Rok 1956: stracona szansa

Czy 60 lat temu kryzys komunizmu – w Polsce i innych krajach bloku wschodniego – spowodował jego osłabienie? Czy też przeciwnie: oddalił perspektywę jego upadku?

21.10.2016

Czyta się kilka minut

Władysław Gomułka przemawia po przybyciu na Dworzec Białoruski. Moskwa, 15 listopada 1956 r. Trzeci od lewej Nikita Chruszczow.  / Fot. EAST NEWS / AFP PHOTO // MONTAŻ
Władysław Gomułka przemawia po przybyciu na Dworzec Białoruski. Moskwa, 15 listopada 1956 r. Trzeci od lewej Nikita Chruszczow. / Fot. EAST NEWS / AFP PHOTO // MONTAŻ

Był to jeden z przełomowych momentów w powojennych dziejach Polski, Europy i świata. Dlatego warto dziś pytać, jakie były skutki wydarzeń roku 1956 – dla trwania komunizmu, dla polityki Zachodu, a także dla postaw obywateli państw bloku wschodniego.

60. rocznica prowokuje też do rozważań innego rodzaju. Historycy nie przepadają za pytaniem „Co by było, gdyby”, za pisaniem alternatywnych scenariuszy. Ale są wydarzenia, które wprost prowokują do takiej refleksji. Należy do nich jesień 1956 r. Czy więc historia świata, a zwłaszcza naszej części Europy, mogła się wówczas potoczyć inaczej?

Pierwsze bunty

Na początku lat 50. XX w. komunizm zdawał się triumfować. Przejawy oporu były nieliczne i coraz słabsze. Miliony karnie uczestniczyły w pochodach, wznosząc okrzyki na cześć „wodza ludzkości” Józefa Stalina. Środkowoeuropejską rzeczywistość szybko przekształcano na sowiecką modłę. Ale triumf ten był pozorny: opierał się jedynie na terrorze i propagandzie. Gdy tylko ludzie dostrzegali szansę na zmianę, zaczynali otwarcie wyrażać sprzeciw.

Po raz pierwszy bariera strachu pękła wkrótce po śmierci Stalina w marcu 1953 r. Nadzieja na zmiany wywołała otwarte protesty przeciw złej sytuacji ekonomicznej, które szybko przekształcały się w antykomunistyczne zamieszki. Towarzyszyła im seria buntów w sowieckich łagrach: więźniowie żądali amnestii lub przynajmniej złagodzenia obozowego reżimu.

Na początku maja 1953 r. doszło do strajku robotników zakładów tytoniowych w Płowdiw, drugim co do wielkości mieście Bułgarii. Protestujący wyszli na ulice, nastrojów nie zdołał uspokoić przyjazd delegacji rządowej. Ostatecznie wielotysięczną demonstrację stłumiła milicja, używając broni palnej. Zginęły co najmniej trzy osoby, ponad 50 raniono.

Niedługo później protesty wybuchły w Czechosłowacji. Ich bezpośrednią przyczyną była niesprawiedliwa reforma walutowa, która pozbawiła ludzi oszczędności. W kraju odnotowano ponad sto strajków, a do największych doszło w Pilznie: 1 czerwca 1953 r. kilkanaście tysięcy demonstrantów na kilka godzin opanowało miasto. Przejęli m.in. kontrolę nad miejskim radiowęzłem, przez który nadawali hasła: „Chcemy wolności”, „Precz z komunistami”, „Żądamy wolnych wyborów”. Władze opanowały sytuację dopiero wieczorem; w walkach rannych zostało ponad 200 osób. Do mniejszych demonstracji doszło w kilku innych miastach. Aresztowano tysiąc osób, 331 stanęło przed sądami. Najwyższe wyroki sięgały 10 lat więzienia.

