Rozwód i spowiedź

Nie uda się rozwiązać problemu rozgrzeszenia osób rozwiedzionych, jeśli nie spojrzy się głębiej na sakrament przebaczenia.

18.07.2015

Czyta się kilka minut

Giuseppe Molteni „Spowiedź”, 1838 r. / Fot. Domena Publiczna
Giuseppe Molteni „Spowiedź”, 1838 r. / Fot. Domena Publiczna

Artykuł kardynała Waltera Kaspera „Rozwodnicy w Kościele” („TP” nr 28) to najlepsze do tej pory ujęcie kwestii dopuszczenia do sakramentów osób rozwiedzionych żyjących w nowych związkach. Wybitny niemiecki teolog pisze: „W swoim ziemskim pielgrzymowaniu Kościół może urzeczywistnić to, czym jest, czyli Kościołem świętym, tylko w sposób fragmentaryczny. Jako Kościół święty jest też Kościołem grzeszników, który nieraz jawi się jako niewierna nierządnica i musi wciąż kroczyć drogą nawrócenia, odnowy i reformy (LG 8; UR 4). To samo odnosi się do chrześcijańskiego małżeństwa. Jest ono wielkim misterium (mysterion) w odniesieniu do Chrystusa i Kościoła (Ef 5, 32). Ale nie może nigdy urzeczywistnić w życiu tego misterium w pełni, lecz zawsze fragmentarycznie. W tym sensie jest pod wieloma względami fragmentarycznym znakiem przymierza. Małżonkowie wciąż pozostają w drodze i poddani są prawu stopniowości (FC 9; 34). Mają stale potrzebę nawrócenia i pojednania; wciąż są odsyłani do Boga bogatego w miłosierdzie (Ef 2, 34; FC 38)”.

Odnowa praktyki pokutnej

Są małżonkowie, którzy uważają szczerze, że nie mogą zastosować się do przepisów porządku moralnego. W takiej sytuacji powinni szukać uczciwie sposobu postępowania, który pozwoli im zbliżyć się do danych norm. Jeśli nie zdołają dokonać tego od razu, nie powinni się czuć z tego powodu odłączeni od miłości Boga. Trzeba tu brać pod uwagę prawo wzrastania dobra i dążenie do ideału przez kolejne stopnie niedoskonałości. Duszpasterskie „prawo stopniowości” – nie można go mylić ze „stopniowością prawa”, która zmniejsza wymagania – zawiera się w żądaniu zdecydowanego zerwania z grzechem i stałego podążania ku pełnemu zjednoczeniu z wolą Boga i Jego miłosnymi wymaganiami.

Ale od strony duszpasterskiej nie uda się spojrzeć na nowo na zagadnienie rozgrzeszenia osób rozwiedzionych, jeśli nie spojrzy się głębiej na sakrament przebaczenia. Do tego potrzebne jest odkrycie na nowo sakramentu pokuty i pojednania. W tekście kard. Kaspera znajdujemy niezwykle ważne zdanie, które na pozór wydaje się wtrąceniem: „Taka odnowa praktyki pokutnej w Kościele mogłaby stanowić sygnał do koniecznego odnowienia praktyki pokutnej w ogóle, jest ona bowiem obecnie w opłakanym stanie”.

W labiryncie katastrof

Sakrament pokuty jest spośród wszystkich sakramentów w największym stopniu związany z intymnym spotkaniem człowieka z Bogiem. Wymaga szczególnego skupienia, ciszy wewnętrznej i powagi, dzięki którym człowiek jest w stanie stanąć przed Bogiem duchowo obnażony, by przeżyć moment rozgrzeszenia i poczuć moc łaski miłującego Ojca, która staje się niezbędnym wyposażeniem na dalszą wędrówkę przez życie.

Aby mogło się dokonać rzeczywiste i dogłębne odnowienie sakramentu pokuty i pojednania, należy zadbać o właściwe miejsce i czas dla niego, a także odzyskać wartości warunkujące poczucie jego potrzeby w chrześcijańskim życiu – uznanie własnej grzeszności, żywe obcowanie ze Słowem Boga i odkrywanie, że wiara jest darem danym człowiekowi jako zadanie.

