Siena się stroi

Przez całe lato co rano na zajęcia pędzą pianiści, skrzypkowie, fleciści, gitarzyści, śpiewacy, kompozytorzy, wiolonczeliści... Małe, średnie i duże czarne futerały ocierają się o ceglane mury, brudząc się sieneńskim pyłem.

17.08.2010

Czyta się kilka minut

Klasa mistrzowska Patricka Gallois w Accademia Musicale Chigiana w Sienie / fot. Agnieszka Kościuszko /
Klasa mistrzowska Patricka Gallois w Accademia Musicale Chigiana w Sienie / fot. Agnieszka Kościuszko /

Wyobraźcie sobie, że jesteście pianistami. Młodymi pianistami. Jesteście w Toskanii. W sali pałacu wybudowanego w połowie XII wieku. Na ścianach, w bogato złoconych ramach, Sassetta, Sano di Pietro, Botticelli, Sodoma, Beccafumi, Manetti... W gablotach ceramika i kunsztowne talerze. Na starych podłogach dywany (tylko krzesła nowe, po tym, jak poprzednie - szesnastowieczne, nie przeżyły pasji do muzyki jednego z wykładowców). Przed wami fortepian Fiazoli, obok Steinwaya, właśnie strojony.

Za oknem słońce i poranny upał, odcinający się od średniowiecznych murów. Za chwilę, w zwykłym T-shircie i sandałach wejdzie tu na lekcję sam Alexander Lonquich. Znakomity pianista i dyrygent, o którym inny wirtuoz, Patrick Gallois, powie ze śmiechem podczas przerwy na pałacowym dziedzińcu, że "Lonquich gra jak bóg, dyryguje jak bóg i uczy jak bóg".

***

Siena rano jest przyjemnie rozgrzana słońcem, nie ma jeszcze turystów, można iść szybko. Byle blisko ścian, bo inaczej można otrzeć się o pędzący skuter lub biorący zakręt dostawczy samochód. Pustawy o tej porze, przyjaźnie nachylony Piazza del Campo za trzy godziny zamieni się w olbrzymią patelnię, na której skwierczą co bardziej lekkomyślni turyści, bo mieszkańcy omijają go wtedy szerokim łukiem zacienionych uliczek.

Jeszcze dwie minuty na espresso, ale naprawdę prędko, bo o wpół do dziesiątej zaczynają się już lekcje w Pałacu Chigi Saracini - podczas Letniej Accademii Musicale Chigiana. Przez całe lato co rano na zajęcia pędzą pianiści, skrzypkowie, fleciści, gitarzyści, śpiewacy, kompozytorzy, wiolonczeliści… Małe, średnie i duże czarne futerały ocierają się o ceglane mury, brudząc się sieneńskim pyłem.

***

? …więc masz nóż i mówisz: "Hej, podoba Ci się moja siostra? Nie podoba Ci się?! Jak to Ci się nie podoba????". I wtedy buch go nożem!!!

Dźwięki muzyki.

? Nie, nie tak. Posłuchaj, twój nóż jest kręty, a to musi być ostry i prosty nóż! Gotowy do pchnięcia.

To Patrick Gallois, wirtuoz fletu, tłumaczy studentowi, jak z werwą zagrać Bacha. Co chwilę używa obrazowych porównań - a to zwraca uwagę, żeby nie być "zbyt optymistycznym" (czyli pilnować czystości dźwięku i nie grać za wysoko) albo - jak to delikatnie ujmuje - "trzymać się poziomu morza, bo dźwięk jest centymetr poniżej...". Dłońmi, ramionami, całym ciałem pokazuje, czy dźwięk powinien w tym momencie opadać, czy się wznosić. Trwa spektakl na żywo, bo Gallois śpiewa, nuci, tańczy, macha rękami, pochyla się i skacze, chodzi po całej sali, prowadzony przez muzykę swoich uczniów. Chcąc wymóc bardziej subtelne, delikatne dźwięki, naśladuje ruch chowania się pod kołdrą. Odwołuje się do filmów Hitchcocka, żeby zainspirować do mocniejszej, odważniejszej interpretacji.

Piano to kolor - mówi Gallois, który oprócz tego, że jest solistą, dyrygentem i dyrektorem artystycznym Sinfonia Finlandia, jest także malarzem. - Czy jest jeden odcień niebieskiego albo zielonego? Dla każdego z was znaczy on coś innego. Dlatego nie grajcie piano zawsze tak samo!

***

W duszne południe w innych salach pałacu śpią za szybami stare instrumenty - gitary i wiolonczele. W niektórych drzemią samotne klawesyny. Można za to ćwiczyć na scenie w Sali Koncertowej - wśród rzędów białych, złoconych krzeseł i kandelabrów, spoglądając na zdobiony sufit. Studentom klasy gitary fortepian nie przeszkadza, ale już jeden z wiolonczelistów wychodzi z sali i uprzejmie prosi piękną, ubraną w długą suknię dziewczynę, żeby śpiew operowy ćwiczyła ciut dalej...

Pewnie dlatego klasa fletu została umieszczona na samym dole (drugi korytarz w lewo, po schodach na dół, potem w prawo, znowu w lewo, znowu schody i już, jak to w pałacach). Wibrujące, wysokie dźwięki giną w korytarzach.

Nie jest łatwo chodzić i grać na flecie. Zwłaszcza przed całą klasą studentów. Nieśmiała, drobna blondynka jest zestresowana, ale na prośbę Patricka Gallois próbuje chodzić w takt menueta. Pierwszy takt i pierwszy krok. Jeszcze raz, nie ta noga, od prawej: krok-dźwięk-krok. Na początku wychodzi to trochę sztywno. - Ale nie jak Frankenstein - prosi, życzliwie się śmiejąc Gallois. Po prostu spaceruj.