„Nowy kurs”

Największy zasięg przybrało wtedy, w pierwszej połowie 1953 r., powstanie ludowe w NRD, które wybuchło 16 czerwca. Zapoczątkował je strajk robotników budowlanych w Berlinie, wywołany przez znaczne zwiększenie norm pracy. Dzięki zachodnim rozgłośniom wieść o nim rozniosła się po kraju – strajki i demonstracje ogarnęły kilkaset miejscowości. W wielu miejscach przybrały gwałtowny charakter: manifestanci atakowali siedziby władz. 17 czerwca ogłoszono stan wyjątkowy, a sowieckie jednostki pancerne przystąpiły do tłumienia buntu. Wspierała je NRD-owska policja. Zginęło kilkadziesiąt osób, tysiące padły ofiarą represji.

Prześladowania nie były jedyną reakcją na protesty. Kreml, wyraźnie zaniepokojony perspektywą destabilizacji krajów satelickich, w lipcu 1953 r. polecił lokalnym liderom skorygować politykę. Tak zwany „nowy kurs” oznaczał zwiększenie nakładów na konsumpcję, poprawę warunków życia, czasowe złagodzenie przymusowej kolektywizacji, częściową amnestię i zmniejszenie napięcia w relacjach międzynarodowych.

Działania te – obok samego Związku Sowieckiego – objęły trzy państwa, w których doszło do masowych protestów, a także Węgry. W tym ostatnim przypadku oznaczało to też zmiany personalne. Osłabła pozycja „najlepszego ucznia Stalina” Mátyása Rákosiego. Nowym premierem został Imre Nagy, który szybko stał się dla Węgrów symbolem bardziej liberalnej (w warunkach systemu) polityki. Ale Rákosi zdołał usunąć go z tej funkcji już w kwietniu 1955 r.

W pozostałych krajach sytuacja ustabilizowała się, komunistom udało się zmniejszyć napięcie i wzmocnić pozycję. Będzie to mieć kluczowe znaczenie dla wydarzeń z jesieni 1956 r.

Spóźniona PRL

Zastanawiać może, dlaczego wtedy, wiosną 1953 r., nie doszło do masowych wystąpień również w PRL? W późniejszych latach Polacy stali się przecież liderami w statystyce kryzysów systemu, a powodów do protestu nie brakowało. Być może zdecydował przypadek: znaczną podwyżkę cen wprowadzono w styczniu 1953 r., a więc jeszcze przed śmiercią Stalina. Warto też rozważyć hipotezę, że – paradoksalnie – na sytuacji zaważyła siła wcześniejszego oporu i jego brutalne złamanie przez władzę.

Spokój społeczny sprawił, że władze PRL zdecydowały się nawet na zaostrzenie polityki, czego symbolem stało się uwięzienie prymasa kard. Stefana Wyszyńskiego we wrześniu 1953 r. W kolejnym roku, przy okazji II zjazdu Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, zadeklarowano co prawda korektę kursu w gospodarce, ale nie przyniosło to odczuwalnych skutków. Większe znaczenie miała likwidacja w grudniu 1954 r. Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. Pamiętać jednak należy, że jej powodem nie była chęć ulżenia społeczeństwu, lecz dążenie do przywrócenia kontroli partii nad aparatem represji

W roku 1955 doszukiwać się można pierwszych przejawów „odwilży” w kulturze. Ale prawdziwym przełomem były dopiero skutki „tajnego referatu” Nikity Chruszczowa, wygłoszonego na XX Zjeździe sowieckiej partii komunistycznej w lutym 1956 r.

Gdy wali się świat

PRL była jedynym państwem bloku wschodniego, w którym tekst nowego sowieckiego lidera szeroko rozkolportowano przez organizacje partyjne. Co więcej, odczytywano go podczas otwartych zebrań. Gdy zdano sobie sprawę ze skutków i zaczęto w panice wycofywać kopie referatu, było za późno.

