Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Semper talis, zawsze taki sam - napisał o nim autor konserwatywnego tygodnika "Junge Freiheit". Miało to zabrzmieć pozytywnie, brzmi (przynajmniej dla polskiego ucha) dwuznacznie. Hupka, przez kilka dekad lider niemieckiego Związku Wypędzonych, w ciągu 91-letniego życia niemal nie zmienił poglądów, choć świat wokół zmienił się zasadniczo.
Propaganda PRL - wykorzystująca kwestię granicy na Odrze jako jeden z niewielu punktów, w których społeczeństwo w pełni zgadzało się z władzą - chętnie przedstawiała go jako uosobienie neonazistowskiego zagrożenia. Przemilczała fakt, że III Rzesza prześladowała Hupków: ponieważ jego matka była Żydówką, wedle ustaw norymberskich uchodził za "mieszańca". Matka przeżyła obóz koncentracyjny, a on trafił w 1943 r. do więzienia wojskowego pod zarzutem przemilczenia nierasowego pochodzenia.
Gdy w minionym tygodniu rodzina poinformowała, że sędziwy polityk nie żyje, agencja DPA napisała, iż Hupka długo "był oczerniany przez przeciwników jako »rewanżysta«, gdyż kwestionował granicę na Odrze". Sformułowanie dyplomatyczne: Hupka faktycznie długo kwestionował powojenną granicę i pozostaje kwestią lingwistyczną, czy należy określać to słowem "rewanżyzm", czy innym. Jeszcze w 1990 r., gdy Niemcy i Polska zawierały traktat "o potwierdzeniu granicy" - tj. uznaniu tego, co Niemcy Zachodnie i PRL podpisały w 1970 r. - Hupka mówił o "dyktacie" (wyobraźmy sobie polskiego polityka, który w 1990 r. żąda powrotu do Polski Wilna albo Lwowa...).
Potem jakby zmienił zdanie, choć zwykł dodawać jakieś "ale" - np. że przed wejściem do UE Polska powinna zadośćuczynić wysiedleńcom lub że status wypędzonego jest "dziedziczny". Nie przeszkodziło mu to jeździć często do Polski i pomagać rodzinnemu Raciborzowi, zwłaszcza po powodzi z 1997 r. (za co otrzymał tytuł honorowego obywatela miasta). Także w Raciborzu świętował 90. urodziny.
Jest paradoksem, że Hupkę do polityki wprowadził w latach 60. Willy Brandt: przyszły kanclerz dostrzegł wybijającego się dziennikarza radiowego, a przede wszystkim działacza społecznego i członka SPD - i zaczął go promować. W 1968 r. Hupka zostaje przewodniczącym Ziomkostwa Ślązaków (jest nim do 2000 r.), w 1970 r. wiceprzewodniczącym Związku Wypędzonych; tę funkcję pełni do 1992 r. Od 1969 r. jest posłem SPD do Bundestagu. Do konfliktu dochodzi, gdy w latach 1970-72 rząd Brandta zawiera traktaty wschodnie (z ZSRR, Polską, Czechosłowacją i NRD). Hupka staje na czele tych socjaldemokratów, którzy politykę Brandta uznają za zdradę, i w 1972 r. przechodzi do opozycyjnej chadecji. Ale gdy 10 lat później CDU obejmuje władzę i kanclerz Helmut Kohl kontynuuje politykę wschodnią poprzedników, znowu dochodzi do zwarcia. W 1985 r. Hupka zaprasza Kohla na zjazd Ziomkostwa Ślązaków pod prowokacyjnym hasłem "Śląsk pozostanie nasz". Kohl żąda zmiany hasła, Hupka odmawia. W końcu hasło zostaje zmienione, ale odtąd Kohl uznaje go za niebezpiecznego. W 1987 r. Hupka już nie kandyduje do Bundestagu (oficjalnie: z własnej woli),
a w chadecji jest coraz bardziej izolowany. W 1990 roku protesty Hupki i Związku Wypędzonych przeciw traktatowi granicznemu z Polską Kohl neutralizuje, przedstawiając traktat jako warunek zjednoczenia Niemiec (poniekąd zgodnie z prawdą). Świat wokół się zmienia, Hupka się nie zmienia. W polityce prowadzi go to na margines.
Można przewrotnie zapytać: być może trwający od niedawna "renesans" Związku Wypędzonych możliwy jest właśnie dlatego, że Związek nie odgrywa już żadnej roli politycznej? Śmierć Herberta Hupki uświadamia, że ziomkostwa tworzą dziś głównie ludzie bardzo, bardzo starzy; najmłodsi dobiegają emerytur.
Ostatni raz Hupka wystąpił publicznie w maju, podczas otwarcia Muzeum Śląskiego w Görlitz. Mówił: "Śląsk żyje także dziś, to nie jest martwy kraj, wydany na zapomnienie". Tu miał rację.