Świadoma wiara i przynależność do Kościoła wymagają uwagi poświęconej pokutnemu spotkaniu ze spowiednikiem. Współczesny człowiek przychodzi do konfesjonału z problemami, których niepodobna zamknąć w króciutkiej formule ogólnikowego dialogu. Wobec gąszczu trudnych przypadków i katastrof życiowych spowiednik potrzebuje czasu, by ukazać światło w tunelu, odesłać do pomocnej lektury czy przedstawić przekonujące argumenty, które uzasadniają niemożność udzielenia rozgrzeszenia. Także człowiek, który przystępuje do sakramentu pokuty regularnie i na ogół nie dźwiga niezwykle ciężkich grzechów, potrzebuje czasu, by się podzielić swoimi wątpliwościami i prosić o radę.

Ludzie, którzy przychodzą do konfesjonału, nie powinni mieć wrażenia zetknięcia się z murem, zza którego „automat” wypowiada okolicznościowe formułki. W dialogu pokutnym potrzebne są delikatność i indywidualne podejście. Minęły czasy unifikacji w sposobie traktowania ludzi: kapłan ma stawać się dla drugiego towarzyszem i bratem; trzeba zlikwidować brak zaangażowania ze strony spowiednika, który jest rezultatem obojętności lub porażającego braku wiedzy i umiejętności służenia. To bylejakość księży przyczynia się do powierzchownego traktowania spowiedzi przez wiernych. Zadaniem spowiednika jest wzbudzić w penitencie poczucie grzechu, dodać mu odwagi i zrodzić w nim pragnienie Bożego przebaczenia. Konfesjonał ma być miejscem, w którym można znaleźć miłosierdzie, radę i umocnienie.

Spowiedź poza mszą

W tym kontekście warto zwrócić uwagę na spowiedź odbywaną w trakcie mszy. Praktyka ta jest aż nazbyt rozpowszechniona, aby ją wykorzenić odgórnym nakazem. Tu potrzebny jest nie tyle zakaz, co gorące pragnienie wpojenia wiernym odmiennego zwyczaju. Tak jak istnieje ustalony porządek Mszy, tak też powinny być podane do publicznej wiadomości godziny dyżurów w konfesjonale. Tym, którzy chcieliby przyjąć drugi sakrament w czasie mszy, tłumacząc się brakiem czasu na oddzielne spotkanie, trzeba by powiedzieć, że człowiek powinien szukać Boga, a nie domagać się, żeby dla jego wygody Pan przychodził ze swoim darem w wybranym przez człowieka czasie i miejscu.

Warto tu przytoczyć słowa kard. Albina Lucianiego, który – już jako patriarcha Wenecji – w naukach rekolekcyjnych dla proboszczów mówił: „Jeśli chcecie, żeby podczas Mszy świętej odczuwało się więź wspólnotową, nie powinno być spowiedzi”. Później, jako papież Jan Paweł I, plastycznie to zilustrował: „Zawsze to powtarzam moim parafianom: Powinniście się czuć jak w rodzinie. Jeśli chce się coś zjeść, lepiej usiąść przy stole razem z żoną i dziećmi. Może mięso nie będzie najlepiej przyrządzone… Jeśli pójdziesz do restauracji: ten w głębi sali dopiero co rozpoczął jeść zupę, inny pije kawę, jeszcze inny już skończył i zapalił papierosa. Kościół nie powinien tak wyglądać: jeden odmawia różaniec, drugi nowennę do świętej Rity, inny się spowiada…”. Gdyby udało się „wykorzenić to brzydkie przyzwyczajenie” (określenie kard. Lucianiego) oraz gdyby zostały zapewnione właściwe warunki przeżywania sakramentu miłosierdzia, penitent mógłby ze spokojem spojrzeć na swój problem w świetle moralności dynamicznej, a nie statycznej.

Jeżeli ktoś w przykościelnej gablocie umieszcza informację „Spowiedź w czasie każdej mszy świętej”, nigdy nie zrozumie myśli kard. Kaspera. ©

Autor jest proboszczem parafii pw. św. Andrzeja Apostoła w Warszawie i doktorem teologii duchowości.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 30/2015