Schizofreniczna ewangelia

"Ewangelia znaczy tyle, co "dobra nowina. Co znaczy "schizofreniczna? Nie szu­kajmy odpowiedzi w podręczniku psychiatrii, lecz raczej w samym tekście Bohumila Hrabala. "Schizofreniczna znaczy przepuszczona przez filtr szczególnego doświadczenia świata, które charakteryzuje współczesnego człowieka, a więc również mnie i ciebie.

30.01.2007

Czyta się kilka minut

Bohumil Hrabal (1914-1997) i ks. Józef Tischner (1931-2000) /
Bohumil Hrabal (1914-1997) i ks. Józef Tischner (1931-2000) /

Cóż to za doświadczenie? No właśnie. Gdyby można o tym powiedzieć w jednym zdaniu, nie potrzeba by literatury. Z drugiej jednak strony, gdyby nie można było z literatury wydobyć jakiegoś sensu, który dałby się ujawnić w kilku zdaniach, jej mowa byłaby bełkotem.

O czym opowiada zatem "dobra nowina" Bohumila Hrabala? Opowiada o pierwot­nej niewinności świata, w którym wszystko stało się zjawiskiem: drzewa zamieniły się w zjawiska drzew, pociągi w zjawiska pociągów, miłość w zjawisko miłości i ludzie także w zjawiska samych siebie. Nie ma już rzeczy samych w sobie ... i nie ma duszy, bo na tym świecie brakło prawdziwego pokarmu dla duszy. Co pozostaje? Pozostaje jeden wielki sen świata. W tym śnie śnimy samych siebie. I dlatego jesteśmy niewinni.

---ramka 482569|strona|1---

Takie doświadczenie świata nie jest czymś obcym filozofii. Jego zarodki można znaleźć u Platona; zaś w filozofii nowożytnej u Edmunda Husserla. Pisał o tym przed laty znakomity Jan Patočka w rozprawie o "świecie naturalnym". W czasach komuni­zmu doświadczenie to było surowo zakazane. Wtedy trzeba było "być odpowiedzial­nym". Więc ładowało się w nie ze wszystkich armat. Głównym przedmiotem ataku był - jak pamiętamy - poczciwy biskup George Berkeley. To on - podobno jako pierwszy - wpadł na pomysł, że świat może być tylko "snem świata". Hrabala "Notatnik snów" jest oczywiście wcześniejszy niż czeski totalitaryzm - pochodzi jeszcze z okresu oku­pacji - ale dowodzi to tylko, że autor dobrze przeczuł czas i opisał możliwą drogę ucieczki w niewinność.

Filozofia i sztuka znają sposoby zamiany świata w zjawisko świata. Ale rzecz cie­kawa: dwa te zjawiska nie są sobie równe. Byłoby niezwykle interesujące, gdyby ktoś zechciał podjąć szczegółowe studium na ten temat! Ja mogę opisać tylko pierwsze wrażenie. Filozoficzne "zjawisko świata" zachowuje jednolity sens: świat "płynie" przez człowieka jak strumień doświadczeń, zniewalanych potęgą kategorii czasu i przestrzeni; teraźniejszość nie może się cofać, przeszłość nie może być przyszłością i na odwrót; przestrzeń zmusza każde doświadczenie, by stało obok drugiego. Świat Hrabala nie zna takich aksjomatów; ktoś cofa się do przeszłości, rzeczy nakładają się na siebie, a prawdziwą siłą jednoczącą ten świat są przedziały kolejowe i kufle piwa.

A poza tym są już tylko zdarzenia. Oszałamiająca liczba zdarzeń! Niezliczone sceny i scenki, których nie obejmuje dramat całości. Jak może objąć, skoro "całość" znaczy "totalność", a "totalność" to "totalitaryzm"?

Napisał S?ren Kierkegaard: "(...) ludzie są nierozsądni. Nigdy nie używają wolno­ści, którą mają, a żądają takiej, jakiej nie mają: jak mają wolność myślenia, to zaraz chcą wolności gadania" (,,Albo - albo", t. I: ,,Diapsalmata"). Postacie Hrabala nie mają wolności gadania. Robią więc dobry użytek z paplania. Ich mowa jest także "zjawi­skiem mowy". Wszystko zależy od logiki sytuacji. Ta mowa jest jedną wielką cudow­nością. Ona zaskakuje nie tylko czytelnika, lecz samych mówiących. Martin Heidegger źle się wyraża o paplaninie. Pisał, że to nieładnie, gdy mówi "się", a nie że "Ja" mó­wię. Wymagał, by mowa wypowiadała istotę rzeczy: "istotą mowy jest mowa istoty". Ale może tylko pozornie? A jeśli świat w ogóle stracił swą istotę, to co można o nim powiedzieć?

A jednak można: że zjawiska są niewinne, więc jest nadzieja na ocalenie.