Potępienie przez Chruszczowa „kultu jednostki” i części popełnionych przez Stalina zbrodni spowodowało bowiem gwałtowne przełamanie bariery strachu. Podczas wspomnianych zebrań otwarcie pytano o kwestie, o których niedawno obawiano się nawet myśleć: zbrodnię katyńską, brak pomocy ze strony Stalina dla powstania warszawskiego, represje wobec AK, sowiecką eksploatację gospodarczą kraju itp. Ferment ogarniał także działaczy partii i Związku Młodzieży Polskiej, którym zawalił się dotychczasowy świat. Symbolem napięcia wewnątrz partii stał się rysujący się coraz wyraźniej podział kierownictwa PZPR na postulujących zmiany „puławian” i zachowawczych „natolińczyków”. Rozgrywkę między nimi zaczęła niespodziewana śmierć przywódcy PRL Bolesława Bieruta, który nie wrócił już z obrad moskiewskiego zjazdu.

Funkcję I sekretarza PZPR objął z namaszczenia Chruszczowa Edward Ochab, niezwiązany z żadną z frakcji. Próbował on powstrzymać narastające wrzenie przez ogłoszenie amnestii, a także zmiany personalne w aparacie władzy. Najważniejszą było usunięcie z kierownictwa PZPR Jakuba Bermana, dotąd nadzorującego bezpiekę. Rozważano nawet wytoczenie mu pokazowego procesu, czego jednak nie zaakceptowała Moskwa.

Te spóźnione działania nie były w stanie powstrzymać zbliżającego się wybuchu.

Poznań: zbrojny bunt

Do otwartego buntu, jak wiemy, doszło w Poznaniu. Jest wiele przyczyn, które wpłynęły na to, że zaprotestowali mieszkańcy stolicy Wielkopolski, i że uczynili to właśnie 28 czerwca 1956 r. Nie ulega jednak wątpliwości, że do podobnych wydarzeń mogło dojść w wielu innych miejscach – tak silne było już wówczas społeczne napięcie.

Poznaniacy wyszli na ulice swego miasta, żądając poprawy sytuacji ekonomicznej. W ciągu zaledwie kilku godzin protest przerodził się w zbrojne powstanie, a postulaty ekonomiczne zostały wyparte przez hasła niepodległościowe i antysowieckie. Tak szybka zmiana natury demonstracji świadczy o tym, że poczucie siły mieszkańców Poznania skłoniło ich do ujawnienia swych najgłębszych dążeń. Po raz kolejny, podobnie jak w 1953 r., okazało się, jak słaba była komunistyczna indoktrynacja, a jak silne pragnienie wolności.

Reakcja władz również nie różniła się od tej sprzed trzech lat. Powstanie stłumiono przy użyciu 10 tys. żołnierzy i 359 czołgów; zginęło 58 osób, kilkaset raniono. Aresztowano ponad 700 uczestników walk, rozpętano też gigantyczną kampanię propagandową, oskarżając o wywołanie zamieszek „agentów imperializmu”. Tym razem jednak nie udało się stłumić niezadowolenia, mimo prób zastraszenia społeczeństwa – by przypomnieć tylko słynną groźbę „obcinania rąk” z przemówienia premiera Józefa Cyrankiewicza.

W całej Polsce na różne sposoby wyrażano solidarność z poznaniakami. Pojawiały się ulotki i napisy na murach, rację demonstrantom przyznawano otwarcie nawet podczas zebrań partyjnych. W wielu miejscach robotnicy zaczęli stawiać żądania, jednocześnie grożąc organizacją „drugiego Poznania”. Na wsi zaczął się proces rozpadu spółdzielni produkcyjnych, powołanych w toku przymusowej kolektywizacji rolnictwa. 26 sierpnia na Jasnej Górze zgromadziły się setki tysięcy Polaków (być może nawet milion!). Odnowiono Śluby Narodu, opierając się na tekście przygotowanym przez uwięzionego prymasa Wyszyńskiego.
Nie ulegało wątpliwości, po czyjej stronie lokowały się sympatie społeczeństwa.

Narastającą falę sprzeciwu powstrzymać mogły tylko głębsze zmiany. Dla obu zwalczających się frakcji we władzach PZPR jasne się stało, że człowiekiem, który może uwiarygodnić taką operację, był Władysław Gomułka, któremu w lipcu 1956 r. zwrócono legitymację partyjną.

