Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Ale od początku. Ab ovo. Najlepiej zacząć od chwili, kiedy twarz jeszcze wbita w poduszkę, kiedy oko jeszcze martwo spogląda, ale już się budzi świadomość. Wtedy właśnie świta pierwsza myśl o jaju. Jaju, powiedzmy, na miękko. Klasyk. Wszyscyśmy z jaja, czy tego chcemy, czy nie. Wszyscyśmy jaja zawsze żarli: w zapoconych pociągach, na plażach, w śmierdzących zakładach żywienia zbiorowego; wszyscyśmy je wozili w reklamówkach i neseserach. Nic bardziej naturalnego niż myśl o jaju na miękko o świtaniu.
Legenda ludowa każe wierzyć, że każdy umie sobie jajko ugotować. Że nie trzeba być Ferranem Adrią, tym kuchennym Einsteinem z restauracji El Bulli; znajomość kosmicznych technologii się nie przyda; wystarczy jajko, woda, garnek, gaz.
To nie takie proste. Dowody mam pod ręką: książki kucharskie. Nowsze solidarnie wyliczają trzy sposoby gotowania jaja na miękko. Sięgam więc po starsze. Pierwsza twierdzi, że sposoby gotowania jaja są dwa; druga (z początku ubiegłego wieku) jest jeszcze bardziej zasadnicza - "jaja na miękko wkłada się w gotującą wodę i gotuje trzy minuty".
Więc nawet wyposażeni w Księgę wobec jaja stajemy bezsilni. Wobec jaja uruchomić musimy maszynerię domysłów i doświadczeń, musimy skazać się na serię porażek. Przyjdzie nam skrzywić się z obrzydzeniem na widok białka przezroczystego i galaretowatego albo z niechęcią wpatrywać się w jajo ścięte nieodwołalnie i gumiaste. Wobec przekleństwa trafienia w punkt - w nasz osobisty punkt x, ten moment, kiedy jajo osiąga idealną konsystencję - stajemy bezbronni i nadzy.
Więc kiedy obrzydliwie zaspani otworzycie oko, kiedy przemknie wam przez głowę myśl o jaju na miękko, może jednak pożałujecie, że nie jesteście wielkimi kucharzami. Może najdą was bolesne myśli o cholesterolu, może przemknie wyobrażenie chaosu zamkniętego w jaju. Być może pozazdrościcie Ludwikowi XV, którego oglądali paryżanie, kiedy tak zręcznie radził sobie z jajkami na miękko; on przynajmniej nie musiał ich gotować.
Zwykłe jajo w lodówce, poczucie porażki nad dziełem własnych rąk, parę myśli nie w porę, i sensy wykluwają się jak szalone.