W zjawiskowym świecie Hrabala jest śmierć. Boże mój, jakaż to inna śmierć od tej, jakiej nas uczyło chrześcijaństwo i do jakiej zachęcał pośrednio Heidegger! Zostawmy na boku chrześcijaństwo, zatrzymajmy się przy Heideggerze. Lęk przed śmiercią? Trwoga? Jedyna w swoim rodzaju okazja do tego, by patrząc śmierci w oczy, zdobyć się na "autentyczny sposób bycia"? Nic podobnego! Nic poza tym, że płynie krew i człowiek słabnie. Ale nawet ta krew jest tylko zjawiskiem krwi i słabnięcie zjawi­skiem słabnięcia. Nie ma żadnego Sein zum Tode, żadnego zwrotu w głąb siebie. Nie ma żadnej myśli o ofierze, a tym bardziej samoofierze. Ojczyzna? Wojna? To tyl­ko zjawiska. Jedyne, czym się wyróżniają, to odległość: są dalej niż semafory pocią­gów, śpiewanie ptaków, jazda na rowerze, kobiety niemogące zrozumieć, dlaczego mężczyźni marnują swą męskość. Śmierć nie jest niczym innym jak "zjawiskiem koń­ca świata zjawisk".

Co stało się z sacrum? Sacrum oszalało. Ale nie "szaleństwem krzyża", o którym pisał kiedyś św. Paweł, głosząc, że zrodziła je miłość Boga do człowieka, lecz raczej "szaleństwem obrzydzenia", które zrodziła bezradność. W "Schizofrenicznej ewange­lii" dokonuje się rozszczepienie jaźni i Chrystus oddziela się od Jezusa. Następuje proces odwrotny do tego, czym było wcielenie. Ale Jezus zachowuje jakieś szczątki pamięci. Coś mu się tłucze po głowie. Jego Józef montuje stare auto. W szkole prze­powiada mu się, że będzie przynosił wstyd Marks-Leninowi. A potem już coraz bar­dziej wciąga Jezusa życie. Właściwie: zjawisko życia. Dziewczyny przypominające "tamtą Ewangelię". Strzępy tamtych słów. I nowa rzeczywistość: drzwi bez klamek... szpitala w jakichś Katarzynkach. Po pewnym czasie trzeba było jednak wyjść ze szpi­tala, ... "do swojego miasteczka" na "weryfikację"... A tam "rada faryzeuszy z starozakonnych uczonych" zadawała mu różne pytania, na które zadziwiająco mądrze od­powiadał. Ostatnie pytanie brzmiało: "Kto to był Chrystus?". Na to Jezusek, chcąc się przekonać, jakie nastąpiły spustoszenia moralne, odparł: "Chrystus był tym, który obecnie, gdyby jeszcze żył, wstąpiłby do bliskiej naszemu sercu partii". Słysząc taką odpowiedź rada i lud klaskali. Ale Jezus w nocy o mało się nie powiesił, gdyby go nie pilnowała matka. Koniec był taki: po wypiciu wraz z dwunastoma przyjaciółmi w holeszowickiej rzeźni po dwa litry krwi wołowej wsiedli wszyscy do tramwaju, gdzie "(...) naraz zaczęli rzygać tą przemieszaną ze śliną krwią ludziom i sobie wzajem w twarze". Wówczas Jezusek po raz pierwszy w swoim życiu zaczął wrzeszczeć: "To jest moje błogosławieństwo i wyróżnienie!". Było to dzień przed jego śmiercią, która "jest nieskończonością".

Cóż to znaczy? Znaczy: obrzydzenie. W obrzydzeniu jest jakiś nadmiar i jakiś brak. Nadmiar jedzenia, nadmiar picia. No i brak. Czego brak? Tego nie można nazwać. Dostosowany do wymiarów świata zjawisk język nie jest w stanie o tym mówić. Pozo­staje mu tylko opowieść o rzyganiu "ludziom i sobie wzajem w twarze". Choć, czy ja wiem; może i to było jakimś zjawiskiem?

***

Puśćmy wodze wyobraźni. Wyobraźmy sobie, że nadszedł dzień Sądu Ostatecznego i oto na ogromnej dolinie Jozafata stają bohaterowie opowieści Bohumila Hrabala: Masza, która jedna jedyna wiedziała, że "jest ... coś, co należy ocalić", Jan Hviezdarz i Frycek Milkin, którzy wiedzieli, że "każdy ma własną przestrzeń, która go pochła­nia", Frycek, który łkał i płakał, i to "było przekonywające", i ten ktoś, kto chciał, "ży­cie ... i E... i J., i malutki Nowak, co "grał na skrzypcach" i ... razem z Cyganką i pan Forztik z motocyklem i tysiące innych... Do nich dołączają jeszcze bohaterowie Witol­da Gombrowicza, Witkacego, Sławomira Mrożka... A także ci, których wymyślili filo­zofowie: oto "świadomość określona przez byt" czasów komunizmu, oto Heideggerowskie Dasein czasów hitleryzmu, oto jakiś mały zaimek - wątły owoc dekonstrukcji z okresu "śmierci człowieka". Same zjawiska. Tłum zjawisk. Wielki sen boga czasu i przestrzeni.

Z góry słychać: "Bądźcie przeklęci!".

Przeklęci wołają: "Jak to: my? Przecież nas w ogóle nie ma! Byliśmy tylko zjawi­skami! Jak można wzywać do odpowiedzialności same zjawiska?!".

Rzeczywiście, jest to jakiś sposób uniknięcia Sądu Ostatecznego. Czyżby to miała być ta jedyna "dobra nowina", jaka nam jeszcze pozostała?

Kraków, kwiecień 1995 r.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 05/2007