i nieopłacalna. Podkreśla, że chce powstrzymać gangi przemytników, którzy organizują nielegalne przeprawy. To z nimi zmierzy się nowa struktura: Dowództwo ds. Zagrożenia na Kanale. Jej komendantem został Dan O’Mahoney, weteran Royal Marines z Kosowa i Iraku.

Walka z przemytnikami brzmi dobrze, ale szczegóły strategii mogą budzić wątpliwości. Wstępnie rozważano m.in., aby brytyjskie okręty mogły zmuszać łodzie imigrantów do zawrócenia lub podejmować ludzi z wody i natychmiast odstawiać z powrotem do Francji, bez możliwości złożenia wniosku o azyl w Wielkiej Brytanii. To przypomina model australijski, oparty na strategii odstraszania: przekonaniu przybyszów, że nie mają szans na uzyskanie azylu w Australii (ci, którzy jednak próbują, są zamykani w ośrodkach detencyjnych na wyspach Pacyfiku).

Ale Wielka Brytania to nie Australia, która spycha łodzie uchodźców na wody międzynarodowe. Brytyjskie okręty wojenne wpływające na wody terytorialne Francji? No i potrzebna byłaby zgoda Francuzów na przyjęcie imigrantów.

Dziś zadanie Francuzów polega na patrolowaniu wód przybrzeżnych, aby uniemożliwić łodziom wypłynięcie w morze. Londyn narzeka, że francuskie patrolowce mogłyby się bardziej do tego przyłożyć. Francuzi oburzają się i podkreślają, że w tym roku udaremnili już pięciokrotnie więcej prób przepłynięcia kanału La Manche niż w całym roku ubiegłym.

Przedstawiciele NGO-sów zajmujących się migracją argumentują też, że po zamknięciu jednego szlaku zawsze powstaje nowy, często bardziej niebezpieczny. Ich zdaniem, aby odwieźć imigrantów od desperackich prób, w tym od szukania pomocy u przemytników, potrzebne jest stworzenie legalnych możliwości ubiegania się o azyl na Wyspach (np. w brytyjskich ambasadach; dziś wniosek można złożyć tylko osobiście w Wielkiej Brytanii), programów osiedleńczych, ułatwień w łączeniu rodzin. Argumentują, że wtedy udałoby się i chronić ludzkie życie, i mieć kontrolę nad tym, kto przekracza granicę.

W cieniu brexitu

Obecnie zasady rozpatrywania wniosku azylowego reguluje w Unii Europejskiej tzw. rozporządzenie Dublin III. Zgodnie z nim uciekający przed przemocą i zagrożeniem ludzie powinni prosić o azyl w pierwszym bezpiecznym kraju, a za taki uważane jest każde państwo Unii.

Jednak profesor prawa Steve Peers z Uniwersytetu w Exeter podkreśla, że „powinni” to nie to samo co „muszą”. Peers uważa, że ubiegający się o azyl nie mają obowiązku uczynić tego w konkretnym kraju. Choć z drugiej strony kraj, który zgodnie z rozporządzeniem dublińskim jest za ich wniosek odpowiedzialny, musi ich na swoje terytorium wpuścić.

Wynikałoby stąd, że nie można odmawiać imigrantom prawa do ubiegania się o azyl w Wielkiej Brytanii, a fakt przedostania się do jakiegoś kraju drogą nielegalną nie oznaczałby automatycznie, że ten ktoś nie jest uchodźcą. Czy jednak wniosek zostanie zaakceptowany, albo czy ktoś nie zostanie odesłany do innego kraju unijnego – to inna sprawa.

Tematyka azylowa może stać się jeszcze bardziej skomplikowana za kilka miesięcy, gdy dobiegnie końca okres przejściowy po brexicie. Od stycznia 2021 r. na Wyspach przestaną obowiązywać unijne regulacje, również dotyczące polityki azylowej. Aby kontynuować współpracę z Francją i uzyskać jej zgodę na odsyłanie imigrantów, Londyn musi zawrzeć porozumienie z Unią lub umowę dwustronną.

Na razie pod znakiem zapytania stoi nawet wynegocjowanie ogólnego porozumienia w sprawie przyszłych relacji Londynu z Unią. Może więc skończyć się to tak, że nie będzie żadnej umowy – i choć brexit miał oznaczać „odzyskanie kontroli” (tak brzmiało jedno z haseł) nad granicami, ostatecznie Brytyjczycy mogą tej kontroli mieć mniej.

Wyspy magiczne

Teraz, jak zwykle, więcej mówi się o tym, jak imigrantów powstrzymać – i utrzymać po drugiej stronie granicy – niż o tym, kim są i jak im pomóc. Albo dlaczego tak wielu decyduje się kontynuować swoją drogę, zamiast zostać we Francji.

W tej ostatniej kwestii okazuje się, że powodów jest wiele – od rzekomej brutalności francuskiej policji po przeładowanie systemu azylowego, co sprawia, że na rozpatrzenie wniosku czeka się bardzo długo i w kiepskich warunkach. Wielu śmiałków ma też w Wielkiej Brytanii krewnych lub przyjaciół, zna trochę język.

Wśród imigrantów powszechne jest też przekonanie – w czym umacniają ich często przemytnicy – że życie w Wielkiej Brytanii jest prostsze niż we Francji, że tam łatwiej o pracę i mieszkanie. Wiara w to jest na tyle silna, że – jak informował w połowie sierpnia dziennik „The Guardian” – kilkunastu mężczyzn przebywających w ośrodku detencyjnym koło Gatwick miało podjąć strajk głodowy z obawy przed odesłaniem do Francji.

Jeden z nich, pochodzący z Jemenu, tak opowiadał o swojej podróży: „Mauretania, Mali, gdzie przemytnicy chcieli mnie sprzedać jako niewolnika, Algieria, Maroko. Przeszedłem pustynię. W marcu pokonanie La Manche w małej łódce zajęło mi dwanaście godzin. Myślałem, że zamarznę”. Jemeńczyk mówił: „Kieruję mój głos do innych ludzi. To ostatnia szansa, aby im opowiedzieć, co nam się przydarzyło podczas podróży i co dzieje się z nami teraz”.

Młodego Sudańczyka z Calais już nikt nie wysłucha. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka działu Świat, specjalizuje się też w tekstach o historii XX wieku. Pracowała przy wielu projektach historii mówionej (m.in. w Muzeum Powstania Warszawskiego)  i filmach dokumentalnych (np. „Zdobyć miasto” o Powstaniu Warszawskim). Autorka… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 35/2020