Rozstanie, które doskwierało

Spór Kisiela z redakcją pisma, w którym przez ponad czterdzieści lat publikował felietony, był sporem o strategię walki z komunizmem. On był odważny, ale ryzykował własną głową. Redakcja ryzykowała losem pisma.

08.03.2011

Czyta się kilka minut

Gustaw Herling-Grudziński uważał, że było dwóch Kisielewskich. Kisielewski - znakomity felietonista, któremu należy się pomnik, i drugi, który "był tzw. realistą politycznym, niesłychanie pewnym siebie, patrzącym z góry na »naiwnych i dziecinnych« rodaków. (...) [który] wyśmiał śp. Adama Ciołkosza i Jerzego Giedroycia za ich przekonanie o potrzebie sojuszu robotniczo-inteligenckiego. Mnie nazwał »dzieckiem« za wiarę w załamanie się reżimu i wyjście wojsk sowieckich z Polski. (...) należał w gruncie rzeczy do dość ograniczonych »intelektualistów«, którzy swoją mądrość czerpali (...) z niezachwianej pewności, że żyjemy w Tysiącletnim Związku Sowieckim, a więc i w Tysiącletniej Polsce Ludowej, czyli że nic się nie zmieni i zmienić nie może, a myślenie o niepodległości jest »zawracaniem głowy«. Sam Kisiel w 1974 zapisał w "Dziennikach": "jeśli chodzi o nasz »neopozytywizm« z lat

1956-1958: wzywałem wtedy, żeby uznać PRL nie z powodów ideologicznych, lecz pragmatycznie, po prostu, jako narzuconą, ale realną rzeczywistość. I tak właśnie się stało". Jeśli będzie toczył boje z "Tygodnikiem", to o granice możliwości poszerzania strefy wolności.

30 grudnia 1970 r. znów może publikować i przynosi do redakcji felieton inauguracyjny. Jest to czas inauguracji Edwarda Gierka jako pierwszego sekretarza. Redakcja nie godzi się na publikację felietonu ("Jerzy powiedział, że to znów wywoła impas"), ma przygotowany wstępniak: "Tekst ten (...) jest niby dobry - pisze Kisielewski - bo ostro potępia »niedemokratyczność« i »brak kontaktu z narodem« nowego minionego okresu (...), ale w rezultacie znów stawiają na partię i »nowe kierownictwo«, czyli piszą tak, jak pisać będą wszyscy. Tłumaczyli mi, że nie ma wyjścia, że taka jest konwencja, bo jesteśmy w niewoli, a powiedzieć o tym nie można. Hm. A ja myślę, że była znów okazja spróbowania, (...) czy cenzura nie popuści - choćby w tym krytycznym momencie (...), ale oni tej próby nie chcieli podjąć".

Te cytaty, jak sądzę, dobrze pokazują, że spór Kisiela z redakcją pisma, w którym przez ponad czterdzieści lat, co tydzień publikował swój felieton, był sporem o strategię walki z komunizmem. On był odważny, ale ryzykował własną głową. Redakcja ryzykowała losem pisma, które uważał za wielkie dobro. "Gdyby »Tygodnik« próbował pełnić taką rolę, jakiej żądał Kisiel, po prostu dawno by go nie było, zniknąłby jak »Tygodnik Warszawski« zlikwidowany wkrótce po wojnie" - powiedział Jerzy Turowicz.

Podobnie rzecz się miała ze stosunkiem Kisiela do Tygodnikowego zaangażowania w soborowe przemiany Kościoła. Paweł Lisicki głosi karkołomną supozycję, że Sobór i soborowi papieże otworzyli drzwi przed komunizmem ("Rzeczpospolita" z 5 marca 2010 r.). Nic więc dziwnego - stwierdza - że najbardziej zaangażowane w soborowe przemiany osoby w "TP" były (lub mogły być) współpracownikami tajnych służb. Do tego dążyły władze krajów socjalistycznych. Ruch księży patriotów w Czechosłowacji nosił nazwę "Pacem in terris", w tym duchu pisane były relacje peerelowskich korespondentów z Rzymu.

Zaliczenie do tego towarzystwa "soborowych" autorów "Tygodnika" zakrawa na prowokację. Kto? Soborowy sprawozdawca Jerzy Turowicz? Zastępujący go, gdy nie mógł wyjechać, kardynał Karol Wojtyła, autor wielu "soborowych" materiałów w "Tygodniku"? Pobity przez tajniaków ks. Andrzej Bardecki? Owszem, na łamach "TP" toczyła się, jak wszędzie, debata soborowa, pojawiały się różne głosy, ale dopust Boży i geopolityczny przymus w komunizmie widział w "Tygodniku" nie tylko (jak sugeruje Lisicki) Kisiel, ale widzieli wszyscy. A Kisiel soborowe przemiany, podobnie jak Prymas Wyszyński, oceniał (nie twierdzę, że nie bez racji) z perspektywy oblężonej twierdzy.

Kisiel rozstał się z "Tygodnikiem" w 1990 r. Jerzy Turowicz uważał, że to odejście było "niepotrzebne i trochę niesprawiedliwe", a dla niego bardzo bolesne. Przypuszczał też, "że i jemu [Kisielowi] to rozstanie doskwierało". Kiedy Stefan Kisielewski umierał, w jego szpitalnym pokoju był Krzysztof Kozłowski, z listem od Naczelnego...

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się 25 lipca 1934 r. w Warszawie. Gdy miał osiemnaście lat, wstąpił do Zgromadzenia Księży Marianów. Po kilku latach otrzymał święcenia kapłańskie. Studiował filozofię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował z młodzieżą – był katechetą… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 11/2011

Artykuł pochodzi z dodatku „Stulecie Kisiela (11/2011)