Jesień Narodów ’56

Powrót Gomułki do władzy miał nastąpić podczas VIII Plenum Komitetu Centralnego PZPR, które zaczęło się 19 października. Niespodziewanie tego samego dnia rano w Warszawie wylądował samolot, w drzwiach którego zjawił się sam Chruszczow wraz z silną delegacją. Pojawiły się też informacje o ruchu sowieckich jednostek pancernych z ziem zachodnich w kierunku stolicy Polski.

Celem Chruszczowa było powstrzymanie zmian personalnych w PZPR, a także obrona pozycji marszałka Konstantego Rokossowskiego, ministra obrony PRL. Ale po wielu godzinach pełnych napięcia rozmów Chruszczow dał się przekonać, że partia zachowa kontrolę nad zmianami i zgodził się na objęcie przez Gomułkę funkcji I sekretarza. Wydał też polecenie zatrzymania wojsk, aczkolwiek powrót do koszar nakazano im dopiero kilka dni później.

Był to kluczowy moment dla dalszego rozwoju wydarzeń. Z jednej strony sowiecki sprzeciw uwiarygodnił Gomułkę przed Polakami, ułatwiając mu opanowanie sytuacji w kolejnych tygodniach. Z drugiej – wywołał odruch solidarności, który w przypadku Węgier stał się iskrą do wybuchu antykomunistycznego powstania.

To wieści płynące z Warszawy skłoniły bowiem budapesztańskich studentów do zwołania 23 października demonstracji poparcia dla Polaków. Na jej czele niesiono polskie flagi i godło (orzeł był w koronie). Skala demonstracji przerosła oczekiwania organizatorów, wieczorem na ulicach Budapesztu demonstrowało już 200 tys. ludzi. Pojawiły się antysowieckie hasła, obalono ogromny pomnik Stalina, a podczas próby zajęcia rozgłośni radiowej padły pierwsze strzały.

Zaczęło się zbrojne powstanie, przez samych Węgrów – w nawiązaniu do tradycji 1848 r. – zwane rewolucją. W kolejnych dniach walki rozszerzyły się, włączyły się do nich stacjonujące na Węgrzech jednostki sowieckie. Próbą uspokojenia nastrojów było ponowne powierzenie funkcji premiera Nagyowi. Zdołał on doprowadzić do zawieszenia broni i wycofania z Budapesztu sił sowieckich. Oddziały powstańcze zaczęto przekształcać w gwardię narodową. Przywrócono system wielopartyjny, zlikwidowano cenzurę i znienawidzony aparat bezpieki (AVH). 1 listopada Nagy ogłosił neutralność Węgier i wystąpienie z Układu Warszawskiego.

Klęska

Tymczasem sytuacja w Polsce w dalszym ciągu nie stabilizowała się, mimo objęcia władzy przez Gomułkę i jego apelu o powrót do pracy. W całym kraju trwały wiece i demonstracje, wznoszono antysowieckie hasła, domagano się pełnej wolności. Niszczono komunistyczne symbole, w kilku przypadkach doszło nawet do obalenia tzw. pomników wdzięczności.

Coraz szersze kręgi zataczała też akcja pomocy dla Węgier: zbierano pieniądze i leki, masowo oddawano krew. Dążąc do uspokojenia sytuacji, władze zdecydowały się na uwolnienie prymasa, usunięcie z wojska Rokossowskiego i innych sowieckich oficerów, a także wiele innych ustępstw. Nie przeciwdziałano rozpadowi większości spółdzielni produkcyjnych.

Niepokoje ogarnęły też rumuńskie wyższe uczelnie, głównie w Bukareszcie, ale również w kilku innych miastach. Pierwsze protesty odbyły się tu podczas zajęć z języka rosyjskiego. Żądano informacji o wydarzeniach na Węgrzech, domagano się wyjaśnienia trudnej sytuacji gospodarczej, likwidacji zajęć ideologicznych na studiach, a także powrotu w granice Rumunii Besarabii, zagarniętej przez Związek Sowiecki.

