Scenariusz upadku

Filmowa historia Whitney Houston odsłania wiele wątków: małej skrzywdzonej „Nippy”, nadwrażliwej artystki, dla której talent był przekleństwem, i gwiazdy, której nie wolno być sobą.

02.07.2018

Czyta się kilka minut

Kadr z filmu „Whitney” / KINO ŚWIAT
Kadr z filmu „Whitney” / KINO ŚWIAT

Mógł to być film o ikonie czarnych kobiet, której udało się wyjść z getta muzyki gospel i soul. Film o dziewczynie z kościelnego chóru, która w przeciwieństwie do swoich afroamerykańskich koleżanek, będących całe życie „o krok od sławy” (patrz: oscarowy dokument pod takim właśnie tytułem), stała się królową popu. I wszystko to znajdziemy w dokumencie Kevina Macdonalda. Ale ponieważ większość widzów doskonale pamięta, w jakich okolicznościach zmarła przed sześcioma laty Whitney Houston, od początku bajeczna opowieść o niej naznaczona jest tym, co nieuchronne. Staje się wypełnieniem jakiegoś tragicznego planu i przy okazji oskarżeniem kultury popularnej, fabrykującej seryjnie swoich bożków, by żerować na nich aż do końca. A nawet jeszcze dłużej.

Macdonald nie jest pierwszym, który rozprawia się z mitami narosłymi wokół Houston, tyle że obnażając metodycznie jej legendę, wydobywa na wierzch różne jej wersje i niewypowiedziane dotychczas traumy. Muzykująca rodzina z ­Newark, z matką śpiewającą ongiś w chórkach Arethy Franklin, ze sławną kuzynką Dionne Warwick oraz braćmi, którzy wspierali wokalistkę w jej drodze do sławy, daleka była od ideału. To najbliżsi podsunęli jej pierwszą torebkę „trawy” i kreskę kokainy – w prezencie urodzinowym. Od zawsze traktowano Whitney, zwaną pieszczotliwie „Nippy”, jak rodzinną inwestycję, w czym szczególnie zasłużył się ojciec piosenkarki.

I będzie to niejedyne podobieństwo do historii Amy Winehouse. Krokodyle łzy wylewane po latach przez krewnych stały się zresztą żelaznym punktem dokumentów o upadłych gwiazdach. Również wątek rasowy krzyżuje się tu przewrotnie z przypadkiem Amy, białej wokalistki o zachwycająco „czarnym” głosie. Bo Whitney Houston w dokumencie Macdonalda jest podwójną zakładniczką swojej rasy: dla wielu Afroamerykanów ze względu na jaśniejszy odcień skóry pozostała „białaską”, a w końcu zdrajczynią muzycznych korzeni; wobec białych starała się być doskonałym produktem ich wyobrażeń. O niej także, podobnie jak w głośnym dokumencie o Winehouse, ktoś powie, że „miała starą duszę” – jakby widmo rychłej śmierci gwałtownie przyspieszało wewnętrzny proces starzenia. Ona też będzie upadać i umierać na oczach kamer, przemielona i ośmieszona przez media w najbardziej tragicznych momentach swej biografii.

Przede wszystkim jednak reżyser „Marleya” wpisuje swoją bohaterkę w charakterystyczny pejzaż zachłyśniętych konsumpcją lat 80. XX w. i początku następnej dekady. Nieodrodnymi dziećmi tamtej epoki byli Michael Jackson, Prince czy George Michael, również przedwcześnie zmarli. Macdonald pokazuje dramat artystki, której trudno było pogodzić się z faktem, że w czasach wszechwładztwa wizerunku, kultywowanego przez tabloidy i stację MTV, nie wystarczyło już mieć głosu „jak tornado”. Na dodatek, zgodnie z dominującą wówczas konserwatywną narracją, wszelkie kontrowersje, w tym odmienne skłonności seksualne (Whitney była przez lata związana ze swą asystentką Robyn Crawford), należało trzymać w tajemnicy.

Kilkakrotnie migawki z życia wokalistki miksowane są z momentami charakterystycznymi dla epoki Reagana i Busha seniora. Widzimy, jak podczas gali Super Bowl brawurowo odśpiewuje amerykański hymn, który w ustach czarnoskórej piosenkarki brzmi niczym manifest wolności, choć organizatorom miał służyć głównie do prężenia muskułów w związku z rozpoczynającą się wówczas wojną w Zatoce Perskiej. Takich chwil, gdy popkultura i polityka w jednym stały domu, jest w filmie więcej. Przebojem „I Will Always Love You” Whitney będzie wspierać w Johannesburgu prezydenturę Nelsona Mandeli, ale ten sam utwór wykorzysta w wersji arabskiej Saddam Husajn podczas swojej kampanii.

Można zastanawiać się, na ile Macdonald zwalcza w swoim filmie mitotwórstwo, a na ile mu służy. Wszak „Whitney” wybija na pierwszy plan to, co wzbudza dziś największe emocje: problem molestowania seksualnego dzieci, odmienność ról płciowych (Bobby Brown nie mógł znieść życia w cieniu sławniejszej żony) czy wspomniane już kwestie rasowe. Zestawienie celebryckich materiałów i kręconych amatorską kamerą scen zakulisowych zawsze wywołuje niezdrową ekscytację, reżyser unika jednak epatowania kolejnymi „zgonami” Houston. Otrzymujemy dokument nakręcony klasycznie, wręcz zachowawczo, wedle sprawdzonych wzorców HBO czy Netfliksa, wyraźnie koncesjonujący sensację.

Reżyser zna bowiem reguły gry: w zamian za namaszczenie filmu przez bliskich nieżyjącego bohatera, za prawo do wizerunku i udostępnienie materiałów dotychczas niepublikowanych, twórcy zwykle godzą się na pewien artystyczny kompromis. Czy opłacał się on w tym wypadku? Zgromadzone przed kamerą „gadające głowy” chwilami stosują autocenzurę, mimo to filmowa historia Whitney odsłania wiele intrygujących wątków: małej skrzywdzonej „Nippy”, niezdolnej po latach do ochrony własnego dziecka, nadwrażliwej artystki, dla której talent, uznany zrazu za dar Boga, okazuje się przekleństwem, wreszcie – gwiazdy, która ma na koncie ponad 200 mln sprzedanych płyt, ale nie wolno jej być sobą. Ktoś powie, że to wszystko już było, lecz Macdonald nie ma ambicji odkrywania Ameryki. W historii Whitney interesuje go właśnie owa bezwzględna powtarzalność „amerykańskiego” scenariusza upadku. ©

WHITNEY – reż. Kevin Macdonald. Prod. USA/Wielka Brytania 2018. Dystryb. Kino Świat. W kinach od 6 lipca.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 28/2018