Ron DeSantis, czyli Trump 2.0

W USA rośnie w siłę inteligentniejsza kopia Trumpa. Republikanin Ron DeSantis nie obiecuje kontrowersyjnych reform, on je forsuje.

18.07.2022

Czyta się kilka minut

Ron DeSantis na konferencji konserwatystów w Orlando na Florydzie, 24 lutego 2022 r. / JOE RAEDLE / GETTY IMAGES
Ron DeSantis na konferencji konserwatystów w Orlando na Florydzie, 24 lutego 2022 r. / JOE RAEDLE / GETTY IMAGES

Wtorek, 28 czerwca. Cassidy Hut- chinson, 26-letnia była urzędniczka Białego Domu za prezydentury Donalda Trumpa, zeznaje przed komisją śledczą Kongresu. Na oczach milionów Amerykanów mówi, że tamtego pamiętnego 6 stycznia 2021 r. Trump chciał dołączyć do tłumu swoich zwolenników szturmujących Kapitol.

Z zeznań, które Hutchinson składa pod przysięgą, wynika, że gdy Trump usłyszał, że nie ma mowy o tym, aby agenci Secret Service zawieźli go w miejsce zamieszek, próbował przejąć kierownicę limuzyny. „Jestem pieprzonym prezydentem. Zabierz mnie na Kapitol w tej chwili” – miał krzyczeć Trump do agenta Secret Service.

Hutchinson zeznaje również, że Trump burzył się, gdy ochrona nie chciała wpuszczać na jego wiec uzbrojonych zwolenników prezydenta. O ryzyku zamieszek w Waszyngtonie Trump był informowany przez swoich doradców kilka dni wcześniej.

Hutchinson twierdzi, że opiera swoje zeznania na rozmowie z Tonym Ornato, ówczesnym zastępcą szefa personelu Białego Domu. Ten jednak, według źródeł CNN, wszystkiemu zaprzecza. Sprzeczność ta tak wzburza dwójkę byłych urzędników z otoczenia Trumpa, że piszą na Twitterze, iż Ornato to lojalista, który potrafi dla byłego prezydenta kłamać jak z nut. W obronie Trumpa stają również agenci Secret Service, którzy towarzyszyli mu 6 stycznia w limuzynie. Deklarują, że mogą zeznać pod przysięgą, iż prezydent nie próbował przejąć kontroli nad kierownicą, a w aucie doszło jedynie do „burzliwej wymiany zdań”.

Ustalenie, kto mówi prawdę, utrudnia fakt, że elektroniczne komunikaty między prezydentem a agentami Secret ­Service zostały skasowane; nie wiadomo – przypadkowo czy intencjonalnie.

Syn pielęgniarki i montera

Bez względu na to, gdzie leży prawda, swoimi zeznaniami Cassidy Hutchinson zrobiła przeciwnikom Trumpa prezent. Demokraci od początku traktują przesłuchania komisji śledczej jako szansę na poprawę notowań przed listopadowymi wyborami do Kongresu.

Ale polityczny kapitał na przesłuchaniach może zbić również Ron DeSantis, republikański gubernator stanu Floryda. Od miesięcy huczy bowiem od spekulacji, że ten niegdyś wierny sojusznik Trumpa szykuje się do wyścigu o Biały Dom. Dla Republikanów DeSantis ma duży potencjał. W przeciwieństwie do byłego prezydenta nie rozpamiętuje politycznej przeszłości, forsuje kontrowersyjne reformy i robi to w bardziej inteligentny sposób.

Zaledwie 43-letni Ron DeSantis, nazywany „Trumpem z mózgiem”, nie jest w polityce nowicjuszem. Zanim w 2018 r. wygrał wybory gubernatorskie na Florydzie, przez pięć lat zasiadał jako kongresmen w Izbie Reprezentantów. Prawnik, absolwent Harvardu i Yale, ma w swojej biografii również służbę wojskową w Iraku oraz w bazie Guantanamo na Kubie, gdzie Amerykanie przetrzymują osoby oskarżone o terroryzm. Syn pielęgniarki i montera dekoderów telewizyjnych, sam musiał zapracować na swój sukces. Jak mówią o nim dawni koledzy, to człowiek pracowity, bezkompromisowy i uparcie dążący do celu.