I sam rusza powoli, grając lekko i z wdziękiem. Reszta studentów patrzy zaciekawiona - za chwilę czeka ich to samo. Studentka zaczyna wreszcie poruszać się wraz z muzyką, a flet prowadzi ją w kolejne takty. Wreszcie płyną jednym rytmem.

***

Lekcje muzyki w klasie Patricka Gallois są fascynujące. Z rozwianymi włosami i charakterystycznym francuskim akcentem - z pasją tłumaczy młodym studentom z całej Europy i Stanów, jak grać, czytać i czuć muzykę. - Czy na pewno chcesz to zrobić w ten sposób? Zobacz, grasz pięknie, ale po piątym takcie usypiam: wiem, co będzie dalej. Zaskocz nas! Nie daj słuchaczom spać! Wszyscy tak grają Mozarta, więc ty zagraj go inaczej.

Rysuje na tablicy, jak wyglądają dźwięki w muzyce barokowej. Tłumaczy jednej ze studentek, że arpeggio jest jak drzewo: ma pień, a potem wielką, rozrastającą się koronę... ? Ale ty grasz choinkę - śmieje się pokazując rękami, jak dźwięki schodzą w dół.

Tylko we Francji ludzie mówią "tak, ale..." albo "nie, chociaż..." - żartuje Gallois na lekcji, tłumacząc funkcję ozdobników w muzyce. - Ozdobnik w środku nie jest potrzebny. Wolę, żebyś grając, powiedział to po prostu: "tak-tak" albo "nie-nie".

Za wszelką cenę próbuje wybić ich z akademickich przyzwyczajeń, z rutyny ćwiczeń, z poprawności. Uczy młodych muzyków samodzielności, odwagi w interpretacji, pójścia pod prąd. - To wasza decyzja, jak chcecie grać", powtarza często. Ale jednocześnie dodaje: - Musicie wiedzieć, dlaczego chcecie tak to zagrać. Musicie wiedzieć, co robicie.

Dużo mówi też o historii muzyki, o zmianach w jej interpretacji. Nie chce, żeby uczniowie grali jak 10, 20 lat temu. Ani jak kilka wieków temu... Od tego są zespoły muzyki dawnej, mówi. Ale ostrzega: - Tego, czego was tu uczę, nie będziecie stosować za 10 lat. To będzie już nieaktualne, inaczej będzie się grać Mozarta, Bacha, Vivaldiego.

***

Przerwa między porannymi i popołudniowymi zajęciami w Letniej Akademii przeznaczona jest na odpoczynek, bo ćwiczenie w takim upale wydaje się niemożliwe. Wiolonczeliści idą na lody. Skrzypkowie zapraszają gitarzystów na obiad. Wieczorami są koncerty w teatrze lub ratuszu, gdzie studenci okazując legitymacje bardzo skrupulatnej pani z okienka, mogą usadowić się w którejś z pięknie rzeźbionych lóż na trzecim lub czwartym piętrze. Na scenie, z orkiestrą lub solo, ich wykładowcy w mistrzowskich popisach - Guliano Carmignola, Aleksander Lonquich, Antonio Meneses, Patrick Gallois...

A potem, w nocy, wszyscy idą na Piazza del Campo. Turyści, mieszkańcy, studenci i wykładowcy siedzą przy stolikach rozstawionych dookoła albo najczęściej na ziemi, bo kilkusetletni bruk na placu powoli i przyjemnie oddaje nagromadzone ciepło. Ktoś gra na gitarze - to ułatwia zlokalizowanie grupy gitarzystów klasycznych z klasy Oscara Ghilii. Bo będzie to jedyna grupa na placu, w której grających na gitarze na pewno nie będzie…

Za to rozmawiają ze sobą i ze swoim mistrzem o ulubionych wyjazdach na wakacje, zaśmiewają się z historii o konkursach i festiwalach. Zwykłe rozmowy w ciepłą noc, przy lodach, winie lub granicie: Meksykanin z Japonką, obok Amerykanin z dwójką Rosjan, Estończyk razem z Włochami i Polakiem, Austriaczka, Holenderka i Koreańczyk. Zegar na wysokiej, ratuszowej wieży Palazzo Pubblico bije powoli północ. Plac szemrze i gra całą noc, jak strojąca się bez końca orkiestra.

***

Nazajutrz kolejna lekcja.

Musicie jednak uważać na to, co napisał kompozytor. Patrzcie w nuty, on spędził nad nimi naprawdę dużo czasu. Jeżeli nie ma znaków legato, staccato, to możecie grać, jak chcecie, ale jeżeli są ...

Ale czy ja mogę ten fragment zagrać tak, jak ja chcę?! - uparcie pyta studentka ze Stanów.

Chwila ciszy.

Możesz - odpowiada Gallois - ostatecznie Marin Marais już dawno nie żyje, nie obrazi się.

Accademia Musicale

Chigiana w Sienie od 1932 r. gości studentów z całego świata podczas letnich kursów muzycznych. Wśród wykładowców Akademii byli legendarni muzycy, tacy jak Gaspar Cassado, Pablo Casals, Andrés Segovia, Arturo Benedetti Michelangeli, a jako studenci - Daniel Barenboim, Claudio Abbado, Zubin Mehta i John Williams. W trakcie kursu odbywają się koncerty wykładowców oraz innych wybitnych artystów, przyznawana jest też co roku niezwykle prestiżowa nagroda "Premio Internazionale Accademia Musicale Chigiana". W tym roku jej laureatem został Rafał Blechacz.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 34/2010