Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Do całkowitego przetasowania serbskiego parlamentu doszło przede wszystkim na skutek znużenia ciężarem transformacji, wyjątkowo dotkliwej dla doświadczonej dekadą wojen, embarga i bezrobocia Serbii. Nie bez znaczenia okazał się także upór rządzącej koalicji DOS, która torpedowała próby stworzenia czytelnej “demokratycznej alternatywy" dla gabinetów Djindjicia i jego następców. Zabrakło wreszcie taktu przedstawicielom Trybunału Haskiego w ich (skądinąd słusznych) staraniach o wydanie przez Belgrad podejrzanych o zbrodnie wojenne. Z jak najfatalniejszym skutkiem: w Serbii utrwaliły się lęki przed “aroganckim Zachodem".
Siły demokratyczne mają w parlamencie większość, jednak utworzenie rządu będzie od nich wymagało uzgodnienia rozbieżnych stanowisk w kwestii przyszłości federacji z Czarnogórą, kształtu przyszłej konstytucji i (w pierwszej kolejności) ponownego określenia zakresu współpracy z Trybunałem Haskim. Serbia nie cofa się do 1991 r., jednak zrobiła pół kroku w tył. Skład parlamentu zmieni się prawdopodobnie na lepsze w kolejnych, nieodległych wyborach. Jednak przez ten czas reszta Bałkanów może zostawić Serbię daleko za sobą.