Nie mów o gejach

Cechy te widać wyraźnie na przykładzie jego rządów na Florydzie, którą okrzyknięto już „poletkiem doświadczalnym” amerykańskiej prawicy. DeSantis znany jest przede wszystkim ze zwalczania pandemicznych restrykcji, podważania ekspertyz epidemiologów i walki z administracją Bidena, która nakazuje szczepić się pracownikom dużych firm.

Gubernator zasłynął również z majstrowania przy programie nauczania w szkołach. W zeszłym roku zakazał lekcji o tzw. teorii rasy, czyli akademickiej koncepcji głoszącej, że lata niewolnictwa i segregacji rasowej doprowadziły w USA do utrwalenia instytucjonalnego rasizmu. Dużo kontrowersji wzbudziła również ustawa, która zabrania omawiania w szkołach kwestii związanych z orientacją seksualną i tożsamością płciową. Przepisy nazywane potocznie „Don’t Say Gay” („Nie mów o gejach”) skrytykował m.in. koncern Disneya, za co DeSantis odebrał mu przywileje podatkowe na Florydzie.

Gubernator próbuje przeforsować też w szkołach teorię, jakoby XVIII-wieczni amerykańscy ojcowie założyciele USA nie popierali rozdziału Kościoła od państwa. Zniesienie tego fundamentu amerykańskiej demokracji marzy się zwłaszcza środowisku Tea Party, czyli grupie ultra- konserwatystów w Partii Republikańskiej.

Wycieczka do Utah

DeSantis, ulubieniec owej nieformalnej Partii Herbacianej, podobnie jak Trump bazuje na populizmie i pogłębiających się w USA wojnach kulturowych. Podczas lutowej Konferencji Konserwatywnej Akcji Politycznej w Orlando mówił o rzekomym ataku na Amerykę ze strony „lewicowych elit”, nielegalnych imigrantów, koncernów technologicznych i zwolenników pandemicznych restrykcji. Zapewniał przy tym, że za jego rządów Floryda stała się „cytadelą wolności”, gdzie walczy się z „wymysłami liberałów”.

Podczas tamtego 20-minutowego przemówienia Ron DeSantis ani razu nie wspomniał o Donaldzie Trumpie, za to wielokrotnie atakował prezydenta Joego Bidena. „Jeśli za jego sprawą nadciągnie na Florydę fala nielegalnych imigrantów, zawrócę ich do Delaware” – obiecywał DeSantis. Delaware to rodzimy stan prezydenta USA.

Zdaniem komentatorów tamto wystąpienie gubernatora potwierdza spekulacje, iż ma on większe ambicje polityczne niż rządzenie Florydą. W tym kontekście uwagę przyciąga jego powściągliwość po zniesieniu przez Sąd Najwyższy konstytucyjnego prawa do aborcji. W przeciwieństwie do innych republikańskich gubernatorów DeSantis nie spieszy się z przykręcaniem antyaborcyjnej śruby: na Florydzie nadal można przerywać ciążę do 15. tygodnia, bez względu na przyczynę.

Przed starciem z Trumpem

Milczenie DeSantisa w tej kwestii może sygnalizować, że boi się on zadrzeć z mniej konserwatywnym elektoratem, co mogłoby mu przeszkodzić w ewentualnej walce o Biały Dom. Tym bardziej że polityk od miesięcy zabiega o wsparcie wpływowych darczyńców w Partii Republikańskiej. W tym celu pojedzie nawet do odległego o 2 tys. km stanu Utah, gdzie będzie zbierać środki na kampanię o swoją gubernatorską reelekcję. DeSantis zebrał do tej pory ponad 100 mln dolarów, co jest absolutnym rekordem w historii wyborów gubernatorskich na Florydzie.

Inwestuje przy tym również w spoty kampanijne w całym kraju, co ma zwiększyć jego popularność poza rodzimym stanem. „DeSantis ostrożnie i metodycznie przygotowuje się do starcia z Donaldem Trumpem. Zbiera fundusze, buduje kontakty i szepcze do ucha wpływowym Republikanom: nie jestem szalony jak Trump; jestem młodszy, mądrzejszy, szczuplejszy; mogę zaoferować więcej niż ten starzec z pomarańczowymi włosami” – tak o strategii DeSantisa mówi cytowany przez „Guardiana” republikański konsultant polityczny Rick Wilson. Do starcia między nimi może dojść, jeśli były prezydent zdecyduje się znowu stanąć do walki o nominację Partii Republikańskiej.