Mimo pierwszych aresztowań, które miały miejsce w Timiszoarze, bukareszteńscy studenci zdecydowali się zorganizować wiec celem publicznego przedstawienia swych żądań. Jego datę wyznaczono na 5 listopada. Ale nocą okolice uniwersytetu obsadziło wojsko, a wieści płynące z Budapesztu ostudziły zapał do protestów. W tej sytuacji partia łatwo poradziła sobie ze studentami: część aresztowano i postawiono przed sądem, innych wydalono z uczelni.

4 listopada zaczęła się druga interwencja sowiecka na Węgrzech. W ciągu kilku dni rewolucję utopiono we krwi: zginęło ponad 2 tys. powstańców, 200 tys. ludzi uciekło za granicę, Budapeszt przypominał oblężone miasto, wiele dzielnic obrócono w ruinę.
Choć zarówno na Węgrzech, jak i w Polsce przez kilka tygodni dochodziło jeszcze do różnorodnych protestów, pierwsza środkowoeuropejska Jesień Narodów zakończyła się klęską.

Milczenie Zachodu

Ogromnym rozczarowaniem dla mieszkańców naszej części Europy, a szczególnie Węgrów, była postawa Zachodu.

Mimo wielu społecznych akcji solidarnościowych i deklaracji intelektualistów rządy zachodnie pozostały obojętne wobec próby odzyskania wolności przez narody Europy Środkowej. Szczególnie zaskakujący wydawał się brak reakcji USA. Wszak wciąż obowiązującą doktryną była ogłoszona publicznie strategia „odpychania” komunizmu, uzupełniona o późniejszą deklarację woli wyzwolenia Europy Środkowo-Wschodniej.

Za żelazną kurtyną nie zdawano sobie jednak sprawy, że doktryna ta była martwa już od 1953 r.: po doświadczeniach powstania w NRD Amerykanie doszli do wniosku, że Zachód nie ma realnej możliwości udzielenia militarnego wsparcia antykomunistycznym buntom w bloku wschodnim. Ale nie ogłoszono tego publicznie, aby... nie zniechęcać do dalszych protestów.

Państwa NATO nie były zdolne nawet do szerszych działań dyplomatycznych. Wynikało to z uwikłania Francji i Wielkiej Brytanii na Bliskim Wschodzie: pod koniec października, pragnąc odzyskać kontrolę nad znacjonalizowanym Kanałem Sueskim, oba państwa zaatakowały Egipt (wspólnie z Izraelem). Operacja zakończyła się sukcesem militarnym i jednocześnie klęską dyplomatyczną. Pod naciskiem USA wstrzymano działania zbrojne, a w grudniu siły agresorów opuściły Egipt. Kryzys sueski zaangażował dyplomację Zachodu w niepomiernie większym stopniu niż interwencja Kremla na Węgrzech.

Koniec nadziei

Skutki wydarzeń z 1956 r. rozpatrywać można na kilku płaszczyznach.

Nie ulega wątpliwości, że trwałym rezultatem okresu destalinizacji stało się odejście przez komunistów (w Europie) od masowego terroru. Ale pamiętać należy, że proces ten w poszczególnych krajach był różnie rozłożony w czasie – np. na Węgrzech czy w Czechosłowacji nastąpiło do dopiero na początku lat 60.

Zwykle traktuje się tę zmianę jako przejaw słabości systemu i zapowiedź jego późniejszego upadku. Wydaje mi się, że można na to zjawisko spojrzeć z innej perspektywy: powszechny terror nie był już potrzebny, komuniści czerpali swoistą „dywidendę” z okresu stalinowskiego. Ludzie pamiętali represje z poprzednich lat i do powstrzymywania ich od oporu wystarczyło użyć mniejszych środków.

Równie ważne dla stabilizacji systemu zmiany dokonały się w sferze świadomości społecznej: w 1956 r. po raz ostatni na długie lata narody państw bloku wschodniego uwierzyły, że obalenie dyktatury jest możliwe. Skutki upadku tej nadziei – po drugiej interwencji sowieckiej na Węgrzech – były znaczące. Umocniła się postawa przystosowania, także zaangażowanie po stronie komunizmu zyskało nowe uzasadnienie: już nie ideologiczne lub wynikające ze strachu, lecz pragmatyczne. Wiele osób uznało, że skoro obalenie reżimu nie jest możliwe, należy działać w jego ramach. Tę zmianę postaw widać podczas kolejnych kryzysów w 1968 i 1970 r.: żądania ograniczały się do reformy systemu, nie postulowano zastąpienia go innym.

