Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Pytaniem o wiele ważniejszym jest jednak inne: dlaczego artykuł Halla, domagający się sprawiedliwej, wyważonej oceny kilkunastu lat dzielących nas od PRL, lat egzystencji Polski w warunkach wolności, ma być tylko inicjatorem "debaty", w której głos zabiorą kolejne osoby, a każda z ich ocen traktowana jako następna teza sporu? Czy naprawdę ma to być spór o III i IV Rzeczpospolitą? III RP istnieje faktycznie od roku 1989, IV RP to twór życzeniowy, obecny w publicystyce.
Takie ustawienie głosów nadaje już pierwszej polemice (następnych nie znam), prof. Zdzisława Krasnodębskiego, wagę nieporównanie większą, niżby na to zasługiwał sam tekst. Bo jest to tekst napisany z zadziwiającą niechęcią i pogardą dla Polski, wyłącznie krytyczny, a przede wszystkim osądzający. Każde oskarżenie ma charakter generalizacji (choćby z łatwością dało się mu przeciwstawić przykłady odwrotne). A przede wszystkim: jest sądem nad ludźmi, piętnowanymi z nazwiska, z przeświadczeniem, że osądy są zawsze sprawiedliwe i dowiedzione, choćby jako dowodu użyto paszkwilanckiej beletrystyki.
Polska, tak opisana i osądzona, jak to uczynił autor artykułu "Szczęście bez ambicji", to kraj "ludzi pozbawionych ambicji i rzeczywiście godnych pogardy". Tyle że kraj nieprawdziwy. Nie zrozumiem, na czym polega wartość ataku przeprowadzonego z taką zawziętością i na co nam "spór" polegający na zniesławianiu kolejnych Polaków. Ani jaka stąd nadzieja dla tych, których Aleksander Hall zaprasza do jeszcze większej troski o Polskę jako wartość, nad którą tu na ziemi nie mają większej.
Herbert napisał:
"Rów którym mętna woda płynie
nazywam Wisłą. Ciężko wyznać:
na taką miłość nas skazali,
taką przebodli nas ojczyzną".
Polska go bolała. Ale to był wymiar o niebo odległy od jazgotu polityki.