Inny konsultant, Ed Rollins, założył w maju komitet akcji politycznej o nazwie Ready for Ron (Gotowi na Rona). Republikanin deklaruje, że będzie zbierał fundusze na rzecz DeSantisa, jeśli ten ogłosi swój start w wyścigu prezydenckim.

Alternatywa dla nudziarza

Poparcia gubernatorowi udzielają ostatnio także konserwatywne media, do tej pory wierne Donaldowi Trumpowi. W reakcji na sensacyjne zeznania Cassidy Hutchinson serwis „The Washington Examiner” napisał, że były prezydent jest „jedną wielką kompromitacją” i powinien „trzymać się od władzy z daleka”.

Publicyści dzienników „Wall Street Journal” i „New York Post” od tygodni apelują zaś do wyborców, aby myśleli „strategicznie” i przyjrzeli się innym potencjalnym kandydatom. Poparcie dla DeSantisa forsuje m.in. znany komentator Piers Morgan. Na łamach „New York Post” przekonywał, że DeSantis jest lepszym wyborem niż Trump, którego nazwał „podkopującym demokrację starzejącym się i sfrustrowanym nudziarzem”.

O zdrowy rozsądek apeluje również redakcja „Wall Street Journal”: „Wypiszcie się z newslettera, w którym Trump błaga o pieniądze. Postawcie na innego kandydata i skupcie się na nowym rozdziale, jaki przyniosą wybory w roku 2022 i 2024. Najwyższy czas, by Ameryka stała się znów poczytalna”.

Słabnąca pozycja Trumpa

Tymczasem antytrumpowska kampania i przesłuchania komisji śledczej powoli przekładają się na nastroje wyborców. Według najnowszego sondażu „New York Times”/Siena College tylko dla 49 proc. ankietowanych Trump byłby faworytem w prawyborach Partii Republikańskiej. Na drugim miejscu plasuje się właśnie Ron DeSantis (z wynikiem 25 proc.), a następnie senator Ted Cruz (z poparciem 7 proc.). Trump wypadł też nie najlepiej w sondażu prowadzonym w New Hampshire, czyli drugim w kolejności stanie, gdzie odbywają się prezydenckie prawybory. Zyskał w tym zestawieniu o 2 pkt. proc. mniej niż DeSantis, dla którego poparcie w ciągu ostatniego roku wzrosło tam z 18 do 39 proc.

Trump niezmiennie przekonuje – a swojej platformie społecznościowej Truth Social – że mimo przesłuchań komisji śledczej (czyli dla niego „największego w amerykańskiej historii polowania na czarownice”) jego notowania w sondażach rosną. Nie da się jednak ukryć, że coraz bardziej pali mu się grunt pod nogami.

Przełomowe okazały się zwłaszcza zeznania wspomnianej Hutchinson. Mówiąc, że Trump chciał dołączyć do uzbrojonego tłumu i lekceważył ryzyko zamieszek, potencjalnie dostarczyła istotnych dowodów w sprawie. Do skazania Trumpa kluczowe byłoby bowiem wykazanie, że ten z premedytacją podżegał do puczu. Według ekspertów Hutchinson utorowała również drogę do postawienia Trumpowi zarzutu obstrukcji posiedzenia Kongresu, które miało wówczas zatwierdzić zwycięstwo Bidena.

Kolejka do zeznań

Przed komisją śledczą zeznawał również ostatnio – za zamkniętymi drzwiami – były urzędnik Białego Domu Pat Cipollone. Z upublicznionego fragmentu jego zeznań wynika, że na kilka tygodni przed szturmem Kapitolu Trump spotkał się z grupą radykałów, przekonujących go o wykryciu oszustw wyborczych, które rzekomo pozbawiły go reelekcji. Sojusznicy prezydenta radzili mu przejęcie maszyn do liczenia głosów, a nawet ponowne przeprowadzenie wyborów. W podżegającej prezydenta grupie znalazł się m.in. przedsiębiorca Patrick Byrne, który niebawem ma zeznawać przed komisją śledczą.