Straty i korzyści Kremla

Wydarzenia 1956 r. przyniosły też skutki dla przyszłości globalnego bloku sowieckiego.

Jesienią tego roku zaczął się proces usamodzielniania się Chin, które z czasem nie tylko przestały uznawać zwierzchność Moskwy, ale weszły z nią w otwarty konflikt. Z kolei destalinizacja była nie do zaakceptowania dla przywódcy albańskich komunistów Envera Hodży – proces uniezależniania się Albanii skończył się w 1961 r. jej wystąpieniem z Układu Warszawskiego. Skutkiem przemian w państwach Europy Środkowo-Wschodniej była też pogłębiająca się izolacja Korei Północnej, która jednak nie mogła pozwolić sobie na całkowite zerwanie relacji ze Moskwą i jej sojusznikami. Strat tych nie mogła wyrównać Kremlowi zapoczątkowana w 1955 r. poprawa stosunków z Jugosławią.

Co ciekawe, mimo krwawej interwencji na Węgrzech nie nastąpiło rozluźnienie relacji między Moskwą a zachodnioeuropejskimi partiami komunistycznymi. Protestowali jedynie pojedynczy intelektualiści, jak Jean-Paul Sartre. Rozłam przyniosła dopiero interwencja w Czechosłowacji.

Korzystna dla długotrwałych interesów Moskwy była natomiast zmiana podejścia Zachodu, w tym USA, do państw Europy Środkowo-Wschodniej. Porzucono jakiekolwiek plany ich wyzwalania bądź „wypierania komunizmu”; podstawą stało się utrzymanie status quo.

Związek Sowiecki czerpał korzyści nie tylko z tej ewolucji postawy Zachodu. Kryzys sueski wzmocnił jego pozycję na Bliskim Wschodzie, głównie przez wepchnięcie Egiptu w objęcia Moskwy. Z uścisku tego Egipcjanie wyzwolili się dopiero po dwóch dekadach, wchodząc w orbitę wpływów USA. Kompromitacja Francji i Wielkiej Brytanii przyspieszyła też proces dekolonizacji.

Rozminięci w czasie

Na koniec wróćmy do postawionego na wstępie pytania: czy w 1956 r. Europa Środkowa i Wschodnia mogła wybić się na niepodległość, tak jak się to stało ostatecznie w 1989 r.?

Wydaje się, że wobec obojętności Zachodu mogło do tego dojść tylko w jednym wypadku: gdyby ruchy wolnościowe rozszerzyły się jesienią 1956 r. na inne kraje. Tak szerokiego ruchu Sowieci nie byliby już w stanie zdławić. Ale tak się nie stało – choć w Czechosłowacji, NRD, a także samym Związku Sowieckim odnotowano przejawy oporu i dążenia do zmian. Decydujące było tam doświadczenie 1953 r.: w pewnym sensie wypalił się wówczas potencjał buntu w dwu pierwszych państwach, a ustępstwa uspokoiły nastroje. Ponadto przezwyciężenie kryzysu zmobilizowało aparat władzy, który łatwo poradził sobie z tendencjami liberalnymi w 1956 r.

To właśnie „rozminięcie się” w czasie narodów Europy Środkowej było głównym źródłem porażki Jesieni Narodów z 1956 r.
Na szczęście 33 lata później w gronie państw wyrywających się na wolność nie zabrakło już nikogo. ©

ŁUKASZ KAMIŃSKI jest doktorem historii, w latach 2011-16 był prezesem IPN. Napisał m.in. książki „Strajki robotnicze w Polsce w latach 1945–1948”, „Polacy wobec nowej rzeczywistości 1944–1948”, „Przed i po 13 grudnia: państwa bloku wschodniego wobec kryzysu w PRL 1980–1982” (redaktor).

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 44/2016