W kolejce ustawia się też Steve Bannon. Ten były główny strateg Trumpa ogłosił w końcu gotowość do złożenia zeznań. Zrobił to, choć do tej pory zasłaniał się tzw. przywilejem wykonawczym, czyli stosowaną przez amerykańskich prezydentów zasadą, która zapewnia poufność ich rozmów z personelem Białego Domu.

Bannon twierdzi, że zmienił zdanie, gdy dostał od Trumpa list, rzekomo znoszący wobec niego ów „przywilej wykonawczy”. „Robię to, abyś mógł złożyć szczere zeznania przed komisją składającą się z politycznych złodziei i kapusiów” – miał napisać do niego Trump, licząc zapewne, że Bannon złoży korzystne dla niego zeznania. Dla byłego doradcy Trumpa każdy sposób jest dobry, by uniknąć odpowiedzialności za uchylanie się od spotkania z komisją śledczą. Bannon, oskarżony o odmawianie zeznań i przekazania dokumentów, od miesięcy próbował opóźnić proces karny w tej sprawie. Z informacji dostępnych przed zamknięciem tego numeru wynika, że pierwsze posiedzenie sądu planowane jest na 18 lipca.

Prawo czy przywilej

Jeszcze przed rozpoczęciem procesu Bannona do amerykańskich mediów wyciekło sensacyjne nagranie audio. Słychać na nim, jak mówi on sojusznikom Trumpa, że ten planuje ogłosić w noc wyborczą swoje zwycięstwo, nawet jeśli nie zdobył przewagi nad Bidenem.

Nagranie to jeszcze bardziej pogrąża byłego prezydenta. Tymczasem według informatorów z jego otoczenia, na których powołuje się „New York Times”, rozważa on ogłoszenie swojej kampanii o reelekcję latem tego roku. Ten ruch miałby odwrócić uwagę od przesłuchań przed komisją śledczą, a także potencjalnie ochronić go przed postawieniem mu zarzutów. Takiego scenariusza obawiają się Republikanie, dla których nagły start Trumpa mógłby zakłócić ich kampanię przed listopadowymi wyborami do Kongresu.

Z drugiej strony wśród Demokratów mnożą się spekulacje, co może oznaczać dla demokracji potencjalna kandydatura Rona DeSantisa. Tym bardziej że Republikanin czerpie garściami z trumpizmu: naśladuje mowę ciała byłego prezydenta, chamsko odpowiada dziennikarzom, a swego czasu rozsiewał teorie spiskowe dotyczące „skradzionych” wyborów w 2020 r.

DeSantis nie ma zresztą oporów, by z elektoratem Demokratów walczyć także wątpliwymi metodami. W kwietniu powołał specjalny zespół policji mający za zadanie „tropienie fałszerstw wyborczych”. Kontrowersje wywołała też zmiana granic okręgów wyborczych na Florydzie – nową mapę rozrysowano tak, aby Republikanie zyskali do obsadzenia kilka dodatkowych miejsc w Izbie Reprezentantów.

Gubernator próbuje również ograniczać prawo do głosowania, co uderza głównie w bardziej liberalne mniejszości etniczno-rasowe. Gdy np. w 2018 r. mieszkańcy Florydy zagłosowali za przywróceniem tego prawa skazanym, którzy zakończyli odbywanie kary, DeSantis niebawem wprowadził dodatkowe restrykcje. Wraz z kontrolowanym przez Republikanów parlamentem ograniczył m.in. prawo do głosowania tym, którzy nie uregulowali w całości zasądzonych im kar finansowych.

Tuż po podpisaniu ustawy DeSantis oznajmił na Twitterze, że „udział w wyborach należy traktować z powagą”. „To jest przywilej, a nie prawo, jak myśli wielu Amerykanów” – wypalił. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka specjalizująca się w tematyce amerykańskiej, stała współpracowniczka „Tygodnika Powszechnego”. W latach 2018-2020 była korespondentką w USA, skąd m.in. relacjonowała wybory prezydenckie. Publikowała w magazynie „Press”, Weekend Gazeta.pl, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 30/2022